
Justyna Dąbrowska - psychoterapeutka, redaktorka i wywiadowczyni. W 1989 roku debiutowała w „Gazecie Wyborczej” felietonami o swoich dzieciach i psychologii. Mówi o sobie, że umie pisać tylko o tym, co ją osobiście porusza.
Można myśleć, że na poziomie społecznym jest tu jakiś konflikt. Agnieszka Graff napisała kiedyś, że oba pokolenia toczą wojnę. Wojnę o czas. W Polsce przeciętna młoda matka nie ma dostępu do jakiejkolwiek opieki instytucjonalnej dla dziecka w wieku 1 – 3 ( tylko dla 4 proc. dzieci jest miejsce w żłobku czy punkcie opiekuna dziennego). Kto w takim razie ma się zajmować tymi małymi dziećmi? Matki chcą i muszą wracać do pracy, są na początku kariery, maja kredyty, zobowiązania… w takim razie może babcie? Ale dzisiejsze babcie także są aktywne zawodowo, chcą pracować na swoje emerytury, odchowały własne dzieci, chciałyby pożyć swoim życiem a czasem muszą się zająć własnymi starymi rodzicami bo i tu żadnego wsparcia ze strony państwa nie ma.
Książka jest zbiorem felietonów, które pisałam dla miesięcznika „Dziecko”. Jestem z tym miesięcznikiem bardzo związana, w 1995 roku wraz z grupą przyjaciół go założyłam, a potem przez 18 lat nim kierowałam. W którymś momencie, kiedy poczułam że powiedziałam już wszystko co miałam do powiedzenia, zdecydowałam się odejść. Czułam, że są przede mną nowe role, nowe rzeczy, które chciałabym robić. Jedną z tych nowych przygód jest bycie babcią. Kiedy urodził się Teoś poczułam, że chciałabym podzielić się z czytelniczkami tym nowym doświadczeniem. Redakcja była tak miła, że przyjęła to z ochotą.
Malutkie dziecko, jest kimś, kto robi wszystko, byśmy się w nim zakochali. Jest delikatne, pachnące i słodkie. I zupełnie za darmo obdarowuje nas uśmiechami od ucha do ucha. Niewiele trzeba byśmy założyli na nos te różowe „oksytocynowe okulary”. We wnukach jest jeszcze łatwiej się zakochać, bo nie jesteśmy obarczeni tą całą odpowiedzialnością, którą mamy na plecach przy własnych dzieciach. Można mieć też pokusę by teraz zrobić coś inaczej niż gdy same miałyśmy dzieci, by próbować naprawić błędy – np. być bardziej czułym, wyrozumiałym, więcej nosić, mniej się zamartwiać.

Może zainteresować Cię także:"Jesteście rozpieszczonymi i rozleniwionymi matkami". Tym tekstem zamkniesz usta wszystkim ciotkom i babciom
Staram się nie udzielać rad bo myślę, że każdy musi znaleźć swoją drogę do tego konkretnego dziecka, nauczyć się je „odczytywać” czyli rozumieć, a także samemu odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Myślę, że określenie „odnajdywać się” jest tu bardzo adekwatne. Ja także musiałam się jakoś odnaleźć bo przecież nigdy przedtem nie byłam w takiej sytuacji. Można być babcią na wiele różnych sposobów, bo każda relacja jest inna i zależy od osób, które w tej relacji są.
To, że moja córka robi inaczej różne rzeczy niż ja, więcej – wykazuje większy talent w matkowaniu niż ja – sprawia, że pojawia się we mnie mieszanina wielu uczuć. Z jednej strony jestem często wzruszona, dumna i szczęśliwa, ponieważ mam poczucie, że w tej jej sile czy mądrości jest też jakaś moja cegiełka a poza tym patrzenie na takie zjawisko jak „wystarczająco dobra matka” jest po prostu czymś bardzo przyjemnym, ale pojawia się też czasem ukłucie zazdrości, że ona sobie radzi, a ja nie umiałam być taka czuła, uważna, troskliwa.
Nie ma recept. Z poczuciem winy jest podobnie jak z innymi uczuciami. Na początek warto w ogóle zdać sobie sprawę że coś przeżywamy. Odnotować to. Potem objąć refleksją, czyli zastanowić się: „skąd mi się to teraz wzięło?”, „Czemu to tak przeżywam” a potem dopiero ewentualnie coś z tym uczuciem zrobić, zamienić na jakieś działanie lub na jakieś słowa. Jeśli nie jesteśmy świadomi co się z nami dzieje to uczucia rządzą nami niejako z „tylnego siedzenia”. Mogę wtedy np. zdystansować się od córki, żeby nie oglądać jej szczęścia bo ono mnie rani lub wkurza. Albo mogę próbowac ją zmuszać by robiła „po mojemu” bo w ten sposób zmniejszam swój własny niepokój, który mnie ściga z powodu własnych błędów.
To tzw. wątek społeczny – tak nazwała go moja córka. Pojawienie się na świecie wnuka siłą rzeczy aktywizuje różne wspomnienia z mojego macierzyństwa, porównania. Ja malutki dzieci miałam już dość dawno, w trochę innym świecie. Dziś, wychodząc z wózkiem z Teosiem na nowo poznawałam to, czym jest życie z małym dzieckiem i nowymi refleksjami chciałam się podzielić.