Mama naszego partnera – wspaniała i uczynna przed ślubem, a tuż po nim – rywalka żony i pogromczyni męża. Ile w tym prawdy? To wszystko pewnie zależy od konkretnego przypadku, jednak słynne dowcipy o teściowych nie biorą się znikąd.
Gdyby kiedyś powstał przewodnik po małżeństwie pewnie więcej niż jeden rozdział poświęcony byłby relacjom z teściami. Może stamtąd dowiedziałybyśmy się jak być sprytnymi synowymi? Jednak choć każdy człowiek jest inny, każdy związek jest inny - niektóre cechy teściowych są wspólne. Jak sobie z nimi poradzić? Nasi bohaterowie podpowiadają jak uporali się z nieprzychylnie nastawionymi „mamusiami”.
Joasia: akceptuj wady – przeciwstawiaj im zalety
Nie jestem dobrą kucharką. Nigdy nie pociągało mnie stanie w kuchni, a potem zmywanie garów. Mój mąż z kolei twierdzi, że przygotowywanie obiadów go relaksuje, a najlepszą nagrodą dla niego jest fakt, że zjadamy z córą wszystko z apetytem. Co z tego, skoro przy każdym niedzielnym obiedzie słyszałam, że co to za żona, która nie potrafi ugotować rosołu. Że domowe obiady są najważniejsze a rolą kobiety jest zapewnić mężczyźnie strawę, skoro on poświęca czas i siłę na zapewnianie nam wszystkiego innego. I jak chcę wychować córkę, skoro nie umiem nauczyć jej podstawowych rzeczy.
Zajęło Nam to kilka lat, ale udało się wypracować pewien system. Mój mąż zamiłowanie do gotowanie ma po swojej mamie, dlatego albo jeździmy na niedzielne obiady do mamy, albo mój luby przygotowuje coś u Nas, poprzedzając gotowanie wcześniejszą konsultacją z rodzicielką. Wiem, że nie jestem w stanie zmienić jej przekonać, że bez umiejętności przyrządzenia rosołu da się szczęśliwie żyć, a po to są knajpy z dowozem jedzenia do domu, żeby z nich korzystać, jednak nauczyłam się właściwie reagować na te komentarze. I (zgodnie z prawdą) komplementować jej obiady. Ponieważ mama naprawdę dobrze gotuje, przymykam oko na jej złośliwości. Nieskromnie dodam, że jestem łasuchem i uwielbiam eksperymentować ze słodkościami. Na szczęście mama też kocha słodycze, więc po pełnym emocji obiedzie zawsze zakopujemy topór wojenny przy kawie i ciastku.
Mila: bądź kreatywna, skręcaj temat
Opowieści o jej synku słyszę przy okazji każdej wizyty. Zazwyczaj te same. W zależności od tego na jakim etapie rozwoju był nasz syn zmieniały się. Nie na tyle jednak często, by nie mieć ich dość. Najpierw na tapecie było szerokie pieluchowanie, potem ząbkowanie. A jak Adam to to, a jak Adam tamto. Zrób tak, ja tak robiłam z Adamem. Mogłabym wymieniać bez końca.
Czasem aż mnie ponosiło, ale na szczęście mój mąż – najbardziej opanowana osoba jaką znam nauczył mnie „skręcać temat”. Teraz kiedy po raz setny słyszę „A kiedy Adam ząbkował” natychmiast dopytuję. Dzięki temu udaje mi się pokierować rozmowę na nieznane mi jeszcze tory i dowiedzieć się po pierwsze czegoś co mnie zainteresuje, a po drugie czegoś, czego jeszcze nie wiem o moim Adamie.
…ale nigdy nie rób tego w taki sposób, żeby teściowa poczuła się obrażona. Moja teściowa ma niestety tendencje do obrażania się i „strzelania fochów”, kiedy coś idzie nie po jej myśli. Jeżeli podejmujemy decyzję, która jej nie odpowiada potrafi się do nas nie odzywać albo wręcz przeciwnie – dzwonić co chwila i tłumaczyć dlaczego popełniamy błąd. Nie muszę chyba dodawać, że najczęściej są to sprawy, które w ogóle jej nie dotyczą. Czasem jest tak, że telefony muszę odbierać ja, bo zawinił mój mąż. Decydując się na Opla, a nie na Volvo. A przecież Volvo bezpieczniejsze dla dzieci.
To najgorsze dla mnie – stawać między młotem a kowadłem i łagodzić spory. Ale nauczyłam się, że warto tłumaczyć, wyjaśniać, nie dać się złamać. To Nasze życie, nasze decyzje, nasze ewentualne błędy. Po jakimś czasie emocje opadają i mama zawsze przyznaje, że podziwia Nas za to, że zawsze stajemy za sobą. Rozumiem ją i wiem, że chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Chcę, żeby wiedziała, że jej syn żyje boku osoby, która go szanuje i kocha. Ale przyznaję bez bicia, że czasem po prostu wyłączam telefon...
Sylwia: rozmawiaj i nie chowaj głowy w piasek
Wypracowaliśmy z Maćkiem taką zasadę – mówimy sobie o wszystkich sytuacjach, które nam się nie podobają o wszystkich problemach z teściami i prosimy się wzajemnie o opinie na różne tematy. Uzgodniliśmy, że najpierw dyskutujemy o jakimś problemie we dwoje – to pomaga Nam zrozumieć niektóre rzeczy i spojrzeć na zagadnienie z innej perspektywy. Później rozmawiamy z rodzicami – moderatorem dyskusji jest zawsze to z nas, którego rodziców problem dotyczy. Moim ja wyjaśniam nasze wątpliwości – Maciek rozmawia ze swoimi.
