Według socjologów współczesne pokolenie Polaków częściej zmienia partnerów niż ich rodzice czy dziadkowie, a związki, które tworzą, są bardziej burzliwe. Zawieramy krótkie znajomości, przelotne romanse i coraz mniej walczymy o tę relację, nie dając jej kolejnej szansy.
Reklama.
Reklama.
Jakiś czas temu świat obiegła informacja o burzliwej kłótni kochanków w samolocie. Zdarzenie relacjonowała na żywo pasażerka Kelly Keegan, miłośniczka Twittera, która tego dnia dzięki swoim komentarzom online zyskała wielu fanów. Dziś obserwuje ją ponad 97 tys. osób!
"Ten chłopak z samolotu właśnie zerwał ze swoją dziewczyną, ona teraz szlocha” – pisała na swoim profilu. Świat dowiedział się o wszystkim w kilka sekund, a informacja rozchodziła się po sieci jak świeże bułeczki. Kolejny wpis na Twitterze brzmiał: "Chłopak: Nie mogę cię znieść. Nie mogę być obok ciebie. Zmieniłbym miejsce, gdybym tylko mógł. (…) To naprawdę niespodzianka? Ta informacja naprawdę cię zaskoczyła?". "Dziewczyna: Świetnie. Po prostu świetnie. Cieszę się, że zapłaciłam dodatkowe 40 dolarów, żeby siedzieć z tobą w tym pieprzonym samolocie!".
Ta dosyć głośna rozmowa trwała jeszcze kilkanaście minut. Oprócz obecnych na miejscu pasażerów, śledziło ją jeszcze kilka tysięcy internautów. Chwilę później po mocnej wymianie zdań, ku zaskoczeniu komentatorki, kochankowie zaczęli się namiętnie całować, po czym razem topili smutki w alkoholu.
Scena jak z filmu? Być może. Ale na ulicach, na plaży, w restauracjach coraz częściej i coraz głośniej słychać podobne kłótnie. Puszczają nam nerwy, nie panujemy nad językiem, a przecież publiczne upokorzenie boli jeszcze bardziej.
Burzliwe związki
W sieci krąży zdjęcie pary staruszków spacerujących drogą i trzymających się za ręce, a pod nim napis: "Jak wytrzymaliśmy ze sobą 50 lat? Bo widzi Pan, urodziliśmy się w czasach, gdy jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza". A jak jest dziś?
Według badań socjologa dr Filipa Schmidta z UAM statystyczny Polak, w porównaniu z poprzednim pokoleniem, w ciągu swojego życia tworzy więcej związków intymnych (Pentor 2011). Są to relacje bardziej intensywne i burzliwe i być może dlatego trwają krócej niż związki naszych dziadków. Instytucja małżeństwa także traci na popularności. Badania CBOS (2013) pokazują, że prawie 63 proc. badanych akceptuje fakt, że młodzi ludzie będąc razem, rezygnują z tak zwanego "papierka" i tworzą związki kohabitacyjne (mieszkają razem bez ślubu).
Zmiana, aktywność, przygoda stają się ważniejsze niż stabilizacja, a partnerzy zaczynają mieć wobec siebie coraz większe wymagania. Narzekamy, że coraz trudniej znaleźć "tego jedynego", bo nie spełnia całej listy naszych oczekiwań. Nie pasuje do ideału? Być może dlatego łatwiej nam powiedzieć "to już koniec, nie sprawdziłeś się".
Według amerykańskiej profesor antropogii Helen Ficher współczesne społeczeństwo zmierza właśnie w kierunku częstej zmiany partnerów i krótkich związków. Porównuje to zjawisko do ery paleolitycznej i jej mieszkańców, którzy zmieniali jaskinię za każdym razem, gdy partner nie spełniał ich oczekiwań. Dziś jaskinia to apartamentowiec, ale reguły gry zaczynają być podobne.
