3 lata i 56 dni starań. 3 lata i 56 dni niepewności. 3 lata i 56 dni życia w strachu. 3 lata i 56 dni pełnych nadziei. Od 3 lat i 56 dni Ania pragnie zostać mamą.
Od dziecka w głowie miała gotowy plan. Studia, dobra praca, fantastyczny mężczyzna, który szybko zostałby jej mężem, dom z ogródkiem i dziecko. Wystarczy jedno. - Punkt po punkcie realizowałam mój plan. Nie musiałam się zbytnio starać, życie pisało za mnie dobry scenariusz. Dziś, gdy mam już męża u swojego boku, w ramiona którego mogę wrócić po dniu ciężkiej pracy, brakuje mi już tylko jednego. Dziecka. Chcę zostać mamą.
Starania rozpoczęli po ślubie
Nie było na co czekać, oboje chcieli zostać rodzicami. Dom wypełniony śmiechem dziecka to szczęśliwy dom, tak myśleli. Jedno dziecko. Wytęsknione, wymarzone, wyjątkowe. Tylko jedno.
-Nie, na początku nie martwiłam się. Przecież nie od razu się udaje, prawda? Próbowaliśmy. Staraliśmy się. Na teście ciążowym wciąż jedna kreska. Nie traciłam nadziei. Byłabym głupia.
Po roku pierwsza wizyta u ginekologa specjalizującego się w leczeniu niepłodności. Potem druga, trzecia, kolejna. „Mają państwo nikłe szanse. Proszę próbować. Może in vitro?” – usłyszeli. Nie myślcie, że jej świat się zawalił. Nie, może lekko zachwiał. Była gotowa, aby działać. In vitro? Ok., spróbujmy. - Próbowaliśmy dwa razy. Nie udało się. Tak, zabolało. Co mi zostało? Naprotechnologia? Wybacz, nie wierzę.
Ania z Piotrem ostatnią próbę zajścia w ciążę za pomocą in vitro podjęli rok temu. Dziś na kolejną ze względów finansowych nie mogą już sobie pozwolić. – Ja wciąż wierzę, że się uda, a Piotrek? Jakby mniej, ale wciąż jest obok. To chyba dobrze…
Operacja: dziecko
- od 3 lat w naszym życiu jest tylko jeden temat: dziecko. Oboje go pragniemy, wszystko inne zeszło na boczny tor. Nie myśl, że seks jest rewelacyjny. Powiedziałabym raczej, że mechaniczny. Nastawiony na jeden cel: dziecko. Wiem, że nasz związek nie jest perfekcyjny, że oboje powinniśmy bardziej o siebie zadbać. Wiem też, że niebezpiecznie się od siebie oddalamy - opowiada Ania.
I dodaje: - Nie chodzimy już na spacery, posiłki przy wspólnym stole jemy w milczeniu. Nie śmieszą nas już te same rzeczy, a od rozmowy wolimy kanapę i pilot od telewizora. Kiedy wybija "ten" czas, idziemy do sypialni. Po prostu. Bez fajerwerków, przesadnej namiętności i dreszczyku emocji. Jesteśmy zafiksowani na punkcie dziecka...a może tylko ja? Straszne? Trochę tak, ale to minie, wiem to.
„Chcę, żeby wasz świat był moim światem”
- Dzień zaczynam od kubka kawy i portali parentingowych. Zdziwiona? Niepotrzebnie. Chcę, żeby wasz świat był moim światem. Nie jestem szalona, chcę jedynie dziecka. Chcę, żeby wszystko o czym piszecie dotyczyło mnie. Pragnę tego najbardziej na świecie. Wiem, że ludzie myślą, że mam paranoję, że oszalałam. Może oszalałam. Ale jeśli czegoś pragniesz tak bardzo, nie obchodzi cię co inni o tym myślą.
Ania dziś o ciąży wie wszystko. Pierwszy miesiąc, drugi, trzeci...Bez wahania opowie o wszystkich zmianach, które zachodzą w kobiecie i nienarodzonym jeszcze dziecku. Terminami medycznymi sypie jak z rękawa. Nie straszny jej poród.Nie straszny jej ból. Nie straszne jej nieprzespane noce, odpowiedzialność. Chce dziecka.
-A jeśli się nie uda? - zapytałam
-Uda się. Na pewno. A gdy na świecie pojawi się dziecko, znów będziemy szczęśliwą rodziną. Ostatni kawałek układanki trafi we właściwe miejsce.