Nie lubię, gdy ktoś doradza mi, jak mam wychowywać swoje dziecko. Zwłaszcza gdy o to nie pytam, nie proszę. I nie znoszę, gdy ktoś mówi: "Za moich czasów, to było tak i tak, powinnaś to i to". I jeszcze: "Teraz wy, matki, to dopiero macie życie!", mówi Magda (34 lata), znajoma redaktorka. Spotkałyśmy się, żeby porozmawiać o wychowaniu.
Rozmowa miała wyglądać trochę inaczej, ale zaczepiła nas pani siedząca przy stoliku obok:
- Pewnie, że nie prosicie. Jesteście rozpieszczonymi i rozleniwionymi matkami i jeszcze narzekacie, że babcie nie chcą siedzieć z waszymi dziećmi – wtrąca stanowczo, ale łagodnie. - Chcesz posłuchać, jak było dawniej? To pisz – pokazuje palcem na mój notes. Ma na imię Jolanta. Ma 60 lat, 36-letnią córkę i wnuki. Jest farmaceutką.
Z uśmiechem zapytała, czy może usiąść przy naszym stoliku. Koleżanka, z którą się umówiła, nie przyjdzie, więc ma wolną chwilę. Zgodziłyśmy się.
Dwie matki
Jedna urodziła w 1979 roku, druga w 2004. Czym różni się ich rodzicielstwo?
Jola: To były zupełnie inne czasy, kompletnie nie można tego porównywać. Nie wiem, lepsze czy gorsze. Po prostu inne.
Magda: Kiedyś babcie były babciami, a dziś chcą, żeby mówić do nich po imieniu! Już trzy miesiące wcześniej „ogłaszają”, że wychodzą na Sylwestra, żeby tylko nie wcisnąć im dzieci. Dzieciństwo spędzałam u dziadków na wsi, pół wakacji. Moje dzieci nie mają tyle szczęścia.
Domowe zupki czy słoiczki?
Jola: Jakie słoiczki? Jakie blendery? Gotowało się ziemniaki, zupkę, mięso (jak dostałam spod lady) i widelcem rozgniatało na miazgę. Sztuczne mleko? Mój mąż biegał od sklepu do sklepu po Bebiko, ale zdobycie go graniczyło z cudem. Wszędzie puste półki. Karmiłam piersią dokładnie miesiąc. Nie było poradni laktacyjnych, ja o nich nie słyszałam. Piłam bawarkę, ale to nie pomagało. Potem gotowałam zupki, sama robiłam soki. Warzywa były inne, zdrowsze, niepryskane.
Dziś wszystko jest sztuczne od pomidora po marchewkę. Dlatego nie popieram tych słoiczków, które teraz zalewają półki w sklepach. To jednak konserwanty. Jeśli produkt ważny jest pół roku, czy rok, to co może być w środku? Na pewno lepiej, gdy sama ugotujesz zupę i ją widelcem rozgnieciesz. Pewnie, że to zajmuje dużo czasu. W ogóle kiedyś zajmowanie się dzieckiem, pielęgnacja, trwały dłużej. Dziś matki szukają sposobu, jak się z tego wszystkiego wymigać. O czym tylko pomyślą, to mają: kopytka, pierogi, ciasto. Same nie robią nic. Są wygodne i jeszcze narzekają na brak czasu.
Magda: Ja używałam słoiczków i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Żywność dla dzieci musi mieć specjalne atesty i ja w to wierzę. A że czasy są lepsze? Że wszystko jest w sklepach, to chyba dobrze. Matki za to więcej pracują. Nie znam leniwych matek, wręcz przeciwnie. Sądzę, że są bardzo zaradne. I mają jeszcze czas, żeby zadbać o siebie. Kiedyś matka była tylko matką i żoną, która podaje ciepłą zupę mężowi zawsze o tej samej godzinie. O sobie zapominała. W ogóle kobiety nie miały innych potrzeb oprócz małżeństwa i macierzyństwa. To nie było dobre.
Samodzielność czy nadopiekuńczość?
Jola: Kiedyś było bezpieczniej. Rodzice nie zamartwiali się tak o swoje dzieci. Nie było tylu czyhających na nie niebezpieczeństw: narkotyki, dopalacze, pedofile. Moja córka sama chodziła do szkoły już od drugiej klasy, z kluczem na szyi. Dziś rodzice wożą gimnazjalistów samochodem, chociaż wcale nie mają daleko. Takie czasy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. O swoje wnuki też się martwię.
Kiedyś nie rozpieszczaliśmy dzieci, nie kupowaliśmy im tylu zabawek, bo ich po prostu nie było. Same bawiły się tym, co miały pod ręką: kapslami, patykami, butelkami (ustawiały je jak kręgle). Przed telewizorem nie siedziały (były tylko trzy programy i przerwa w ciągu dnia), komputerów nie było. Więcej czasu spędzały z rówieśnikami. Dziś dzieci zamykają się same w czterech ścianach, a rodzice mówią, że to dobrze, bo nie narażają się na niebezpieczeństwa tego świata. I przecież mają przyjaciół online. Czy rzeczywiście?
