Żyjemy w XXI wieku, czas skończyć z zaściankiem i ludowymi zabobonami! Ale... skoro czerwona kokardka w niemowlęcym wózku, to po prostu czerwona kokardka, może warto ją mieć. Skoro nic nie zmienia, to może nie warto zrywać z tradycją? Na wszelki wypadek, po prostu dmuchamy na zimne, bo oficjalnie niewielu rodziców przyzna się, że w ogóle zwraca uwagę na przesądy. Zwłaszcza te, dotyczące niemowląt. A prawda jest taka, że ze świecą można szukać noworodka ubranego na czarno.
Wyśmiewane, wykpiwane, ale pewnie po cichu analizowane. Bo może coś w tym jest? Matka, babka, ciotka – wszystkie przestrzegają. Dlaczego? Bo ich matki, babki i ciotki też przestrzegały. Bo kiedyś ktoś coś usłyszał, więc nie dyskutuj, tylko przypinaj tę czerwoną kokardkę…
Skąd się wzięły?
Przede wszystkim z wiary w istnienie związku przyczynowo-skutkowego między zdarzeniami, zakorzenionej w tradycji i kulturze. I – co charakterystyczne dla wiary – pozbawionej racjonalnych podstaw i niemożliwej do weryfikacji. Nasze prababki, przekonane o istnieniu mocy nadprzyrodzonych, które mogą sprowadzić na dziecko nieszczęście lub ustrzec go przed nim, wiązały przy wózkach czerwone wstążeczki. I my też wiążemy. I robimy całą masę innych rzeczy „na wszelki wypadek”. Może w takiej sytuacji warto byłoby chociaż sprawdzić jaki demon dzięki nim nie dopadnie naszego dziecka?
Szczyt góry lodowej
I niewątpliwy hit, a mianowicie wymieniona wcześniej kilkukrotnie czerwona kokardka. Rzadko który wózek ze śpiącą dziewczynką w środku, jest nie ma. Ktoś przecież mógłby spojrzeć i rzucić urok, sprowadzić chorobę, albo co gorsza śmierć. Na to żadna mama ani babcia się nie zgodzą. Czerwona kokardka odstrasza wszystkie demony i zapewnia życie w szczęściu i dostatku.
Ale na pytanie dlaczego kokardka?
I dlaczego czerwona? Otóż zły człowiek (pewnie chodziło o zło w ogóle, ale uprośćmy nieco) zbliżając się do dziecka najpierw zauważy kolor czerwony. To sprawi, że negatywna energia którą nosi w sobie zostanie uwolniona i gdy spojrzy na malca to nie będzie miał ani chęci ani możliwości by go zauroczyć. Proste. A kokardka – pewnie tak było ładnie. Jeszcze jedno – co z chłopcami?
Oszukać przeznaczenie
Siły nieczyste mogą także zaatakować malucha, który dopiero wraca ze szpitala do domu. W tym celu nie należy przenosić go przez próg. Wedle wierzeń bowiem, dziecko nieochrzczone nie jest chronione przed siłami nieczystymi czekającymi na niego w domu. Za czasów naszych prababć oszukiwano więc demony i noworodka wnoszono do domu przez okno. W ten sposób rodzina miała pewność, że „nikt” nie zauważy zmiany liczby domowników. Dzisiaj chyba jest nieco trudniej. Zwłaszcza rodzicom, którzy nie mieszkają na parterze… Warto, aby mieszkańcy wyższych pięter wiedzieli, że jest jeszcze jeden sposób na oszukanie złych mocy – można dziecko przebrać. Podobno niektóre prababcie również uznawały tę formę za prostszą niż wnoszenie dziecka przez okno.
Gdy dziecko już było w domu, ukryte przed demonami, należało uważać na ewentualne wyjście z nim na zewnątrz. Wierzono, że nie powinno wychodzić z domu, dopóki dziecko nie zostanie ochrzczone. Złe moce mogłyby bowiem „zaatakować” bezbronne maleństwo i przeciągnąć na swoją stronę. Dziecko bez chrztu nie miałoby szans się przed nimi obronić. Strzeżcie się wiec aktywni rodzice!
Brakuje mi jeszcze…
Kompletna wyprawka dla noworodka to spokojny sen przyszłej mamy. I część radosnego oczekiwania na nowego członka rodziny. Może dlatego warto ominąć przesąd „wyprawkowy” szerokim łukiem? Ostrzega on przyszłych rodziców, że zbieranie niezbędnych dla dziecka artykułów może skończyć się stratą ciąży albo ciężką chorobą u dziecka. Żyjemy w całkiem niezłych czasach jeśli chodzi o dostęp do medycyny, więc jeśli skręcone niemowlęce łóżeczko wyeliminuje odrobinę stresu w tym wyjątkowym czasie, to chyba warto się zastanowić. Chyba, że czujecie się swobodnie robiąc zakupy „na ostatnią chwilę”.
To tylko kilka przykładów – w obiegu ludowym funkcjonuje niezliczona ilość przesądów. Niektóre mają kilka wariantów. Większość sprowadza się do tego, że możesz sprowadzić na swoje dziecko (mniej lub bardziej świadomie) chorobę lub śmierć. W najlepszym wypadku tylko nieszczęście. Czy chrzest załatwia sprawę? Temat pozostawiam otwarty.
Myślmy racjonalnie. Bo choć kokardka maluchowi nie pomoże, to też nie zaszkodzi. A jeśli może uspokoić babcię czy ciocię to może nie warto rozdmuchiwać sprawy tylko najzwyczajniej w świecie ją wywiązać? Albo zawiesić cokolwiek czerwonego. Natomiast wiara w to, że dopóki dziecko nie potrafi mówić, nie ma sensu nic mu tłumaczyć może odbić się niekorzystnie na rozwoju malca. Dawniej uważano bowiem, że wyznacznikiem dojrzałości człowieka jest jego umiejętność samodzielnego poruszania się i wypowiadania słów. Na szczęście słowo klucz w poprzednim zdaniu to właśnie „dawniej”.
Ale – tak zupełnie na wszelki wypadek i dmuchając na zimne – aby zrzucić urok z dziecka należy przeciągnąć je przez spódnice. Jak to zrobić? O to już trzeba zapytać babcię.