Nie mam telewizji, kocham radio i nie uznaję zwrotu "nie mam czasu" jako usprawiedliwienie nieczytania. Po prostu czytam – od kiedy pamiętam, to co wpadnie mi w ręce, w każdej wolnej chwili. To nawyk, nałóg i coś zupełnie naturalnego. Kiedy zaszłam w ciążę wszyscy mówili „czytaj, bo później nie będziesz miała na nic czasu”. Słuchałam i nie dowierzałam. Jak się okazało zupełnie słusznie. Kiedy na świecie pojawiła się moja córka czytanie stało się jeszcze fajniejsze. Stało się czymś więcej niż samym czytaniem…
„Właściwie to po co jej czytasz?”, „Przecież ma dopiero pół roku. I tak nic nie zrozumie”, „Lepiej włącz jej bajkę, będziesz miała chwilę czasu dla siebie”, „Po angielsku? Jeszcze polskiego nie zna, a ty jej głowę obcym językiem zawracasz” – mogłabym podać jeszcze wiele przykładów ignorancji i braku zrozumienia, stwierdzam jednak, że nie warto. Warto za to czytać. Jakie są zalety czytania maluchom? Inne wymieni psycholog, inne pedagog a jeszcze inne profesor filologii. Ja zaś chciałabym spróbować znaleźć te, które są ważne dla mnie jako mamy.
To czas tylko dla Nas
Dla Nas i naszych książkowych bohaterów. Od początku mamy swój rytm dnia. Poranna toaleta, drzemka, spacer, popołudniowa lektura i wieczorna kąpiel. Im moja córka jest starsza tym każdy z punktów dnia się zmienia. Podczas spaceru zatrzymujemy się na huśtawce. Rano i wieczorem myjemy zęby (na razie całe dwa). Popołudniowe czytanie też się zmienia – latem czytałyśmy na kocu lub w hamaku. Czasem zabieramy książkę do sypialni, czasem leżakujemy na dywanie w salonie a czasem zapraszamy do lektury tatę lub babcię. Są jednak trzy stałe punktu które się nie zmieniają – moja córka, ja i książka.
Śladami marzeń…
Wiele lat temu mama podarowała mi książkę o Pompejach. Przez wiele lat chciałam być archeologiem i z maleńkim pędzelkiem szukać śladów życia w tym pełnym tajemnic mieście. Marzyłam o tym, żeby odwiedzić to zatrzymane w czasie miasto. Po latach spełniłam swoje dziecięce marzenie. Odwiedziłam Pompeje, a przy okazji Rzym, Neapol i wiele innych wspaniałych miejsc. Tak zrodziła się moja miłość do Włoch i wszystkiego co włoskie. A zaczęło się od książki, która zainspirowała i pokazała, że warto marzyć, bo marzenia się spełniają. Być może moja córka zapragnie odwiedzić Azję, albo poznać kogoś wyjątkowego? A może zacznie od zwykłej wizyty w zoo, żeby poznać Słonia Trąbalskiego? Chcę, żeby marzyła i żeby spełniała marzenia. Wierzę, że dzięki temu będzie szczęśliwa.
Ważne jest to co dzieje się tu i teraz
Żyjemy szybko, w ciągłym biegu, w ciągłym stresie. Otacza Nas wiele obrazów i dźwięków. Sama mam czasem wrażanie, że dzieje się za dużo, że nie umiem się skupić i odnaleźć. A co dopiero dziecko! Ten mały człowiek dopiero uczy się świata, uczy się ludzi, uczy się wszystkiego. Nie ma lepszego nauczyciela niż wyciszenie i skupienie na jednej tylko rzeczy. Ktoś pomyślał o czymś innym niż książka? Chętnie dowiem się o czym, bo dla mnie to właśnie lektura jest najlepszą odskocznią od codzienności. Warto skupić uwagę na tym jak wygląda bohater, o czym myśli, zastanowić się czy wybrana przez księżniczkę sukienka była rzeczywiście najładniejsza? A może książkowy śmiałek powinien był inaczej rozwiązać zagadkę! Mam wrażenie, że umiejętność skoncentrowania się na jednej tylko rzeczy jest w dzisiejszych czasach towarem deficytowym. Chciałabym, żeby moje dziecko potrafiło skupić się na jednym problemie, przeanalizować go i rozwiązać bezboleśnie. Ta umiejętność przyda jej się w szkole, na studiach i w dorosłym życiu.
Wiesz już co to miłość, zło, empatia. Co to szacunek i współczucie. Ale ten mały człowiek, który drepcze obok Ciebie dopiero się tego uczy. Dopiero zaczyna rozumieć na czym polega przyjaźń i zaufanie. Denerwuje się, że nie umie nazwać emocji, albo że do końca nie rozumie tego co przeżywa. Ty i dobra książka możecie mu pomóc. Pewnie nie da się wytłumaczyć kilkumiesięcznemu brzdącowi wszystkich pojęć, a nastolatek definiuje je po swojemu. Mam jednak przekonanie, że będąc gdzieś obok i mając wsparcie w odpowiedniej lekturze pomogę mojemu dziecku zrozumieć niektóre zasady, spróbuję wytłumaczyć na czym polegają, postaram się wyjaśnić wszystkie wątpliwości. I wychować ją tak, by potrafiła ocenić co dla niej będzie ważne i dobre. By stała się wrażliwą kobietą.
Co w mowie piszczy
Choć moja pociecha jeszcze nie mówi, jestem przekonana że za jakiś czas zacznie. Jestem też przekonana, że już teraz mogę zadbać o to, że zacznie mówić poprawnie, nie popełniając błędów językowych i nie używając łaciny podwórkowej do określania wszystkich emocji. Czytanie wspiera rozwój mowy, poszerza słownictwo, pomaga wyjaśniać niektóre pojęcia. Uczy i ułatwia naukę – bo szkoła to nie wszystko. Chciałabym, żeby moja córka była ciekawska, zastanawiała się nad pochodzeniem słów, ich znaczeniem, żeby umiała wytłumaczyć co ją martwi, niepokoi czy zastanawia. Żeby znała znaczenie słów, które wypowiada. I żeby brała za te słowa pełną odpowiedzialność.
Chciałabym i będę się starać. Czy mi się uda – na to pytanie odpowiem za kilka lat. Pewnie za jakiś czas będę miała jeszcze więcej przemyśleń, jeszcze więcej refleksji. Na razie jednak wiem, że lubimy czytanie. Że dobrze się bawimy. Jeśli mała woli pełzać po kolorowych puzzlach i rozgryzać wszystko to co hałasuje – czytam jej nasze, dorosłe książki i korzystam z chwili czasu na własną lekturę. Kiedy jednak zagląda mi przez ramię i ma ochotę patrzeć na obrazki czytamy bajki, wierszyki, opowiadania – na razie te najprostsze, najbardziej kolorowe. Po co? Pewnie każdy rodzic ma swoje subiektywne powody. I dobrze. Po prostu czytajcie, bo to chyba najlepsza (w dodatku bezkosztowa) inwestycja, a zarazem prezent jaki możecie dać dziecku.
Ps. I nie wierzcie, że przy niemowlaku nie ma czasu na czytanie. Wręcz przeciwnie. A z książki korzysta już nie jedna a dwie osoby! Zatem – przyjemnej lektury.