Świat popędził do przodu
- Ludziom coraz łatwiej jest powiedzieć "nie pasujemy do siebie" i rozstać się, zamiast szukać porozumienia i rozwiązywać problemy w związku. Żyjemy w czasach zaawansowanych technologii, jednak kiedyś lodówki działały 20 lat i nadal się je reperowało, a dziś psują się po 5 latach i je po prostu wyrzucamy, bo taniej kupić nową. Niestety, w podobny, przedmiotowy sposób zaczynamy traktować nasze związki. Gdy coś się psuje, szukamy nowego partnera, rezygnujemy z walki o związek, nie chcemy wkładać wysiłku i go "reperować" – uważa Kinga Ślużyńska, psycholog i life coach, twórczyni programu "7 filarów udanego związku", która pracuje z kobietami uwikłanymi w trudne relacje.
Według socjologów jesteśmy dziś bardziej nastawieni na siebie, swój komfort, samorozwój. Partner jest po to, żeby nas wspierać, a jeśli mamy poczucie, że tego nie robi, szukamy innego. Bycie singlem, przynajmniej w dużych miastach, nie jest już tak piętnowane przez społeczeństwo, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Młodzi ludzie wychowani przez nadopiekuńczych rodziców przyzwyczajeni są do tego, że dostają wszystko czego pragną i nie muszą się tak bardzo starać. Nie chcą iść na kompromis, dlatego trudniej im budować związki.
"Po co mam tracić życie na facetów byle jakich. Mam już tyle lat, że nie chcę się do nikogo dostosowywać. Nie mam czasu na to, by tkwić w związku, który mnie nie satysfakcjonuje" – pisze na jednym z forów 32-letnia Katarzyna.
Forma rozstania ma znaczenie
- To, w jaki sposób kończymy związek ma znaczenie dla naszych kolejnych relacji – mówi psycholog Kinga Ślużyńska – Rozstając się możemy się czegoś nauczyć o sobie i byciu w relacji z innymi, a możemy też wyjść z relacji z nadszarpniętym poczuciem bezpieczeństwa, poczuciem własnej wartości i zaufaniem do drugiej osoby. Gdy rozstawaliśmy się wielokrotnie coraz trudniej nam wchodzić w kolejne związki i wierzyć, że to się uda.
– Jeśli zostaliśmy źle potraktowani, to łatwiej też czasami sami dajemy sobie przyzwolenie, żeby w ten sam sposób krzywdzić innych – dodaje. Inaczej kończymy relację z partnerem, gdy jesteśmy mocno zaangażowani w związek, a jeszcze inaczej, gdy to tylko przelotny romans lub jednorazowy seks, uważają psychologowie.
W jaki sposób najczęściej się rozstajemy?
Takie badania przeprowadzili amerykańscy naukowcy Levine & Fitzpatrick (2005). Na jednej z konferencji zaprezentowali swoje wyniki pod hasłem "Wiesz dlaczego, pytanie 'jak'?". Wśród najpopularniejszych form informowania partnera o rozstaniu wymienili:
unikanie go
sugerowanie mu, że chcemy się rozstać
korzystanie z pomocy osoby trzeciej
usprawiedliwianie się prawdziwymi lub wymyślonymi powodami
powiedzenie wprost o rozstaniu.
Dzisiaj oprócz wyżej wymienionych coraz bardziej popularne są także formy tekstowe, maile, sms-y i czaty. Rozstawanie się też idzie z postępem.
Nowoczesne rozstania. Masz wiadomość.
Znajomi Moniki, wiedzieli od razu. Gdy jej ówczesny partner zmienił nagle swój status na Facebooku na "wolny", dostała dziesiątki wiadomości i komentarzy z wyrazami współczucia. "Co się stało?" – pytali. Ona sama była zaskoczona. "Tchórz bez godności i serca", pisali, żeby ją pocieszyć. Nie odważył się powiedzieć jej tego prosto w oczy. Może dlatego rozstanie bolało ją jeszcze bardziej. Przez kilka dni bała się otworzyć komputer.
Emotikony nie zastąpią emocji
Takich historii, jak ta znaleziona na kobiecym forum jest wiele. Według psychologów nadal trudno nam mówić o uczuciach, chociaż się tego uczymy. Wybieramy nowoczesne środki przekazu, bo tak jest łatwiej, bo nie musimy konfrontować się z emocjami drugiej osoby. Łatwiej nam napisać sms niż powiedzieć komuś prosto w oczy "nie kocham cię".