Magda: Mój syn jest w piątej klasie i sam chodzi do szkoły, ale nie rozstaje się z komórką. Musi dzwonić, gdy wychodzi z budynku i gdy dociera do domu. Boję się. Nie bałam się, gdy nie miałam dzieci. Mówiłam: "Przesada. Bombardują nas tragediami, bo ludzie to lubią". Ale dziś myślę inaczej.
To prawda, że technologia zastąpiła wielu dzieciom relacje z rówieśnikami, ale ja staram się tego pilnować. Dziś musimy wydzielać telewizję, komputer, bo to najłatwiejsze rozrywki. Najłatwiejsze także dla rodziców, bo mamy dzieci na oku i myślimy, że są bezpieczne. Ale dzisiaj sieć jest tak samo niebezpieczna jak real.
Mówię synowi o tym, co ważne: o rodzinie, o wartościach. I wiesz co? Kolegów, którzy cały czas grają na komputerze, zaczynają nazywać „No life’ami”. Nie podoba im się to, że idziesz do kumpla, a on zamiast z tobą pogadać, siedzi przed monitorem. Może, coś się zmieni.
Pielucha czy nocnik?
Jola: Sadzałam dziecko na nocnik już od ósmego miesiąca. Pranie tetrowych pieluch to było cudowne zajęcie (z ironią). Pranie, gotowanie, a potem prasowanie. Robiliśmy to z mężem na zmianę. Kiedyś rodzice szybciej uczyli sadzać maluchy na nocnik, bo to znaczyło koniec tetry. Dziś nawet 3-4 latki sikają do pieluchy. To lenistwo rodziców. My przewijaliśmy dzieci od razu, żeby uniknąć odparzeń. Zresztą o tym, że im mokro, informowały głośnym krzykiem. Dziś dziecko chodzi cały dzień w jednej pieluszce, aż mu się między nogami „majta”.
Magda: Zaczęłam od tetry, ale nie dałam rady. Nic się nie odpierało i cały czas wszystko było zasikane: ubranka, pościel. To mało higieniczne. Pampersy są najlepszym wynalazkiem dla rodziców i dzieci. Nie będę się z tego tłumaczyć. A na nocnik mój synek zaczął siadać, gdy był na to gotowy. Nikt go do niczego nie zmuszał.
Nauka czy zabawa?
Jola: W szkole program jest totalnie przeładowany. Wpychają w te dzieci terabajty wiedzy. Kiedyś do każdego przedmiotu była książka i zeszyt. Dziś jest kilka książek i ćwiczenia. Nikt nie siedział nad książkami całe popołudnia, dzieci miały czas na zabawę. Nie było też zajęć dodatkowych. No może później już jakiś angielski, tańce w domu kultury. Ale zazwyczaj po szkole dzieci wracały do domu i grały w gumę, w piłkę. To było dzieciństwo. Dziś rodzice myślą, że jak w przedszkolu nie zapiszą córki na balet i dodatkowy angielski, to ona sobie nie da rady w życiu.
Magda: To prawda, że dzieci są przeładowane. Ale czasy się zmieniły. Dziś od pracowników wymaga się dużo więcej. Wielu ludzi wychowanych w starym systemie nie radzi sobie. Nie są przyzwyczajeni do tego, że cały czas trzeba się rozwijać. uważają, ze wszystko im się należy. Żeby w przyszłości być dobrym lekarzem, prawnikiem, ekonomistą trzeba myśleć o tym bardzo wcześnie. Staram się nie brać udziału w tym wyścigu szczurów, ale to bardzo trudne. Kiedyś wszystkie dzieci miały podobny status materialny, tak samo chodziły ubrane, miały równy start. Dziś jest większa rywalizacja pod każdym względem, a my rodzice już w dzieciństwie myślimy o tym, co one będą robiły, gdy dorosną. Czyja to wina? Nasza? Czy tego dziwnego świata, który tak przyśpieszył?
Posłuszeństwo czy partnerstwo?
Jola: Tego brakowało kiedyś. Takiej bliskości pomiędzy dziećmi i dorosłymi. Rodzic to był rodzic. Trzeba było się go słuchać. Nie dopuszczał żadnych dyskusji, nie pytał dziecka o zdanie: „Czego Ty chcesz? Czego pragniesz?”. Co rodzic kazał, tak miało być. Właściwie to nigdzie nie chodziliśmy ze swoimi dziećmi. To one chodziły z nami: do rodziny, po zakupy, może kilka razy na poranek do kina. Dzień „układany” był pod dorosłego, nie pod dziecko. Ono musiało się dostosować. Dziś inaczej, ale jest też więcej możliwości.
Magda: Dużo rozmawiam z synem. Dzieciństwo to fundament dorosłości. Dopiero teraz rodzice to rozumieją, dzięki psychologom i terapeutom, którzy rozgrzebali nasze dzieciństwa na czynniki pierwsze i okazało się, że wszystkie nasze traumy i lęki „sprzedali” nam rodzice. My chcemy być lepsi i nie popełniać ich błędów. Być może nasze dzieci stwierdzą jednak, że my też nie „daliśmy rady”.
Może zainteresuje Cię także: [ulr=http://mamadu.pl/123539,co-robisz-ze-twoje-dziecko-jest-takie-samodzielne-pozwalam-mu] Co robisz, że twoje dziecko jest takie samodzielne? Pozwalam mu[/url]