Relacje z rodzicami i teściami… Maria czuła, że na ten temat mogłaby napisać grubą książkę. Albo i kilka tomów. Mieli za sobą dziesiątki rozmów, obiadów, kolacji, wspólnych wyjść do restauracji, do teatru i… praktycznie brak jakichkolwiek relacji. Przynajmniej do czasu, aż Maria urodziła dziecko.
Niezastąpiona córka…
Maria zawsze z niedowierzaniem obserwowała relacje swoich znajomych z ich rodzicami. Niedzielne obiadki? Pomoc na każdym kroku? Nie, ona tego nie znała. Przeciwnie, to ona już od lat wspierała rodziców niemal na każdym kroku. Kiedy zakładali własny biznes, załatwiała formalności, wspierała ich kapitałem na start, wymyślała sposoby na przyciągnięcie klientów. Kiedy biznes upadł, wspierała ich finansowo, by mieli z czego żyć. Nawet przy ich przejściu na emeryturę to na nią spadło załatwianie wszelkich formalności w ZUS-ie.
To ona była odpowiedzialna za organizację rodzinnych świąt, pamiętała o ubezpieczeniu samochodu rodziców, sprawach związanych z ich mieszkaniem, badaniach lekarskich. Przywykła do tego, że jest angażowana we wszystkie sprawy swoich rodziców.
Kiedy na świecie pojawiło się dziecko jej i Michała, wiedziała, że coś musi się zmienić. Była zbyt zajęta małą córeczką, by nieustannie zajmować się załatwianiem spraw rodziców. Dlatego tłumaczyła, przyzwyczajała ich do tego, że siłą rzeczy ich sprawy spadają na dalszy plan. Rozumieli, starali się, chociaż czasem wciąż nie radzili sobie bez jej pomocy.
…i ukochany synek
Zupełnie inaczej było z rodzicami Michała. Jego mama zapraszała ich na obiadki, przygotowywała do jedzenia to, co lubili najbardziej. Piekła ulubione ciasta, przygotowywała też jedzenie, które mogli zabrać ze sobą. A gdy była u nich, starała się jak tylko mogła, by pomóc Marii i Michałowi. Brała się za porządki, prasowanie, mycie okien.
Maria zawsze myślała, że taka mama lub teściowa to skarb, przecież sama nigdy nie mogła liczyć na pomoc. A teraz… Była przerażona. Oboje z Michałem nie przepadali za dość ciężką kuchnią mamy Michała. Nie wiedzieli, co robić z wielkimi torbami jedzenia, które nieustannie im dawała. A jej próby zaprowadzenia porządku w ich mieszkaniu były bardzo krępujące – gdy Maria zobaczyła swoje staniki starannie posegregowane przez teściową była wściekła. Takie sytuacje niestety zdarzały się nieustannie, mimo nieustannych próśb o zaprzestanie „pomocy”.
Poza tym Maria odbierała nieustanną troskę teściowej jako krytykę pod swoim adresem. „A kto wam tu posprząta, jak nie ja?”, „Kto wam taki dobry, domowy obiad przygotuje?” rozumiała jako krytykę kierowaną do niej. Czuła, że teściowa wolałaby, by Maria była podobna do niej. Spędzała długie godziny w kuchni, serwowała mężowi dwudaniowe obiady z deserem. Sęk w tym, że wysportowany Michał był na specjalnej diecie, poza tym oboje bardzo lubili swoje szybkie i zdrowe potrawy.
Nowe porządki
Rodzicom Marii udało się nieco usamodzielnić. Pilnowali swoich rachunków, pamiętali o najważniejszych sprawach, nauczyli się nawet podstaw obsługi Internetu, co bardzo ułatwiło im życie. Czasem korzystali z pomocy córki. Gdy znów zaczynali za bardzo na niej polegać, upominała ich. Czasem przyjmowali to ze zrozumieniem, czasem byli nieco urażeni. Ale inaczej być nie mogło, bo Maria opiekowała się teraz bardzo wymagającym niemowlakiem.