– Rozwój technologii sprawił, że kontaktujemy się ze sobą szybciej, ale zazwyczaj cierpi na tym jakość naszej komunikacji. Gdy rozmawiamy twarzą w twarz, łatwiej rozpoznajemy intencje drugiej osoby, odczytujemy jej emocje. Emotikony nam tego nie zastąpią – wyjaśnia Kinga Ślużyńska.
Kim jest facet, który zrywa z nami przez sms lub czat? Według jednej z porzuconych w ten sposób kobiet to mężczyzna z pokolenia Millenium, który z nowymi technologiami jest za pan brat. Kręci filmiki na Snapchacie i chwali się swoim wyjątkowo ciekawym życiem na Facebooku. Częściej czatuje niż rozmawia w realu, a swoje emocje wyraża wyłącznie za pomocą buźki lub naklejki.
– Gdy czatujemy lub wysyłamy sms dużo łatwiej o błędy komunikacyjne i niezrozumienia. Trudniej nam uzgodnić, czy dobrze się rozumiemy – przyznaje psycholog - Na komunikat składa się przecież nie tylko to, co mówimy lub piszemy, ale także co wyrażamy swoim ciałem, gestami, co mówią nasze oczy – dodaje.
Dzięki Facebookowi David McCandless i Lee Byron z serwisu Information Is Beautiful sprawdzili kiedy najczęściej pary się rozstają. Okazało się, że są trzy bardzo wyraźne momenty w roku: zaraz po Walentynkach, Prima Aprilis i tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Wszystko dzięki śledzeniu naszych działań na tym portalu społecznościowym. Okazuje się, że Facebook dużo wcześniej wie, co się święci w naszym związku, zanim sami zdecydujemy się podjąć jakieś kroki.
Zdrady i prowokacje
Karolina była z Piotrem od dwóch lat. Mieli kryzysy, jak każda para. Dużo pracowali, a ich spotkania coraz częściej kończyły się kłótnią. Ale mieli też dobre dni. Jednak pewnego dnia on po prostu przyszedł i powiedział "Zdradziłem cię. Przespałem się z inną". Nawet nie wyjaśniał dlaczego. Milczał. "Musiałam od niego odejść, co miałam zrobić? Jego przyjaciel wyznał mi, że mój ex nie wiedział, jak ze mną zerwać. Bolało" – wyznaje internautka.
Zdrada stosowana z premedytacją prawie nigdy nie zawodzi. Mężczyzna chociaż został porzucony, nadal czuje się jak maczo, bo przecież ona zerwała z nim na jego własne życzenie. Plan zadziałał. Według badań prof. Izdebskiego (2013) 60 proc. mężczyzn i 30 proc. kobiet zdradza swoich partnerów. Serwis Ashley Madison, którego dane wykradli hakerzy ma zarejestrowanych 37 mln użytkowników. To portal, który łączy ludzi ze sobą, ale tych, którzy partnera już mają i to im nie wystarcza. Wśród zarejestrowanych było także wielu polskich użytkowników z dużych miast i niewielkich miejscowości.
A jeśli nie zdrada? Jak inaczej zmusić partnera, żeby odszedł? Doprowadzić go do skrajności! Kate Hudson główna bohaterka filmu "Jak stracić chłopaka w 10 dni" robi wszystko, żeby jej partner ją rzucił. Snuje plany dotyczące dzieci, robi rewolucję w jego mieszkaniu umieszczając wszędzie swoje osobiste przedmioty i wreszcie kupuje mu małego pieska.
Jak to działa w drugą stronę? Mężczyźni często prowokują sytuacje, które zmuszają kobiety do radykalnych działań: nie oddzwaniają, lekceważą w towarzystwie, nie słuchają. Zaczynają więcej pracować, wychodzić z kolegami, unikać bliskości, przestają być czarujący i romantyczni. Ona zastanawia się, dlaczego on tak się zmienił: "Jak on ma być taki po ślubie, to ja dziękuję! Lepiej zerwę z nim już teraz!". A on wyznaje zasadę: "Dla świętego spokoju niech to ona ze mną zerwie! Będę miał z głowy!".
Niech wszyscy widzą. A co?!
