Niektórzy mówią, że pedantyzm to taki chorobliwy perfekcjonizm. Inni, że to po prostu nerwica natręctw i trzeba ją leczyć. Życie z człowiekiem owładniętym manią czystości do najprostszych nie należy. Czy niektóre rzeczy powinniśmy po prostu zaakceptować? A może z nimi walczyć? Albo odejść, nie podejmując próby walki?
-Wiesz, rozwodzę się z Krzyśkiem – powiedziała Sylwia. Rozwód? - nie mogłam uwierzyć. Do głowy przyszło mi jedno tylko słowo: „zdrada”. On? A może ona?
-Nie wiem tylko co mam napisać w pozwie. Że przesadnie dbał o dom? Brzmi dość zabawnie – uśmiecha się Sylwia. - No nie patrz tak na mnie. Krzysiek jest strasznym pedantem. Nie zauważyłaś tego nigdy? Serio?
Serio. Nie zauważyłam. W ich domu faktycznie zawsze było czysto, ale czy to źle? Krzysiek latał ze ścierką i wycierał, gdy coś się rozlało. Ale to przecież też normalne.
-Zawsze był czyściochem. Imponowało mi to, fajnie jest przecież mieć zadbanego faceta. A że odkurzał każdego dnia? Że co chwila mył blat w kuchni, mimo że smugi już dawno na nim nie było? Każdy ma przecież jakieś dziwactwa. I wiem, powiesz pewnie: „widziały gały co brały”. Trudno się nie zgodzić – zdradza Sylwia.
Pedant to „człowiek przesadnie dokładny, przywiązujący zbyt dużą wagę do porządku”. To definicja zaczerpnięta ze „Słownika języka polskiego”. Słowo „zbyt” dla osoby, która żyje z pedantem, może wydawać się dość zabawne. - Raczej zamieniłabym je na „ogromną”. Tak, to właściwe słowo – twierdzi Sylwia. Po kilku przegranych bitwach, poddała się.
-Jego nadmierne dbanie o porządek przeszkadzało mi zawsze, ale starałam się je zaakceptować. Na początku nawet trochę mnie śmieszyło, ale związek to kompromis, więc próbowałam się podporządkować. Myślałam, że z czasem i on odpuści. Nie odpuścił. Mam wrażenie, że nigdy nie było tak źle, mam wrażenie, że jego pedantyzm każdego dnia przybiera coraz ostrzejsze formy – opowiada Sylwia.
Pan idealny?
Koszule powieszone kolorystycznie, idealnie wyprasowane. Skarpetki dobrane w pary mają swoją własną półkę. Podobnie krawaty, poszetki i spinki do mankietów. Wszystkie te rzeczy mają swoje miejsce, a ułożone są od najciemniejszych do najjaśniejszych. Modyfikacje nie są przewidziane. - To jego szafa, więc akceptowałam jego dziwactwa. Przestałam dotykać jego rzeczy, gdy pewnego dnia „strzelił focha” bo do szafy powiesiłam koszulę niedokładnie wyprasowaną. Nie odzywał się do mnie przez 2 dni – opowiada Sylwia. Co jeszcze robi Krzysztof?
-Odkurza. Każdego dnia. Mówi, że musi, że to dla naszego dobra. Żebyśmy nie musieli wdychać szkodliwego kurzu. Przed odkurzaniem oczywiście ściera wspomniane wcześniej kurze. Dwa razy dziennie dokładnie szoruje łazienkę. Nie używa do tego specyfików zakupionych w sklepie, bo twierdzi, że są za słabe. Sam przyrządza „magiczne mikstury”, którymi smaruje wannę, prysznic i toaletę. Nie położy się spać, gdy wszystkie naczynia nie są umyte. Czasem mam wrażenie, że chce wyrwać mi kubek z ręki bo boi się, że go nie umyje. Wszystko, naprawdę wszystko w naszym domu ma swoje miejsce. Nawet czajnik ustawiony musi być pod odpowiednim kątem – dziubkiem w prawo – twierdzi Sylwia.
I dodaje: - Wyobrażasz sobie, że gdy poszliśmy do restauracji, Krzysiek wyciągnął z torby talerze i sztućce, poszedł do toalety i przy użyciu płynu do mycia naczyń (również wyjętego z torby) umył je, a potem podał kelnerowi z prośbą, aby to właśnie na nich podano nam posiłek? Byłam w szoku. Nie pierwszy raz byliśmy w restauracji i nigdy wcześniej się tak nie zachowywał.
- To wszystko jeszcze jakoś mogłabym zaakceptować. Ale gdy zobaczyłam jak traktuje naszych gości, nie wytrzymałam. Urządziliśmy małą imprezę, aby świętować moje urodziny. Zaprosiliśmy kilka najbliższych osób. Już przy drzwiach Krzysiek poprosił ich, aby zdjęli buty. Potem wręczył im małe szczoteczki z prośbą, aby trochę je otrzepali. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Szybko powiedziałam, że to taki żart i wyrwałam je z ich rąk. Krzysiek tego wieczoru już się do mnie nie odezwał. Ale to jeszcze nie wszystko. Gdy któryś z naszych znajomych opuszczał toaletę, Krzysiek wbiegał tam (tak, wbiegał to właściwe słowo) i ją mył. Impreza dość szybko się skończyła, a kolejne urządzałam tylko pod nieobecność mojego męża. Wstydziłam się jego zachowania.
Sylwii czerwona lampa zapaliła się już kilka lat temu. Próbowała rozmawiać, tłumaczyć, wyjaśniać. I choć Krzysiek obiecał, że się zmieni – nigdy tego nie zrobił. Nigdy nawet nie próbował. Sylwia ciągle słyszała: „robie to dla naszego dobra”. To „dla naszego dobra” doprowadziło do tego, że ich małżeństwo istnieje już tylko na papierze.
-Próbowałam nawet zaciągnąć go do terapeuty, żeby przejrzał na oczy, żeby zrozumiał. On jednak nie widzi problemu, nie chce go zobaczyć. Wiem, że jest chory. Wiem, że potrzebuje pomocy i chcę mu pomóc. Nie wiem tylko jak mam go do tego przekonać?
Pedantyzm, jako przejaw perfekjonizmu, jeśli nie przekroczy pewnej niebezpiecznej granicy i jeśli mieści się w granicach zdrowego rozsądku, może być czymś dobrym. Pozwala prowadzić uporządkowane, dobrze zorganizowane życie. Łatwo jednak zatracić się w tej przesadnej „czystości” i poważnie skomplikować życie swoje i swoich bliskich.