Kochana córeńko,czas świąt to zawsze czas pełen refleksji i zadumy. Nawet dla mam, które zdaniem większości społeczeństwa tylko sprzątają, gotują, biegają za dziećmi i padają ze zmęczenia. To wszystko prawda, ale my też, wbrew pozorom, mamy czas na książkę, na kawę i na refleksję.
Dokładnie rok temu wróciłyśmy ze szpitala do domu. W domu, w którym poza choinką niewiele było ze świąt. Mimo tego była to najpiękniejsza wigilia mojego życia. Piękniejszego prezentu nie mogłabym sobie wyobrazić. Czy było idealnie? Nie było. Pewnie gdybym wtedy wiedziała to co wiem dzisiaj to mogłoby być.
Wszystko było nowe, trudne. Nie wiedziałam jak cię chwycić, żeby nie uszkodzić tego małego kruchego ciałka. Nie potrafiłam ocenić czy płaczesz, bo jesteś głodna, czy może potrzebujesz czystej pieluszki. A może najzwyczajniej w świecie chciałaś się przytulić. Potrzebowałam odpocząć, nauczyć się ciebie, dojść do ładu ze sobą. Dlatego te święta były trudne. Mama jedno, teściowa drugie, bratowa jeszcze coś innego. A jedyne czego ja potrzebowałam to spokój. Chciałam im wszystkim wykrzyczeć, żeby spadali, dali nam święty spokój. Mnie, tobie i twojemu tacie.
Nie mogłam zjeść pierogów, ryby, barszczu – bałam się, że mogę ci zaszkodzić. Na dworze lało więc nie wychodziłyśmy na spacer. Po dwóch tygodniach chciało mi się krzyczeć. Moje życie zmieniło się całkowicie i nie potrafiłam się w nim odnaleźć.
Ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Zaczynałam rozumieć ciebie, ty potrafiłaś sygnalizować swoje potrzeby. Pogoda nam sprzyjała – chodziłyśmy na spacery, czytałyśmy książki, zaczęłyśmy wychodzić do ludzi. Wieczory się zmieniły, ale rytuały kąpieli i zasypiania stały się dla całej naszej trójki niesamowitymi przeżyciami.
Cały ten rok był pełen pierwszych momentów, pierwszych stresów i pierwszych radości. Doskonale pamiętam kiedy pierwszy raz się uśmiechnęłaś, kiedy chwyciłaś grzechotkę i kiedy usiadłaś. Pamiętam pierwsze posiłki, pierwsze próby chodzenia i pierwszy wieczór kiedy zostawiłam cię z tatą żeby pójść na koncert. Pamiętam też dokładnie kiedy pojawił się twój pierwszy ząb – nie poszłam na wieczór panieński mojej przyjaciółki tylko dlatego, że potrzebowałaś zasnąć przytulona do mnie. Czy się złościłam? No jasne – nie raz i nie dwa. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia, ale zakładam, że pewnie był jakiś powód.
Kiedy rano się budzisz słyszę że macie do obgadania jakieś ważne sprawy z owcą. I widzę jak denerwujesz się, kiedy ci nie odpowiada. Nie ma nic lepszego niż moment, w którym rano zabieram cię do naszego łóżka. Do końca życia zapamiętam zapach twojego maleńkiego ciałka które gramoli się na mnie w poszukiwaniu atrakcji na szafce nocnej. Nigdy ci się to nie nudzi.
Uwielbiam obserwować jak bawisz się z tatą. Jak cierpliwie znosi to, że zakładasz mu na głowę grającego ślimaka. Jak tłumaczy ci który klocek jest gwiazdką a który kółkiem. I że zielony kwadrat jest w tym samym kolorze co pluszowy kot. Patrzysz na niego z ufnością i miłością a on odwzajemnia to spojrzenie. Wtedy zawsze się rozklejam. I wtedy, kiedy wracam po pracy do domu a wy śpicie oboje na podłodze w samym środku salonu. Ne muszę chyba dodawać że zawartość obu koszy z zabawkami jest obok was.
Nigdy w życiu o nikogo tak się nie martwiłam, nikogo tak bardzo nie kochałam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak ogromna i bezwarunkowa jest miłość matki do dziecka. Nigdy wcześniej nie potrafiłam wyobrazić sobie ciebie. Ale od kiedy jesteś nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że ciebie nie ma. Nie pamiętam już jakie było moje życie zanim się pojawiłaś. Na pewno prostsze i szybsze. Ale czy fajniejsze – na pewno nie.
Jaki był ten rok? Wyjątkowy, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Pełen stresów, niepokoju ale i niesamowitych przeżyć. Były momenty trudne, jak choćby czas twojej choroby. Ale były też pełne śmiechu. Mam tu na myśli wspólny wyjazd pod namiot. Wbrew powszechnej opinii, że z półrocznym dzieckiem się nie da i że to bez sensu.
A teraz śpisz słodko koło mnie, jak mały aniołek. Korzystam z tej chwili i popijam (wyjątkowo) ciepłą kawę. Bo wiem, że za chwilę wstaniesz i śmiejąc się w głos pobiegniesz strącać bombki z choinki. W tym roku zjem rybę, pierogi i barszcz. A na deser sernik. I podzielę się z Tobą. Te Święta będą jeszcze bardziej wyjątkowe niż poprzednie. Dzięki tobie. Nauczyłaś mnie wielu rzeczy, sprawiłaś, że dojrzałam. Jako matka i jako kobieta.
Chciałabym, żebyś nigdy nie straciła tej dziecięcej radości którą masz w sobie. Żebyś potrafiła godzinami analizować dlaczego porcelanowy grzybek nie kula się po podłodze tak samo jak czerwona bombka z brokatem. Żebyś zatrzymała w sobie dziecko.
Sobie w te Święta chciałabym życzyć umiejętności zapamiętywania momentów. Zwłaszcza tych z tobą. Kocham cię nad życie i życzę ci najpiękniejszej gwiazdki.