mamDu_avatar

Widziałam, jak robiła to moja matka. Żebrała o miłość. Ja też błagałam, by nie odchodził

Aneta Olkowska

28 października 2015, 18:54 · 4 minuty czytania
Widziałam, jak robiła to moja matka, gdy ojciec od nas odchodził. Żebrała o miłość. Obiecałam sobie, że nigdy się tak nie upokorzę. I co? Doprowadziłam się do takiego samego stanu. Z bezsensownego lęku przed tym, że zostanę sama, a moje dzieci bez taty – Anka spuszcza wzrok, nie może mówić. Czekamy chwilę.


Widziałam, jak robiła to moja matka. Żebrała o miłość. Ja też błagałam, by nie odchodził

Aneta Olkowska
28 października 2015, 18:54 • 1 minuta czytania
Widziałam, jak robiła to moja matka, gdy ojciec od nas odchodził. Żebrała o miłość. Obiecałam sobie, że nigdy się tak nie upokorzę. I co? Doprowadziłam się do takiego samego stanu. Z bezsensownego lęku przed tym, że zostanę sama, a moje dzieci bez taty – Anka spuszcza wzrok, nie może mówić. Czekamy chwilę.
W związku zawsze jedna osoba kocha bardziej? fot. 123RF
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Nie zapytasz mnie, jak się wtedy czułam, gdy tak błagałam, żeby został? Dziennikarze zawsze o to pytają – stwierdza ze złością. Za chwilę łagodnieje, przeprasza, płacze.


Milczymy.

– Czułam się jak dziwka, jak niewolnica, jak paproch, który można zdmuchnąć, zamieść pod dywan, jak nic niewarte "nic" – urywa.

O prawdziwą miłość dziś trudno

– Nigdy nie byłam duszą towarzystwa, ale nie byłam też szarą myszką. Od czasów liceum cały czas miałam chłopaka. Jeden związek się rozpadał, zaraz był następny. Jestem ładna, wzbudzam zainteresowanie mężczyzn, tak mi się wydawało. Studiowałam marketing i zarządzanie, potem zaczęłam pracować w dużej firmie, tam poznałam Pawła, był moim szefem. Zawrócił mi w głowie całkowicie. Chciałam być tylko dla niego. Szybko wzięliśmy ślub.

Zmieniłam pracę, bo taki układ nie był mile widziany w firmie. Zresztą stwierdziliśmy, że to niezdrowe także dla nas. Paweł pomógł mi znaleźć nową posadę. Dużo pracowaliśmy, ale też dużo czasu spędzaliśmy razem. Odsunęłam się od koleżanek, które były jeszcze singielkami, bo wydawało mi się, że mamy inne priorytety. Ja już nie miałam potrzeby "iść się zabawić", nie szukałam też faceta, jak one. Wydawało mi się, że spotkałam prawdziwą miłość, tego jedynego!

Pierwszy kryzys

Pierwszy kryzys pojawił się po dwóch latach małżeństwa. Zaczęło się psuć. Powiało nudą. On zaczął częściej wychodzić z kolegami, zapisał się na siłownię, mówił, że potrzebuje więcej przestrzeni. Zostawałam w domu z kotem. Nie chciało mi się wychodzić, czasami wpadła koleżanka. Wydawało mi się, że w małżeństwie możemy się dobrze bawić razem i wychodzić razem, umawiać się wspólnie z innymi parami. Tak wyobrażałam sobie nasze życie. Razem, nie oddzielnie.

Zrobiłam się zazdrosna i podejrzliwa. Kłóciliśmy się często. On miał ciągłe pretensje, cokolwiek powiedziałam, było źle. Naprawdę się starałam. Stawałam na głowie, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby go urazić. Paranoja. Zaczęłam się bać, że to nie przetrwa. A że wszystkie poradniki mówią, że wina jest zawsze po obu stronach, zaczęłam starać się jeszcze bardziej. Ale chyba za nas dwoje, bo nawet gdy wychodziliśmy razem, to milczeliśmy, wiało chłodem. Wracaliśmy do domu, kochaliśmy się, ale to było jakieś takie puste.

Czytałam te wszystkie bzdurne poradniki typu "X sposobów, jak odzyskać faceta": nie błagaj na siłę, żeby nie odchodził, zobacz, co ty robisz źle, pozwól, żeby za tobą zatęsknił, nie wzbudzaj w nim zazdrości, zadbaj o siebie. Człowiek łapie się wszystkiego.