Nauczyliśmy się, że narzekanie za plecami, denerwowanie się na (zwłaszcza) nasze mamy nam nie pomaga. Wiosną będziemy mieli dziecko i nie potrzebujemy dodatkowego stresu w postaci kiepskich relacji z rodzicami. Dlatego dopóki sprawy nie są wyjaśnione to nie odchodzimy od stołu.
Olka: miej zasady i się ich trzymaj
Oboje mamy tylko mamy, obie mieszkają daleko. Dopóki byliśmy we dwoje wszystko było ok. Od kiedy mamy córkę wszystko zostało przewrócone do góry nogami. Z własną mamą jest prościej – mogę powiedzieć jej wprost o co mi chodzi. Znamy się od lat, więc łatwo jej zrozumieć niektóre rzeczy. Ale z teściową jest inaczej.
Kiedy teściowa przyjeżdża w odwiedziny ciągle mnie poucza, poprawia i podważa mój autorytet. Nasz córa jest jeszcze mała, ale chcę ogarnąć temat nim dorośnie i zacznie to zauważać. Nosi dziecko, choć prosimy ją, żeby tego nie robiła. Jest u nas raz na 2 miesiące i twierdzi, ze może bo jest stęskniona. A my później nie możemy małej oduczyć.
Ale są pewne granice, których nie pozwalam przekroczyć, choć nie raz już zdarzało się, że jedna z Nas zamykała się w łazience z płaczem. Ale wiem, że tak trzeba. Że nie mogę dać się złamać, bo zgodnie z zasadą, jak dam palec, to będę musiała dać rękę.
Filip: odetnij pępowinę
Mam tylko mamę. Przez pewien czas, kiedy chorowała mieszkałem z nią. Przyzwyczaiła się do tego, że jestem na każde jej zawołanie i pomogę o każdej porze dnia i nocy. Dlatego nawet kiedy się ożeniłem, nie przestała dzwonić i wymagać – sam przyznaję, że po ślubie przybrało to formę roszczeń a nie próśb. I mimo, że mieszkam prawie 70 km od niej potrafi ściągnąć mnie do siebie tylko po to, by przenieść kredens z pokoju do kuchni.
Mama Magdy z kolei mieszka trzy ulice dalej. Kiedy byliśmy narzeczeństwem odwiedzała Nas rzadko, zazwyczaj umawialiśmy się na wizytę ze sporym wyprzedzeniem. Po ślubie jednak zaczęła bywać prawie codziennie, o różnych dziwnych porach, bez zapowiedzi. A to przyniosła obiad, a to wpadła, żeby wspólnie obejrzeć serial, a to coś tam jeszcze innego.
W końcu nie wytrzymaliśmy. Każde z Nas zarówno ze swoją mamą jak i teściową. Zaprosiliśmy je na kolację i powiedzieliśmy co nas gryzie. O dziwo obyło się bez płaczu i nerwów i… pomogło!
Daria: znaj własną wartość
Moja teściowa jest niestety typem „krytykantki”. Krytykuje dosłownie wszystko. Perfum, jakich używam, tego, że kupiłam mężowi za drogą koszulę. Nie podobają jej się kolory ścian w Naszym salonie, mimo, że w swoim mieszkaniu ma podobne. Źle przyrządzam ryby, za szybko jeżdżę samochodem i nie mam gustu literackiego.
Na początku mojej znajomości z Przemkiem bardzo się tym wszystkim przejmowałam. Bardzo chciałam, żebyśmy się dogadały, żeby było miło. Ale zawsze trafiała w przysłowiowy „punkt” twierdząc, że to przecież nie złośliwe, że to dla mojego dobra. Że zmieniając perfumy będę się czuła młodsza. To właśnie przelało czarę goryczy. Od tej pory przestałam udawać, że jej komentarze mnie nie ruszają i że nie jest mi przykro. Szczerze mówię, żeby mnie nie krytykowała, bo to tylko Nas od siebie odsuwa. Przemek też często z nią o tym rozmawia. Choć teściowa twierdzi, że się stara, na razie efektu nie widać. Choć rzeczywiście wiele kąśliwych uwag formułuje uprzejmiej. Ja jednak czuję się zdecydowanie lepiej od kiedy odważyłam się mówić o tym co mi przeszkadza. I przynajmniej między mną a Przemkiem jest klarowna sytuacja. Teściowa za mną nie przepada – nie musi. Ja za nią też nie. Obie jednak odnosimy się do siebie z szacunkiem. To niepodlegające dyskusji minimum.
Czy jest jakiś uniwersalny klucz by dogadać się z teściową? Chyba każdy musi znaleźć własny. Ale jak się okazuje – da się. Trzeba tylko chcieć. Bo choć w każdej legendzie czy stereotypie jest choć ziarnko prawdy, wiele z nich na pierwszy plan wysuwa tyko negatywne cechy. A przecież Nasze mamy i teściowe mają też wiele zalet. Wystarczy poświęcić chwilę czasu i ich poszukać. To będzie uczciwe - końcu sami nie jesteśmy idealni…