"Od 3 lat żyję w miłosnym trójkącie. Codziennie zasypia z nami jego była kobieta"
List do redakcji
12 stycznia 2016, 11:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 stycznia 2016, 11:28
Mam na imię Aneta, mam 30 lat i od trzech lat żyję w miłosnym trójkącie. Zanim mnie osądzicie, posłuchajcie mojej historii, bo dla ludzi z zewnątrz mój związek wygląda zupełnie normalnie. Mamy z Krzyśkiem wspólne plany, nasze rodziny bardzo nam kibicują, wszystko wydaje się idealne, oprócz tego, że codziennie zasypia z nami jego była kobieta. Nie fizycznie, w naszym łóżku, ale w jego głowie. Wiem o tym.
Reklama.
Wpadliśmy na siebie przypadkiem
Poznałam go, jak byłam małą dziewczynką, mieszkał wtedy w sąsiedztwie. Był starszy i wolał grać w piłkę niż ze mną rozmawiać, więc nie byliśmy sobą zainteresowani. Wiek nastoletni też nie przyniósł nam większych zbliżeń, ja miałam swojego chłopaka, on flirtował z najładniejszymi dziewczynami w szkole.
Wiedzieliśmy o sobie co nieco, czasem spotykaliśmy się poprzez wspólnych znajomych, ale nie utrzymywaliśmy stałego kontaktu. Potem koleżanki opowiadały mi, że się uspokoił, znalazł sobie kogoś na stałe, zakochał się. Widywałam go czasem z tą dziewczyną, która też należała do kręgu moich dalszych znajomych. Tymczasem ja zaliczałam kolejne nieudane związki.
Kobieta Krzyśka była piękna, inteligentna, wykształcona, niczego jej nie brakowało. Uchodzili za bardzo udaną parę, dlatego wielkim szokiem było, że się rozeszli. Ni stąd, ni zowąd, po pięciu latach związku, zamiast planować ślub, każde z nich poszło w swoją stronę. Teraz znam tę historię lepiej.
Krzysiek sam mi opowiedział, już na pierwszej naszej randce, która odbyła się mniej więcej rok po ich rozstaniu. Trafiliśmy na siebie przypadkiem podczas zakupów, zapytał, czy pójdę z nim na kawę i zaskakująco dobrze nam się rozmawiało. Zaczęliśmy się śmiać, że tyle lat się znamy, a pierwszy raz mamy okazję do normalnej rozmowy. Szybko poszło, jedna randka, druga, trzecia… On był mną zainteresowany, ja nim, więc zostaliśmy parą.
Słodkie początki
Wiecie, jakie są pierwsze miesiące związku. Cud, miód i orzeszki! Gdyby nie praca i inne obowiązki, nie wychodzilibyśmy z łóżka. Seks i rozmowy, rozmowy i seks. Opowiadałam mu o swoich sercowych porażkach, on opowiadał mi o związku z Martą, miał do niej dużo żalu o to, że go zostawiła.
Starałam się koić ten żal, chciałam pokazać mu że mógł trafić i w końcu trafił na lepszą kobietę. Czułam, jak bardzo był przez nią zraniony i łudziłam się, że będę to w stanie jakoś mu wynagrodzić. Nie przeszkadzały mi te opowieści, sama też przecież dzieliłam się swoim życiem, myślałam, że to kolejny etap poznawania się.
Minęły pierwsze miesiące zauroczenia, wiedzieliśmy już o dużo o swojej przeszłości, przyszedł czas budować wspólną przyszłość, a jednak wzmianki o Marcie wciąż uparcie powracały w naszych rozmowach. Marta to, Marta tamto… Zaczęło mnie to irytować. Widziałam, jaka była Marta – ładniejsza, szczuplejsza, zabawniejsza. Nie musiał mi tego mówić, żebym czuła, że nie dorastam jej do pięt. Na każdą wzmiankę o niej zaczęłam reagować złością, a Krzysiek, zamiast odpuścić, zarzucał mi, że mam na jej punkcie obsesję.
A jednak powiedział
Byliśmy już razem dwa lata, kiedy Marta wysłała nam zaproszenie na ślub. Znajomi szybko dostarczyli nam resztę informacji, podobno zakochała się bez pamięci i zaszła w ciążę. Krzysiek był wściekły, chociaż próbował to ukrywać. Zarządził, że nie pojedziemy i zamknął się w garażu. Myślałam, że to będzie jakiś nowy początek, że Krzysiek przetrawi tę informację i nareszcie odpuści, ale było tylko gorzej. Przestał o niej mówić, ale czułam, że w tym milczeniu coraz bardziej się ode mnie oddala.
Kilka miesięcy później podczas kłótni wykrzyczał mi, że żałuje, że nie walczył o związek z Martą. To był cios w samo serce. Do dziś mam te słowa z tyłu głowy, wracają do mnie, kiedy jestem najbardziej szczęśliwa i psują wszystko. Wiecie, co jest najgorsze? Nigdy mnie za to nie przeprosił, nie wytłumaczył, nie spróbował odkręcić. Każdą moją próbę podjęcia tematu zbywał, a ja bałam się drążyć go dalej.
Budujemy dom
Krzysiek dostał od ojca działkę pod miastem, budujemy na niej dom. Budujemy go wspólnie, wiemy, gdzie będzie sypialnia, a gdzie pokoik dziecięcy. Nasi rodzice się cieszą, często zapraszają nas na obiady, znajomi dogadują nam w kwestii ślubu, a ja wciąż czuję między nami ten mur. Mur o imieniu Marta, ideał, któremu nigdy nie sprostam. Wiecie, Krzysiek nigdy nie powiedział mi, że jestem w czymś od niej lepsza. Może to próżne, ale tak bardzo tego potrzebuję…