Justyna jest kosmetyczką. Długo pracowała w zawodzie, miała liczne grono stałych, zadowolonych klientek, więc z pomocą męża 6 lat temu otworzyła własny gabinet kosmetyczny w centrum Warszawy. Pomysł ten był strzałem w dziesiątkę, aktualnie salon prosperuje naprawdę nieźle, więc Justyna stale inwestuje w sprzęt, szkolenia dla pracowników i rozszerza zakres usług.
Ładna mama
Najlepszą wizytówką swojego interesu jest jednak ona sama. To piękna i zjawiskowa kobieta, choć w połowie sztuczna. Fakt, makijaż permanentny wygląda bardzo naturalnie, ale piersi już niekoniecznie. „Robiłam je bardzo dawno, zaraz po ciąży. Wtedy moda była trochę inna. Teraz wybrałabym mniejsze implanty, chociaż te wcale nie są najgorsze. Zdziwiłabyś się, jakie kobiety chcą mieć cycki” – komentuje swój wygląd.
Robiła już odsysanie tłuszczu (parę lat temu) z ud, a także nieco poprawiła nos. O resztę dba poprzez aktywność fizyczną. Ale nie byle jaką! Chodzi na zumbę trzy razy w tygodniu, a ostatnio zapisała się na pole dance – „To takie seksowne i kobiece! Zawsze marzyłam, by nauczyć się tańca na rurze. Cieszę się, że w obecnych czasach rurka nie kojarzy się już tylko z nocnym klubem. Dzisiaj to niemalże dyscyplina olimpijska!”. Na polce dance zapisała także swoją córkę. Piętnastoletnią.
Początek macierzyństwa
Nie ukrywa, że zawsze marzyła o córce. „Gdyby trafił mi się chłopak chyba próbowałabym do skutku! Nie pasowałoby mi to, bo chciałam mieć jedno dziecko. Jedno, ale zadbane, wykształcone i dopieszczone. No i imię dla dziewczynki miałam wybrane od dziecka”. Oczywiście zwariowała na jej punkcie – sytuacja finansowa na szczęście pozwalała na nieograniczone zakupy. Podejrzewam, że gdyby Julia urodziła się teraz, miałaby założony przez Justynę dziecięcy blog modowy.
Stroiła ją zawsze i nigdy nie żałowała pieniędzy. Pierwsze protesty ze strony córki zaczęły się dopiero, gdy poszła do szkoły. Wcześniej zajmowała się nią sama lub była pod opieką babci. Często zabierała też córkę do siebie do pracy. Koleżanki w wolnej chwili czesały ją i malowały paznokcie. „Trochę ćwiczyłyśmy na niej nasze umiejętności” – śmieje się.
Obdarte kolana
Jakież było jej zdziwienie, gdy Julia przestała nosić sukienki! Nie chciała i już. Justyna doskonale pamięta pewne święta, podczas których córka tak wzbraniała się przed założeniem wybranej przez matkę kreacji, że całą wigilię spędziła (za karę) w pokoju. Nie pomagało stawianie siebie za wzór, ani tłumaczenie, że dziewczynki powinny być kobiece, delikatne, subtelne. Nie, Julia była chłopczycą.
Na przerwach grała z chłopakami w piłkę, po lekcjach to samo. Ciągle wracała z obdartymi kolanami i poobgryzanymi paznokciami. Włosy wiecznie nieumyte, spięte w jakiś kucyk na czubku głowy, spodnie i rozciągnięte koszulki. W szkole żadnych koleżanek. „Pytałam: dlaczego ty się nie kolegujesz z innymi dziewczynkami? To słyszałam, że są głupie. Że z chłopakami jest lepsza zabawa”. Justyna poszła nawet porozmawiać z psychologiem, ale ten uspokoił ją, że to taki wiek i wszystko się zmieni, gdy zacznie dojrzewać i odkrywać swoją kobiecość. I tej myśli się trzymała.
Nastolatka
„No i co? Nic się nie zmieniło. Śmiejemy się czasem z mężem, że oprócz odkładania na studia powinniśmy też zbierać dla niej na operację zmiany płci. Takie nasze żarty, Julka przecież nie ma z tym problemu. Powiedziałaby mi” – mówi z pełną stanowczością. Ale nie dociera do niej, że córka może mieć po prostu taki styl bycia. A może dociera, tylko nie chce tego zaakceptować?
Już piętnaście lat stara się wpoić córce, jak być kobietą. Dodatkowo zapewnia jej nieograniczone możliwości poprawiania swojej urody. „Przecież jej koleżanki dałyby się zabić za taką matkę jak ja. Nie dość, że jestem ładną, elegancką kobietą, to jeszcze właścicielką salonu kosmetycznego. Wszystko ma podane na tacy, a jej się w głowie poprzewracało. Czasem się zastanawiam, gdzie błąd popełniłam.”
Akceptacja
Justyna jest rozczarowana i nie ukrywa tego. Marzyła o córce, by móc robić z nią te wszystkie babskie rzeczy, tymczasem ona jest chłopczycą. Czy kiedykolwiek ją zaakceptuje? Myślę, że nie, choć jej uczucia są dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Dobrze, że jej córka nie jest osobą homoseksualną. Dobrze, że jest zdrowa i ma świetne wyniki w nauce. Inaczej marny byłby jej los.