Pamiętam pewne detale ze swojego dzieciństwa – przedszkole, do którego chodziłam niechętnie, czepiając się ogrodzeń po drodze wszystkimi możliwymi kończynami, a także zapach kaszy gryczanej trzymanej przez babcię pod kołdrą, by była ciepła na obiad. Pamiętam smak budyniu z żółtka i kisielku z soku wiśniowego, a nawet ten cholernie gryzący sweter z wełny, który musiałam mieć na sobie podczas przedstawienia.
„Moja stawiała mi bańki i wiecznie poiła jakimiś miksturami przeciw wszelkim chorobom” – wspomina K. gdy podczas jednego z babskich wieczorów (w ramach akcji „Matki Mają Wychodne”, organizowanej pod patronatem naszych mężów), gdy zeszłyśmy na temat babć.
Moja matka mi nie pomaga! Wspominki właściwie zaczęły się od rozżalonej W, która w końcu powiedziała głośno co sądzi na temat swojej matki – „Myślałam, że jak urodzę dziecko, to ona mi pomoże. Przecież sama mi opowiadała, jak to odżyła na nowo, kiedy troszkę mnie odchowała i wróciła do pracy i życia towarzyskiego. Mówiła, że zostawiała mnie z bratem u dziadków co jakiś czas, a ona z tatą chodziła na prywatki”. Ale imprezy W. nie w głowie. Ona potrzebuje pomocy, gdy F. znowu jest chory i musi brać w pracy zwolnienie. Problem w tym, że i babcia zwolnienia w biurze brać nie chce.
Moja matka w ogóle nie czuje się babcią Na to szybko odezwała się J, bo i ona ma pewne zastrzeżenia – „Moja matka w ogóle nie czuje się babcią, ma 52 lata, ubiera się dość młodzieżowo. Choć wnuka sprawiłam jej 3 lata temu, do niej chyba nadal nie dotarło, że została babcią. Fajnie jak wpadniemy co jakiś czas na obiad, ale żeby zabrać M. na weekend do siebie to nie.”
Im dalej, tym lepiej! Wszystkie zgodnie przyznałyśmy, że nasze babcie były niezastąpione – od rana do wieczora zajmowały się wnukami, podczas gdy nasze matki dzielnie pracowały w zakładach pracy. Większość z nich wraz z pojawieniem się wnuka przechodziła na wcześniejszą emeryturę… i właściwie prowadziły domostwa swoich córek i synowych.
Gdzie się podziały prawdziwe babcie? Dawna babcia w ciągu dnia potrafiła ugotować obiad (a nawet rosół z gołębia dla chorego wnuka!), zrobić pranie, uprasować, zrobić na szybko jakiś fikuśny szaliczek na drutach, pocerować skarpetki, przyrządzić na życzenie kogiel-mogiel i jeszcze nauczyć kilku wierszyków. Następnego dnia znowu to samo plus dla odmiany pierogi na obiad, a na deser pączki z domową konfiturą z róży.
W dzisiejszych czasach młode matki nie mają łatwo. Decyzję o posiadaniu dziecka odkładają najczęściej z powodu niestabilnej sytuacji zawodowej i finansowej. Wszyscy wiemy, że o pracę dzisiaj ciężko. A znalezienie takiej, gdzie mamy gwarantowaną umowę o pracę często graniczy z cudem. Do tego dochodzą jeszcze kredyty i wyścig szczurów. Praca niepewna, o żłobek ciężko, prywatne placówki za drogie i do tego jeszcze nawet na babcię liczyć nie można.
Dzisiaj rzadko która babcia w wieku 55 lat może zrezygnować z pracy i wychowywać wnuki. Inna sprawa, że pozostałe po prostu nie chcą, bo czasy są inne. Bo można poznawać świat, rozwijać się, mieć ciekawą i satysfakcjonującą pracę zawodową. Bo można być aktywną kobietą do późnego wieku.
I te nasze matki, które krytykują nas – współczesne kobiety, żony za to, że jesteśmy wygodne, wcale nie są lepsze! Bo i po co lepić pół dnia pierogi, jak można dziecku zamówić pizzę lub kupić gotowe w garmażerce za rogiem („są jak domowe, mówię ci!”)? Czy robią na drutach gryzące czapki i szaliki? A może opowiadają bajki z pamięci? Tak, tak, drogie babcie, Wy też idziecie na łatwiznę.
„Moja matka to nawet nie chciała przewijać i nosić B. Mówiła, że od 25 lat nie miała na rękach niemowlęcia, tyle się zmieniło i ona by już chyba nie umiała zajmować się takim małym dzieckiem” – opowiadała nam Z. Przez pierwszy rok zajmowała się córką sama z mężem, dziadkowie sporadycznie brali wnuczkę na ręce, ale tylko po to, by zapozować do zdjęć, które potem z dumą pokazywali w pracy. Bo jednak duma z wnuków nie przeminęła na przestrzeni lat.
Jakie wspomnienia z dzieciństwa będą miały nasze dzieci? Z czym kojarzyć im się będą dziadkowie? Z wakacjami w Tunezji, skakaniem na trampolinie, colą, chipsami i kinem? Może następnym razem, gdy któraś z nas usłyszy „nie narzekaj, ja to jeszcze pieluchy tetrowe prałam”, powinna odpowiedzieć „a może byś tak makaron zagniotła, co?”.
Cieszymy się, że nasze matki i teściowe są nowoczesne, że możemy z nimi czasem porozmawiać jak z przyjaciółkami. Ale wszystkie zgodnie przyznałyśmy, że chciałybyśmy, aby nasze dzieci miały takie babcie, jakie i my miałyśmy. Z tym zabawnymi przesądami i zabobonami, z wakacjami na wsi, faworkami i tym wszystko, co zaczyna się opowiadać od słów „pamiętam, że moja babcia…”