Rodzice małych dzieci nieustannie narzekają na brak wolnego czasu. Bezdzietni nie mogą się doczekać zakończenia dnia pracy, by wreszcie mieć czas wolny. A co jeśli nie wiadomo, co z tym czasem zrobić? Przydałoby się dziecko.
Na co Klaudia mogłaby narzekać? Miała wspaniałego męża, mieszkanie, pracę. Wiele koleżanek zazdrościło jej komfortowej sytuacji życiowej. Ale ona nie była zadowolona. Jej małżeństwo było udane. Ale największe emocje już opadły, szaleńcze pożądanie zamieniło się w przywiązanie. W końcu byli już od trzech lat po ślubie. Praca? Owszem, stabilna, za niezłe pieniądze. Ale to była nudna, pozbawiona wyzwań i perspektywy rozwoju papierkowa robota.
Wszechobecna pustka
Najgorszy był jednak czas po pracy. Klaudia tak samo jak inni cieszyła się, gdy wybijała 17.00 i mogła iść do domu. Każdego dnia była zmęczona po pracy i chciała odpocząć, to zupełnie naturalne. Wieczorami czasem czytała książki, oglądała razem z mężem Wojtkiem filmy, ale najczęściej wieczór upływał na codziennej krzątaninie. Nienawidziła tego uczucia, że ma czas wolny, powinna coś konstruktywnego z nim zrobić, ale nie miała pojęcia co.
W pracy nie mogła się nadziwić, gdy inni opowiadali o festiwalu filmowym, na którym przesiadują po pracy, uprawianych sportach, akcjach charytatywnych, w których uczestniczą, blogach, które piszą. Kłuły ją w oczy nawet wymyślne lunche, które inni przygotowali sobie w domu i przynosili do pracy. Miałaby wieczorami lub rano męczyć się gotowaniem? Ona i jej mąż zadowalali się tym, co można było kupić u pana kanapki.
Klaudia czuła pustkę, miała też sobie za złe, że nie potrafi znaleźć sobie pasji, wykrzesać z siebie energii na robienie w życiu czegokolwiek, poza minimum. I coraz bardziej zazdrościła koleżankom, które miały dzieci. Były zawsze zajęte, bo dzieci pochłaniały ich wolny czas. A czy jest coś piękniejszego niż oddanie tego czasu takiemu maluchowi? Tak, bycie matką to było coś dla niej.
"Chcę być matką!"
Kiedy tylko powiedziała Wojtkowi o tym, że chciałaby już mieć dziecko, bardzo się ucieszył. Też ostatnio o tym myślał. Zaczęli więc starania. Minął miesiąc, drugi, trzeci – i nic. Jak na złość, Klaudia miała wrażenie, że wokół siebie widzi same kobiety w ciąży. W pracy, w rodzinie, na ulicy. I dziwiła się, że pracują, prowadzą takie życie, jakby wcale nie spodziewały się dziecka.
W końcu i jej się udało. Po sześciomiesięcznych staraniach i ona zaszła w ciążę. Zaprzyjaźniony lekarz dał jej zwolnienie lekarskie, bo nie chciała się forsować przez te dziewięć miesięcy. Dzięki temu mogła całymi dniami czytać książki o ciąży, poradniki dla początkujących rodziców. Wreszcie nie była zmęczona, czuła, że wykorzystuje czas na coś pożytecznego.
Także po porodzie, na urlopie macierzyńskim czuła się świetnie. Opieka nad małym dzieckiem wprawdzie była bardzo męcząca, ale Klaudia w końcu widziała, że to, czemu się poświęca ma jakiś sens. Wcześniej nie mogła tego powiedzieć o swojej pracy ani żadnym innym aspekcie życia.
I po raz pierwszy od lat nie miała wyrzutów sumienia, że nie angażuje się w akcje społeczne, nie uprawia sportu, nie biega na wystawy sztuki. Przecież miała dziecko, to tłumaczyło wszystko. Nikomu się do tego głośno nie przyznawała, ale opieka nad dzieckiem była dla niej świetnym sposobem na ucieczkę od świata, w którym nie miała ochoty funkcjonować. A czy jej synek był „jedynie” wymówką? Skądże! Kochała go ponad wszystko, poświęcała mu się bez reszty, była przy tym szczęśliwa. Nie ma jednego patentu na szczęśliwe życie. Ona swój znalazła w macierzyństwie i ucieczce od świata. I czuła się z tym bardzo dobrze.