Takie pytanie zadaje sobie wiele kobiet. Kolejny związek, kolejna porażka, rozstanie, rozwód. „Co jest nie tak? Ze mną? Z nim?” - zastanawiamy się. Mężczyzna, który wydawał się być księciem z bajki, okazał się draniem, alkoholikiem, tyranem, zimnym jak głaz gnojkiem z zaniżonym poczuciem własnej wartości. Trafiamy na takich? Czy może same świadomie ich wybieramy?
Na jednym z kobiecych forów Kasai pisze: „Nie mogę siebie zrozumieć. Zawsze szukałam kogoś, kto będzie mnie cenił i szanował. (…) Teraz pojawił się On. Nie powalił mnie na kolana, nie jestem totalnie zaślepiona, a jednak… (…) Potrafi być miły i potrafi zadbać o mnie (akurat nigdy ślepo nie ulegałam bajerom facetów), ale potrafi też nie odpisywać na sms’y. Zdarzyło mu się nie przyjść bez słowa na spotkanie, na które sam mnie zaprosił. Tak po prostu.”
Przymus powtarzania Jako pierwszy tego określenia użył Zygmunt Freud. Można polemizować z nim w wielu kwestiach, ale psychologowie są zgodni: często wchodzimy w takie związki, które rozczarowały nas już kiedyś, w przeszłości. Dlaczego? Żeby dać sobie, jemu i tej relacji drugą szansę. Wchodzimy w podobny schemat związku, bo mamy nadzieję, że tym razem nam się uda, że drania zmieniamy w idealnego partnera, zapanujemy nad sytuacją i wreszcie będziemy żyły długo i szczęśliwie. Nasza klęska w poprzednim związku nie daje nam spokoju, chcemy się z tego wyzwolić, ale powielamy tylko znany nam scenariusz.
Często powtarzamy też wzorce rodzinne. Wychodzimy za mąż za alkoholika, nieporadnego fajtłapę, którym trzeba się opiekować, zimnego drania, bo taki był nasz ojciec, dziadek itd. Znamy ten scenariusz, mamy przed oczami tę sztukę, którą grali nasi rodzice. Wiemy przecież, jak się trzeba zachowywać w takich sytuacjach, bo już to „przerabiałyśmy” jako dzieci. Nawet jeśli mama nie radziła sobie, to my wierzymy, że przecież sobie z tym poradzimy dużo lepiej. Nam się uda.
Niezaspokojone potrzeby emocjonalne Potrzeby, które wszyscy mamy jako dzieci, nie opuszczają nas także, kiedy stajemy się dorośli. Tak samo potrzebujemy jedzenia, ubrania, schronienia, bezpieczeństwa, miłości i przynależności. Dawniej szukaliśmy ich w domu rodzinnym, dziś w relacji z partnerem.
Jeśli nasza potrzeba bezpieczeństwa była zaspokojona w dzieciństwie przez rodziców, niesiemy ją w sobie przez całe życie. W przypadku zagrożenia, na przykład toksycznego związku, zapala nam się czerwone światełko „Coś jest nie tak! Nie czuję się bezpiecznie w tej relacji! Nie wchodzę w to!”.
Jeśli jednak nigdy tak naprawdę nie wiedziałaś, co to znaczy czuć się bezpiecznie, nie usłyszysz żadnego alarmu. Nic nie zadzwoni. To, co czujesz w toksycznym związku nie odbiega niestety diametralnie od tego, jak czujesz się na co dzień. Nie wiesz, co to znaczy być akceptowaną, kochaną bezwarunkowo. Dlatego częściej możesz wchodzić w związki, które dla innych już na starcie są nie do zaakceptowania.
To samo odnosi się do innych potrzeb, między innymi uznania i szacunku. Jeżeli potrzeby te nigdy nie zostały odpowiednio zaspokojone, nie będziesz miała radaru, który pozwoli ci uniknąć ludzi, którzy nie będą cię szanować, motywować, wspierać. Dopóki nie będziesz świadoma swoich potrzeb, pragnień, tego, czego ty oczekujesz od partnera i związku, dopóki ten schemat będzie trwał.
Co robić? Zacznij myśleć o sobie
Gdy twoja kolejna relacja to pasmo porażek, zacznij wreszcie myśleć o sobie i o tym, co ty czujesz. Nie o partnerze: „Dlaczego on tak postąpił, Dlaczego tak się zachował?”. Zastanów się, co czujesz. Jesteś samotna, wściekła, czujesz się gorsza, niekochana, boisz się?
Według psychologów trzeba te emocje z siebie uwolnić, pozwolić sobie na ich odczuwanie, uświadomić je sobie. Bądź dla siebie dobra i wyrozumiała. Potrzebujesz tego. Nie czekaj aż ktoś inny cię doceni, doceniaj się sama, uwierz w siebie. Nie oczekuj szacunku i miłości od innych, jeśli sama siebie nie lubisz i nie szanujesz.
Jeśli miałaś trudne dzieciństwo, to nie znaczy, że wszystko już jest przesądzone. Możesz zacząć spełniać swoje potrzeby od teraz. Nie śpiesz się w relacjach, pomyśl, czego ty potrzebujesz. Koncentruj się na swoim życiu, celach i planach. Gdy będziesz stała twardo na ziemi, być może unikniesz wchodzenia w związki z obawy przed własną przyszłością (Jak sobie poradzę?), samotnością (Kto się mną zaopiekuje?), z desperacji (Bo wszystkie koleżanki już wyszły za mąż).