Niedzielne przedpołudnie, rodzinny spacer w parku. On prowadzi wózek, ona niesie na rękach rozkrzyczanego malucha. Dwoją się i troją, żeby przestało płakać. Ale ono jest nieugięte. W końcu ona nie wytrzymuje i odkłada krzykacza do wózka i nerwowo - dlatego dość głośno - szepcze „albo śpij, albo przynajmniej przestań ryczeć”!
Znasz ten obrazek?
A jak nie ten to z pewnością jakiś bardzo podobny. Bo dzieci po prostu płaczą. To ich jedyny sposób na zakomunikowanie mamie czy tacie, że coś jest nie w porządku. Ale przecież Twoje wychodzi na spacer przewinięte, nakarmione, odpowiednio ubrane. Co więc jest nie tak? Najgorsza jest właśnie bezsilność i niepewność – nigdy nie wiesz, czy podczas kolejnego spaceru Twoja pociecha nie urządzi histerii bez powodu? Pewnie jakiś powód ma, tyle tylko, że trudno go rozszyfrować.
„Urodziłyśmy z moja przyjaciółką prawie w tym samym czasie – opowiada Weronika – obie mamy fantastycznych synów. Często spotykamy się, by chłopcy mieli kontakt ze sobą. Naturalnie chodzimy też razem na spacery, choć przyznaję, że uwielbiam spędzać z nimi czas ale wspólne wyjścia to czasem męczarnia dla mnie, a co dopiero dla Juli.
Jej syn ma chyba alergię na wózek
Po kwadransie spacerowania zaczyna się dramat. Najpierw płacz, potem krzyk, aż biedny nie może złapać tchu. Jula na co dzień jest spokojną osobą, ale widzę jak czasem brakuje jej sił. Nie raz już biedna szła z małym na rękach pchając wózek drugą. Jest coraz zimniej, kombinezony, kurtki – to nie ułatwia sprawy. Poza tym chłopaki już trochę ważą. Obserwuję ja i widzę jak czasem się poddaje. Ze łzami w oczach uspokaja syna. Innego dnia traci cierpliwość i słyszę jak szeptem ale dość głośno zdarza jej się rzucić mięsem. Chciałabym pomóc, ale nie mam jak.
Hanka, mama 7 miesięcznego Mikołaja opowiada, że jej syn też nie należy do najspokojniejszych. W domu to pogodny i rozbrykany dzieciak, ale na spacerach dostaje szału. „Dwa razy udało mi się rozgryźć przyczynę jego histerii. Raz jak zaczął siadać a jeździliśmy jeszcze w gondoli. Drugi raz, kiedy przytrafił się nam pieluszkowy wypadek. Pozostałe ‘razy’ to dla mnie wielka niewiadoma. Staram się trzymać emocje na wodzy, ale kilka razy zdarzyło mi się krzyknąć na Mikołajka. Wracałam do domu i płakałam pół nocy. I choć za każdym razem powtarzam sobie, że on nie jest niczemu winien, są takie dni, że nie potrafię nad sobą zapanować. Mam ogromne wyrzuty sumienia, zaraz myślę sobie że się nie nadaję i jestem najgorszą mamą na świecie. Dlaczego inne dzieci mogą fajnie bawić się na spacerach a dla mojego syna to taka kara?”
Dlaczego dzieci płaczą na spacerach? Na to pytanie nie znajdziemy chyba odpowiedzi, możemy jednak wyeliminować kilka potencjalnych przyczyn płaczu.
1. Odpowiednia pora na wyjście z domu. Dla każdego będzie inna, ale warto tak zaplanować spacer, by pasował do rytmu dnia malca. Jeżeli twoje dziecko histeryzuje warto zaplanować wyjście z domu w czasie jego drzemki. Dla dziecka ważne są stałe punkty dnia, rytuały i przyzwyczajenia. Dzięki temu czuje się bezpiecznie. Nie dajmy się oczywiście zwariować. Jeśli mamy w planie jakieś zaplanowane wyjścia czy wizyty nie rezygnujmy z nich. Może się okazać, że tak zafascynują malucha, że zapomni o płaczu.