No więc, byłam u fryzjera, kupiłam bieliznę, też zapisałam się na fitness, zaczęłam inicjować więcej wspólnych wyjść, premiery kinowe, otwarcia lokali, koncerty. Myślałam, że się ze mną nudzi, więc działałam. Ale to nie było to. Nie chciał wychodzić. Ze mną.

Dziecko na wszystkie problemy

Wtedy pomyślałam, że dziecko może nas uratować. Zaszłam w ciążę. On jakby bardziej się starał, mniej wychodził, dbał, cieszył się, gdy urodziła mu się córka. Ale chociaż ją uwielbiał, nasza relacja nadal kulała. Czułam się samotna. Nie mogłam spać, miałam depresję poporodową, bez żadnego wsparcia z jego strony. Gdy chciałam, żeby był przy mnie, przytulił mnie, mówił, że jestem jak bluszcz i nie daję mu oddychać.

Miał romans z trenerką z klubu fitness, nie wiem dokładnie od kiedy. Czy inne kobiety nie mają sumienia? Czy ona nie wiedziała, że on ma żonę i dziecko?

Wybaczam ci

Przyszedł do mnie i powiedział, że nie może już dłużej mnie i siebie oszukiwać. "Nie kocham cię, odchodzę do innej" - tak prosto z mostu. Chciałam zabić drania i jednocześnie chciałam, żeby został. Ubłagałam go. "Wybaczam ci" - powiedziałam - "Jeszcze nam się ułoży, zobaczysz. Dam ci więcej wolności, będę się bardziej starała. Mamy córkę!".

Został jeszcze dwa miesiące. Ale to była męczarnia. Płakałam, gdy nie widział. Nie mogłam spać, miałam różne myśli, zaczęłam mieć problemy z pamięcią, koncentracją. Jednocześnie starałam się o siebie dbać. Wciąż nie pracowałam, byłam na wychowawczym. Siedziałam w domu i czekałam na niego. To był dramat. Wstyd mi było o tym komuś powiedzieć.

Napisz wszystko. I tak nie będę potem tego czytała, bo w komentarzach mnie zlinczują. Ale nikt nie wie, jak by się zachował w takiej sytuacji. Nawet ja, kilka lat wcześniej. "Trzeba mieć dumę" – myślałabym. W dupie mam dumę, jak chodzi o dziecko i rodzinę.

Jakoś się dogadamy

Tak wegetowaliśmy te dwa miesiące. Odszedł do niej. Ona jest młodsza ode mnie. A między mną i Pawłem i tak jest 9 lat różnicy! Powiedział, że nie jest ze mną szczęśliwy, nie kocha mnie już. "Ale ja cię kocham!" - krzyczałam.

Dzwoniłam do niego kilka razy, płakałam do słuchawki, myślałam, że się opamięta, że to tylko skok w bok. "Jeśli nie będziesz robiła problemów, jakoś się dogadamy. Będę płacił na dziecko, zostawiam ci mieszkanie i samochód" - mówił zdenerwowany.

Minęło pół roku, odkąd się wyprowadził. Wciąż walczę z depresją, chodzę do psychologa, wróciłam do pracy. Może trochę jest ze mną lepiej. Czasami wysyłam do niego SMS-y. On zazwyczaj pyta tylko o córkę.

"Głupia jesteś" - pomyślisz. A jednak. Życie potrafi tak cię zakleszczyć, że robisz rzeczy, o które byś się nie posądzała. Ale przecież trzeba walczyć o miłość. Tak?

Nie chcę kolejnej porażki w życiu, przechodziłam to już w dzieciństwie. Wiem, co znaczy wychowywać się bez ojca.

Co dalej?

– Jak jest teraz? - pytam. Anka podnosi na mnie wzrok.

– Co miesiąc przelewa mi pieniądze na konto. Powinnam się cieszyć. Raz w tygodniu przyjeżdża do małej.

Mówi, że złoży pozew o rozwód, jeszcze tego nie zrobił.

Czekam na niego.

– Na pozew? - patrzę na nią.

– Nie, na Niego – uśmiecha się smutno.

Czytaj także: https://mamadu.pl/155861,zdrada-w-szczesliwym-zwiazku-kochanka-zdradza-czego-nie-wiesz-o-zdradzie