Po dwudziestu wspólnych latach powiedział: „Mam dość!”. Zostawił nas, wyprowadził się, poznał inną. Tak chyba śmiało mogę podsumować moje obecne życie. Życie, które jeszcze do niedawna było życiem normalnym – opowiada Ula.
Piękny dom w jednej z warszawskich dzielnic. Pochylona nad kubkiem gorącej kawy siedzi Ona. Ma 43 lata, trochę już siwiejące długie włosy i delikatny uśmiech. Z jej twarzy ciężko wyczytać jakiekolwiek emocje. Tylko te szkliste oczy zdradzają, że w jej życiu nie dzieje się dziś dobrze.
Cel: Rodzina
- Od samego początku zadanie było jasne: dobrze wychować dzieci, zadbać o męża, o dom. Gdy masz jasno wytyczony cel, jest łatwiej. Realizujesz go punkt po punkcie – przekonywała mnie Ula.
Kim jest Ula? Do niedawna spełnioną kobietą. Bo gdy całe życie chciałaś mieć dom, męża, wspaniałe dzieci, zadbany ogródek i nagle zdajesz sobie sprawę, że wszystko to masz, czego możesz chcieć więcej? Niczego więcej nie potrzebujesz. Robisz tylko wszystko, aby tego nie stracić.
-Niczego więcej nie pragnęłam. Patrzyłam jak dorastają dzieci, przytulałam, gdy leczyły złamane serce, opatrywałam, gdy po raz kolejny wracały do domu z krwawiącym kolanem. Byłam. Byłam zawsze wtedy, gdy mnie potrzebowały i wtedy, gdy moja obecność je po prostu drażniła – opowiada Ula.
Luty 2015 roku
-K. stanął w drzwiach. Od razu zauważyłam, że coś „nie gra”. Pomyślałam, że może ma kłopoty w pracy. Ostatnio wracał później, był bardziej przygaszony. Jak co dzień nakryłam do stołu, podałam obiad i usiedliśmy. Czekałam aż zacznie jeść. On jednak tylko siedział i patrzył na mnie. To chyba wtedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam w jego oczach obojętność. Gdy powiedział: „Mam dość, odchodzę” mój świat zachwiał się niebezpiecznie.
-Jak to odchodzisz? - pytałam zdziwiona
-Jestem zmęczony. Tym życiem, Tobą. Nie chcę tak dłużej. Mam 47 lat i każdego dnia robię to samo. Chcę coś poczuć – stwierdził.
-Bez zastanowienia złapałam za róg obrusu i ściągnęłam go ze stołu. Nasz, jeszcze do niedawna obiad, wylądował na moim, jeszcze do niedawna, mężu. Nigdy wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę się tak zachować.
K. szybko spakował walizki i już go nie było. Nie pożegnał się z dziećmi, bo po co? Są przecież już prawie dorosłe, poradzą sobie – tak myślał.
-Przez kolejne 3 dni leżałam na kanapie przykryta kocem. Michał i Kasia, nasze dzieci, przynosiły tace z jedzeniem, którego nie byłam w stanie przełknąć. Przez chwilę myślałam, że nie potrafię już nawet oddychać. One jednak były. Milcząc siedziały i trzymały mnie za rękę – opowiada Ula.
To co działo się przez kolejne miesiące Ula pamięta jak przez mgłę. Starała się żyć, bo tak trzeba. Walczyła o każdy dzień, o każdy oddech. Starała się być silna. Nie myślała już o sobie, myślała o dzieciach. Relacje z K. były "zimne".
-Wciąż nie wiedziałam co zrobiłam źle. Byłam dla niego zawsze. Byłam taka, jaką chciał, abym była. Tak myślałam.
Czerwiec 2015
-Spotkaliśmy się przed salą rozpraw. Był z kobietą. Nie, nie myślcie, że wymienił mnie na „młodszy model”. Na oko – kobieta w moim wieku. Zadbana, uśmiechnięta. Ja też kiedyś taka byłam.
Sierpień 2015
-Jesteśmy po rozwodzie. Ja zostaje w jeszcze do niedawna naszym wspólnym domu. Dostaje też alimenty, których...cóż, potrzebuje. Zgadzam się na nie, choć w pierwszej chwili jest mi wstyd. Koleżanki pukają się w głowę mówiąc: „zwariowałaś?! Dostaniesz tylko tyle? Przez całe wasze wspólne życie prałaś, gotowałaś, sprzątałaś...To Ty wychowałaś te dzieci. Gdzie był on?”. Nie mogę się z nimi zgodzić. K. był. Kochał nas, wiem to.
Wrzesień 2015
-Wracam do świata "żywych". Znów dbam o dom, o ogród. Robię to co kiedyś. Z jedną tylko różnicą. Dziś myślę o sobie.
Październik 2015
-Otwieram drzwi. K. stoi z bukietem kwiatów. Banalne? Tak, banalne. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej zatrzasnęłabym mu drzwi przed nosem. Wpuściłam go. Tęskniłam.
-Popełniłem błąd. Przepraszam. Nie wiem, dlaczego Was zostawiłem. Wstyd mi, ale proszę Cię o wybaczenie. Spróbujmy jeszcze raz - powiedział.
-Zwariował - pomyślałam i wróciłam do przygotowywania obiadu. Zapomniałabym...zaproponowałam jeszcze wspólny obiad.
Listopad...Styczeń
-Widzę, że się stara. Widzę, że zrozumiał. Nie cofnie jednak wielu gorzkich słów, które usłyszałam i które na zawsze we mnie zostaną. Choć każdego dnia błaga, abym pozwoliła mu wrócić, jeszcze tego nie potrafię. Na naszych wspólnych jeszcze do niedawna półkach, nie ma już miejsca na jego swetry.
Ula wie, że takich historii jak jej jest wiele. Niewierny mąż, rozwód, chęć powrotu... Kiedyś myślała, że każdy zasługuje na drugą szansę. Dziś nie jest już tego taka pewna.
-Ale czy można ot tak przekreślić 20 lat wspólnego życia? Nie potrafię. Każdego dnia staram się zacząć nowe życie. Tęsknota za starym życiem jest jednak silniejsza.