2. Właściwy strój. Nawet jeżeli po wyjściu z domu wydaje ci się, że jest ok w trakcie spaceru sprawdź, czy dziecku nie jest za ciepło lub za zimno. Pamiętaj, że najlepiej dotknąć karku malucha. Dobrym rozwiązaniem jest ubieranie malca „na cebulkę”, w ten sposób najłatwiej zareagować. Warto mieć w koszu od wózka dodatkowy kocyk – to praktyczniejsze niż np. dodatkowa bluza. Pamiętaj też, że strój dla dziecka musi być wygodny – małego człowieka może irytować brak swobody ruchów w zbyt przylegającym kombinezonie.
3. Nagłe wypadki – takie jak np. przemoczona pieluszka mogą psuć maluchowi przyjemność ze spaceru. Upewnij się, że nie w tym leży przyczyna nerwów młodego człowieka. Awaryjnie spakuj do torby jakąś drobną przekąskę i coś do picia – może to załatwi problem. Czasem pomaga smoczek, więc jeśli go używacie miej was ulubiony egzemplarz w pogotowiu.
4. Rozmowa z pociechą. Tłumacz dziecku to co Was otacza. Być może twoje dziecko po prostu się nudzi! Spacer to też doskonały moment i okazja do nauki nowych rzeczy. Jeśli spacerujecie z gondolą dodatkową atrakcją mogą być zawieszone przy budce kolorowe zabawki. Dziecko zazwyczaj chętnie wyciąga dłonie do poruszających się elementów – na pewno będą dla niego atrakcyjniejsze niż niebo.
5. Zmiana otoczenia. Może warto na chwilę wyjść z wózka jeśli pogoda i warunki przyrody na to pozwolą. Można pokazać malcowi park z perspektywy huśtawki a jeśli nasze dziecko już chodzi pozwolić mu pospacerować po parku na własnych nogach – może jeśli maluch się zmęczy to później będzie spokojny?
6. Wyeliminowanie innych przyczyn płaczu. Być może dziecku przeszkadzają promienie słońca, które wpadają do wózka. A może właśnie zaczyna ząbkować. Zanim zaczniesz panikować i denerwować się niepotrzebnie upewnij się, czy dając malcowi gryzak nie rozwiążesz problemu wózkowej awantury.
„Najgorsze są spojrzenia innych i złośliwe komentarze – przyznaje Hanka – zwłaszcza osób, które nie mają dzieci. Albo starszych ludzi. Że robię źle, że tak nie powinnam, że pewnie mały jest głodny, zmęczony, nieszczęśliwy. Czasem mam ochotę wrzasnąć na tych wszystkich ludzi, żeby dali mi spokój. Rozumieją mnie tylko inne spacerujące z wózkami mamy. To takie niepisane, nieme zrozumienie”.
„Dla mnie najgorsze są rozmowy w rodzinie – wyjaśnia Zuza, mama 4 miesięcznej Zosi – mieszkamy wspólnie z teściami. Czasem wracam ze spaceru wykończona i zapłakana i wtedy się zaczyna. Najczęściej słyszę, że przesadzam i na pewno nie jest do końca tak jak mówię. A skoro nie umiem sobie poradzić to może powinnam zatrudnić nianię. Teściowa przecież nie pomoże. A mój mąż milczy, bo przecież jego ze mną nie ma. Dlatego czasem swoim nerwom po spacerze daję ujście krzycząc na niego. Ale Zosia to słyszy, bo przecież jest zawsze gdzieś obok. Wiem, że to nie fair, ale przyznaję, że sobie nie radzę. On pracuje dla Nas i rzadko zabiera małą na spacer, bo po prostu nie może. Ale jak już mu się zdarzy to się reflektuje i staje po mojej stronie”.
„Boję się – mówi Hanka – że Miki to zapamięta. Nie konkretnie, ale że zostanie mu w pamięci jakiś taki wycinek, obrazek mamy wrzeszczącej na niego. Nie jestem taka na co dzień, tylko czasem brakuje mi sił. To takie błędne koło. Jak ja się denerwuję, to Miki to czuje i płacze. A mnie jego płacz nakręca jeszcze bardziej. Więc biegnę do domu. I zero frajdy ze spaceru. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Ale nie wiem, czy zdecyduję się na rodzeństwo dla małego. Choć taki był plan, na samą myśl o tym, że miałabym przechodzić przez ten koszmar drugi raz już mi się odechciewa”.