Jedno się nie zmieniło: niemal wszystkie tematy rozmów prowadziły do mniejszych lub większych sporów między Marią a jej rodzicami. Relacje z jej babcią i kuzynami, polityka, praca Marii – mieli różne zdania dosłownie na każdy temat. O czym więc mieli rozmawiać? Kiedyś łączyły ich tylko sprawy rodziców, którymi zajmowała się Maria, teraz było coś jeszcze.
Maria jeszcze nigdy nie widziała swoich rodziców, by byli tacy jak teraz, gdy urodziła się jej córka. Gdy widzieli swoją wnuczkę, byli czuli i opiekuńczy. Mama nieustannie opowiadała o dzieciństwie Marii, chętnie zajmowali się wnuczką. Przychodzili, by zabrać ją na długi spacer, żeby Maria mogła odpocząć. Pierwszy raz od wielu lat to ona mogła liczyć na ich pomoc i była im za to bardzo wdzięczna. Przywykła już do tego, że rodzice nawet nie pytają o jej samopoczucie, czy wszystko w porządku. Dlatego bardzo zaskoczyło ją to, że często interesowali się tym, co u ich wnuczki. Ku jej zaskoczeniu byli dobrymi, opiekuńczymi dziadkami.
Pierwsze lody przełamane
Relacje z rodzicami Michała po narodzinach dziecka stały się jeszcze bardziej napięte niż do tej pory. Jego mama zarzucała Marię dziesiątkami rad dotyczących pielęgnacji niemowlęcia, które Maria odrzucała. Coraz częściej dochodziło między nimi do kłótni.
Maria i Michał byli tym przerażeni. Do dotychczasowych konfliktów, narzucania się z pomocą, braku zrozumienia dla ich stylu życia dochodziły spory dotyczące dziecka. Czy mogło być jeszcze gorzej? Chyba nie, szybko okazało się jednak, że może za to być lepiej.
Kiedy Maria zachorowała, a Michał był za granicą w delegacji, potrzebna była pomoc przy dziecku. Rodziców Marii dopadło akurat mocne przeziębienie, nie powinni przebywać przy dziecku. I Maria zmuszona była poprosić o pomoc teściową. Była przekonana, że ich spotkanie skończy się konfliktem.
Teściowa natychmiast zareagowała na prośbę i stawiła się u synowej. Poleciła jej, by ta położyła się do łóżka a sama zajęła się dzieckiem. Zabrała wnuczkę na spacer, podała jej obiad przygotowany zgodnie ze wskazówkami Marii, potem bawiła się z dziewczynką. Wieczorem dziecko spokojnie usnęło wtulone w ramiona babci.
Na Marii czułość i opiekuńczość teściowej zrobiła ogromne wrażenie. To pozwoliło jej przełamać się i przynajmniej spróbować się porozumieć. Oczywiście nadal nie mogły się dogadać, za to Maria nie mogła wyjść z podziwu kiedy widziała mamę Michała ze swoją córką. Nadal nie przepadała za teściową, ale była szczęśliwa, że jej córka ma taką wspaniałą babcię.
W zasadzie w relacjach Marii i Michała z rodzicami niewiele się zmieniło. Wciąż panował brak zrozumienia, pojawiały się konflikty. Oboje zaprzestali prób osiągnięcia porozumienia podczas wspólnych kolacji, spacerów i wyjść do teatru. Zmieniło się tylko jedno. I jej i jego rodzice byli wspaniałymi dziadkami dla ich córki. – Może to wcale nie jest takie złe? Oni są dorośli, my jesteśmy dorośli, bardzo różnimy się od siebie. Może tak po prostu musi być. – powiedział kiedyś Michał do Marii – Całe szczęście, że są tak cudowni dla małej. Ty wiesz, że w niektórych rodzinach nie ma nawet tego? Maria dokładnie przemyślała sobie jego słowa i przyznała mu rację. Przestała żyć złudzeniem, że kiedykolwiek osiągnie przyjacielskie i partnerskie relacje z rodzicami i teściami. Zaczęła za to doceniać wspaniałych dziadków swojego dziecka.