Często na stronach portali plotkarskich przeżywamy rozstania razem z celebrytami, którzy chętnie różnym mediom opowiadają o swoim kryzysie. Głośno rozstawali się: Tom Cruise i Katie Holmes, były premier Kazimierz Marcinkiewicz i jego żona Isabel, Kasia Cichopek i Marcin Hakiel, Joanna Opozda i Antek Królikowski. Można wymieniać bez końca.
Często nawet jeśli chcieliby zachować prywatność w tej sprawie, media im tego nie ułatwiają. Czy mężczyzna w samolocie, który urządził głośną scenę rozstania też chciał mieć swoje 5 minut? Jeśli tak, to mu się udało. Są pary, które lubią publiczne deklaracje i publiczne "pranie brudów", a potem publiczne rozstania. Na imprezie u znajomych, w autobusie, przed domem, na plaży.
Potocznie o takich parach mówimy "włoskie małżeństwo". Są reaktywni, wybuchają, kłócą się na całe osiedle, a potem godzą i kochają, albo zostają wrogami już na zawsze. Według psychologów taki sposób współżycia ma swoje zalety. Warunek jest tylko jeden, oboje muszą się w tym odnajdywać. Dla większości jednak publiczne zrywanie wiąże się z dużym upokorzeniem i blizną, która goi się znacznie dłużej.
Głuchy telefon
– Ten związek zapowiadał się naprawdę obiecująco. Byliśmy na kilku randkach, on zabrał mnie do siebie do domu, potem kilka razy nocował w moim mieszkaniu. Rozumieliśmy się, mieliśmy wspólne zainteresowania: kino, samochody, muzyka. Zbliżały się święta i zaproponowałam, żebyśmy pojechali do moich rodziców na obiad. On spojrzał tak, jakbym zaproponowała mu ślub i troje dzieci w pakiecie. Od tamtej pory nie odebrał mojego telefonu. Nic. Nie pojawił się więcej w moich drzwiach. Z szacunku do siebie przestałam go nękać. To było żałosne – wyznaje Agnieszka 34-letnia specjalistka ds. HR.
Facet, który odchodzi bez słowa, nie lubi zobowiązań i publicznych deklaracji. Uważa, że nie jest nikomu nic winien. Po prostu zabiera swoje zabawki i odchodzi. Nie chce się angażować, a przynajmniej nie w tym momencie. Ma ważniejsze rzeczy do zrobienia: kariera, nowy samochód, podróż życia. Już szuka kolejnej zabawki.
Z drugiej strony zupełne zerwanie relacji bez podania przyczyny, choćby wymyślonej, czasami świadczy też o wyczerpaniu innych możliwości. Gdy jedno z partnerów nie pozwala drugiemu odejść, nie przyjmuje do wiadomości informacji o rozstaniu, czasami zmusza go do takiego kroku.
"Musimy poważnie porozmawiać"
To zdanie prawie nigdy nie wróży niczego dobrego. Najtrudniej jest, gdy nie jesteśmy do końca przekonani, czy dobrze robimy. - Gdy chcemy się rozstać, rozmawiajmy. Nie zostawiajmy drugiej osoby z niedopowiedzeniami i nie zostawiajmy siebie z niewiedzą, co poszło źle z mojej strony. Jeśli mamy wątpliwości, walczmy o związek. Wspólnie analizujmy, co się miedzy nami dzieje, jak byśmy chcieli te relacje dalej budować, gdzie możemy iść na kompromis, a gdzie zdecydowanie nie. Zawsze możemy poprosić o pomoc specjalistów, pójść na terapie dla par - podpowiada psycholog Kinga Ślużyńska.
Warto przyjrzeć się relacji, którą właśnie zamykamy, żeby nie wnieść tego, niechcianego bagażu do kolejnego związku. "Są związki, które powinny się skończyć, pary, które powinny się rozstać. Kryzys, rozwód, czy rozstanie nie są niczym złym. Są konsekwencją czegoś trudnego, co dzieje się między partnerami. Czasem czegoś, na co już nie mamy wpływu i czego nie możemy zmienić" - pisze w swojej książce "Nas dwoje" psychoterapeutka Maria Rotkiel.
Warto jednak zadbać o formę rozstania z szacunku do partnera, do tego, co przeżyliśmy razem i dla dobra naszych kolejnych związków.