„Do kościoła to się nie chodzi, ale święta obchodzisz?” – zwykli mawiać znajomi na wieść, że osoba niewierząca celebruje Święta Bożego Narodzenia. Czy słusznie wytykają tu niekonsekwencję? Oczywiście, że nie.
Czy można celebrować Święta Bożego Narodzenia jeśli jest się niewierzącym, a w kościele było się ostatnio cztery lata temu na ślubie kuzyna? To może odwróćmy to pytanie: czy da się ich nie obchodzić? Miasta toną w świątecznych dekoracjach od miesiąca, wolne w pracy, pozamykane sklepy i urzędy, wszyscy udają się do swoich rodzin na święta, nawet ramówki telewizyjne uwzględniają święta. Boże Narodzenie jest wszechobecne i nikt się nie będzie zaszywał w domu z tego powodu. Czy zatem święta są dla niewierzących przykrą koniecznością? Skądże!
Odświętny strój, spotkanie z czasem dawno nie widzianą rodziną, uroczysta kolacja i oczywiście prezenty. Ludzie rozmawiają ze sobą, poświęcają sobie uwagę, nadrabiają zaległości – bo przecież nie widzieli się od dawna, obdarowują się upominkami i są obdarowywani. Uśmiechy dzieci, gdy w progu pojawia się Święty Mikołaj – tym są właśnie święta w ateistycznym domu. Czyli niewiele różnią się od tych, w których na drzwiach rysuje się kredą litery K + M + B.
Idealne święta
Ania zawsze była niewierząca i zawsze lubiła święta. Kiedy została matką, polubiła je jeszcze bardziej. Na początku grudnia w domu pojawiał się świąteczny kalendarz z czekoladkami, ubieranie choinki to był rytuał, w którym uczestniczyła cała rodzina. Wspólnie z mężem i dwójką dzieci piekli świąteczne, cynamonowe ciasteczka, którymi potem obdarowywali innych. Wigilijny wieczór zawsze spędzali w rodzinnym gronie. A kolejne dni to był czas na lenistwo, zabawę z dziećmi i odpoczynek. „Wzięłam ze świąt to, co mi odpowiada i wprowadziłam w moim domu. Jest idealnie!” – wyjaśnia.
Podobnie jest z Anetą. Wspólnie z mężem własnoręcznie przygotowują dla dzieci świąteczne prezenty, by te nauczyły się doceniać cudzą pracę. Zawsze w grudniu całą rodziną angażują się w wybraną akcję charytatywną, by pokazać dzieciom, jak dzielić się z innymi. Bardzo dbają też, by w ich domu była świąteczna atmosfera. Ale nie mówią o narodzinach Jezusa. Są niewierzący.
Ateiści nie tylko się bronią, ale także odbijają piłeczkę. „Mam sporo wierzących znajomych, wytykają mi, że to nie fair. Że wybieram sobie elementy, które mi się podobają, a odrzucam inne. A religia to nie supermarket” – żali się Aneta. „A przecież wielu wierzących nie chodzi na pasterkę, nawet nie chodzi do kościoła. Ot, różni ich ode mnie pusta deklaracja, że należą do kościoła. Ja przynajmniej jestem uczciwa” – kontynuuje.
Pogańska choinka, Mikołaj z reklamy
Nie da się też ukryć, że wiele elementów współczesnych świąt nie ma wiele wspólnego z Pismem Świętym. Ubieranie choinki ma korzenie pogańskie, Świętego Mikołaja w takiej formie, w jakiej znamy stworzyli przed laty twórcy reklam coca-coli. A „tradycyjny” karp pojawił się na naszych stołach w czasie PRL-u, co było efektem planowej polityki władz i dużych ilości tych ryb dostępnych do sprzedaży (i, jak to w PRL-u, braku jakiejkolwiek dla nich alternatywy). Dlaczego więc niewierzący nie mieliby celebrować tych zwyczajów, skoro one niewiele mają wspólnego z religią?
Jednak całkowicie świąt od religii oddzielić się nie da, w końcu to jedne z najważniejszych dni w kalendarzu chrześcijan. „Mój ośmioletni syn po rozmowie z innymi dziećmi w szkole zaczął pytać mnie o Boga, Maryję, Jezusa” – opowiada Patryk, ateista – „Opowiedziałem mu więc kim był Jezus, przecież to postać historyczna. Wyjaśniłem, na czym opierały się jego nauki. Wyjaśniłem też, że niektórzy ludzie wierzą, że Jezus był synem bożym. Mój syn to bystry chłopak, wszystko zrozumiał.” Bo o religii można rozmawiać z szacunkiem z perspektywy racjonalnej, także z dziećmi. „Wychowuję dziecko zgodnie z moimi przekonaniami, kiedy dorośnie, sam zdecyduje, czy chce być ateistą, czy nie.” – dodaje Patryk.
Święta Bożego Narodzenia to bardzo ważne wydarzenie dla chrześcijan. W ich rodzinach święta to po pierwsze pasterka, pierwszego dnia świąt – msza w kościele, modlitwa. A po drugie są oczywiście też czas spędzony z rodziną, tradycyjne potrawy, Mikołaj, prezenty, spokój. A w rodzinach niewierzących uwzględnia się tylko ten drugi punkt. Dla jednych to ogromna różnica, dla innych nieznaczna. Ale z Bogiem lub bez – najważniejsze by święta dawały radość tym, którzy je obchodzą.