Nie lubię mojej synowej. Wy, młode matki, żony naszych synów jesteście niewdzięczne i rozkapryszone
List do redakcji
12 listopada 2015, 15:37·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 listopada 2015, 15:37
Moja synowa ma 32 lata, mojego syna poślubiła 4 lata temu i aktualnie mają roczne dziecko – chłopczyka. Nie lubię tej kobiety bardzo, ale zmuszam się do utrzymania poprawnych kontaktów głównie ze względu na wnuka, bo już parę razy pokazała mi, że jak będę się wtrącać, to więcej dziecka nie zobaczę.
Reklama.
Piszę do Państwa, ponieważ parę dni temu moja synowa opublikowała na swojej stronie Wasz artykuł pt. „To nie jest tekst o złej teściowej, ale o życiu z maminsynkiem”. Być może była to aluzja skierowana w moją stronę, a nawet jeśli nie to do wielu innych kobiet, które są matkami i teściowymi jednocześnie.
Wam, młodym dziewczynom - kobietom naszych czasów, wydaje się, że jesteście najwspanialszymi matkami i żonami na świecie. Wychowujecie te swoje dzieci w duchu rodzicielstwa bliskości, dbacie i chuchacie. Godzinami szukacie ekologicznego jedzenia, najlepszych opiekunek, dodatkowych zajęć pozalekcyjnych i we wszystkim wyręczacie swoje dzieci. I Wam się wydaje, że nie wychowacie maminsynków?
Moja synowa ma 32 lata, mojego syna poślubiła 4 lata temu i aktualnie mają roczne dziecko – chłopczyka. Nie lubię tej kobiety bardzo, ale zmuszam się do utrzymania poprawnych kontaktów głównie ze względu na wnuka, bo już parę razy pokazała mi, że jak będę się wtrącać to więcej dziecka nie zobaczę.
Teraz wiem, że nie lubiłam jej od zawsze i intuicja dobrze mi podpowiadała, by namawiać syna do zerwania tej znajomości. On mnie jednak nie posłuchał i teraz może i ma piękną żonę, ale za to pyskatą, niegospodarną, bezczelną i leniwą.
Zaczęło się tak, jak u tej Waszej bohaterki – nie pasowały jej moje kontakty z synem. Janek jest jedynakiem i od dziecka łączyła nas głęboka więź. Spędzał ze mną większość czasu, ponieważ zawiesiłam swoją karierę zawodową i poświeciłam się wychowywaniu dziecka. Ojciec Janka dużo pracował, by zapewnić nam dobry byt, rzadko bywał w domu.
Na studiach i w pierwszych latach pracy mieszkał z nami, a potem przeprowadził się do Andżeliki, która mieszkanie odziedziczyła po dziadkach. Mój syn pierwszy raz mieszkał sam, co w tym dziwnego, że interesowałam się jak sobie radzi? Owszem, przywoziłam im jedzeniem, ale dawałam tyle, by i ona się najadła. Właściwie ich utrzymywałam, bo będąc na targu to i dla nich świeże jarzyny kupiłam i podrzuciłam. Jak w supermarkecie była promocja na papier to i dla nich kupiłam.
Ale ona zawsze była niewdzięczna. Przestali przychodzić na coniedzielne obiady, potem odbierała telefon jak dzwoniłam do syna i mówiła, że śpi, albo gdzieś wyszedł. A to nie była prawda i dobrze o tym wiedziałam. Parę razy rozmawiałam o tym z synem, ale on zawsze ucinał temat. Widziałam też, że był zaniedbany przez nią.
Bo Wy, młode, chcecie chłopaka, który sam wszystko przy sobie zrobi, a to tak nie działa, ale co Wy wiecie w swoim wieku? O mężczyznę trzeba dbać. Andżelika nie gotuje, bo jak mówi – nie lubi i nie umie. Sprząta sporadycznie, często każe to robić mojemu synowi, który wraca po ciężkim dniu w pracy. Jak już posprząta to niech też dzieckiem się zajmie, bo przecież ona jest taka zmęczona. Czym, pytam?
Ja też siedziałam w domu z dzieckiem, gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy i jeszcze musiałam prać zasrane pieluchy tetrowe. A ta ma tak wygodnie – jedzenie ze słoiczka, pieluchy jednorazowe, pomoc swojej matki i jeszcze moja. Za to szacunku brak. I wieczna pretensja do mojego syna, że za mało w domu bywa, że jej nie pomaga, że ona nie ma nawet gdzie wyjść i jest w domu uwiązana.
Płakać mi się chce, gdy muszę oglądać tego mojego chłopca, który całymi dniami wypruwa sobie żyły, by tylko tej dziewusze zapewnić wszystko, tak jest w nią zapatrzony. Teraz nawet nasz kontakt się osłabił, bo szanowna małżonka naśmiewa się z niego, nazywa właśnie maminsynkiem. Bardzo jestem ciekawa na kogo więc ona wychowa swoje dziecko i czy nie uderzy się w pierś jak sama zostanie czyjąś teściową.
Dziecka oczywiście ochrzcić nie chce, bo mówi, że nie wierzy w Boga. To był dla mnie ogromny cios, bo ślub kościelny brali. Zapytałam więc skąd ta zmiana, to mi odpowiedziała, że ślub kościelny to ona wzięła tylko dlatego, że jest ładny, bo sam cywilny to nic szałowego. Nie wiem gdzie mój syn miał oczy.
Dziecko w ogóle wychowuje jak chce, cokolwiek powiem wszystko jest źle. Mówi do mnie bezosobowo – „mamo” nie chce, „proszę pani” głupio, po imieniu to ja nie chcę. Noszę go źle, przewijam źle, przekąski proponuję niezdrowe, tranu się dzieciom nie podaje, smoczków tym bardziej. Ja nawet źle to dziecko bujam w wózku! A to ciekawe, bo jakoś jedno dziecko wychowałam i właśnie go sobie za męża wzięła, wiec jak śmie mi mówić, że robię coś źle? Powinna brać ze mnie przykład i radzić się, gdy tylko potrzebuje pomocy.
Wy, młode matki, żony naszych synów jesteście niewdzięczne i rozkapryszone. Wydaje Wam się, że mając skończone studia, dostęp do internetu czy zachodnich czasopism pozjadałyście wszystkie rozumy. Biada Wam, oj biada.