Przeglądam wiadomości. Dziś dużo o uchodźcach, trochę o zbliżającym się referendum. No i mecz, Polska – Niemcy. Moją uwagę przykuwa informacja, która nie powinna była się pojawić. Czytam o przedszkolakach, które niepostrzeżenie wymknęły się spod opieki wychowawczyń i same wyszły z przedszkola. Bilans przypadków na ten tydzień: trzy! Kuratorium i policja prowadzą czynności sprawdzające.
W Wałbrzychu trzylatek sam wrócił do domu. Chłopiec zszedł z drugiego piętra, pokonał ruchliwe skrzyżowanie (jak to się stało, że nikt z przechodniów nie zwrócił na niego uwagi i nie zareagował?!) i zapukał do drzwi, które otworzyli mu zdumieni rodzice. Podobno nie chciał się już bawić. W Nowej Rudzie z przedszkola, tuż po obiedzie wymknął się 2,5 latek i również wrócił do domu.
Co jest szczególnie zdumiewające? Kadra przedszkola nie ma pojęcia jak do tych sytuacji mogło dojść. Nauczycielki tłumaczą te wydarzenia zamieszaniem związanym z pierwszym dniem trzylatków w przedszkolu. Czyżby zabrakło opiekunek? Wyobraźni? Chłopiec z przedszkola w Nowej Rudzie „miał pójść do łazienki” – mówią wychowawczynie. Sam? W przedszkolu mojej córki, w takich przypadkach z maluchem do toalety udawała się jedna z dwóch, opiekujących się aktualnie grupą pań.
W Sulechowie 2,5 letnią dziewczynkę błąkającą się samotnie po ulicy zauważyła przechodząca kobieta i zawiadomiła policję. Okazało się, że dziecko czmychnęło z przedszkola przez niedomknięte drzwi. Gdzie była wychowawczyni? Panie z szatni? W jaki sposób tak małe dziecko wyszło niezauważone, bez opieki? Dlaczego, skoro sytuacje takie miały miejsce już wcześniej, nie wprowadzono jakiś zabezpieczających procedur? Trzy przypadki w jednym tygodniu to zbieg okoliczności, czy fakt obnażający brak odpowiedniego przygotowania placówek do przyjęcia większej liczby dzieci? Czy nikt nie wyciągnął wniosków z wcześniejszych zdarzeń? Nie pomyślał, jak lepiej zabezpieczyć maluchy?
Znajoma komentuje sprawę jednoznacznie: – „5 lat w przedszkolu już pracuję i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. To musi być koszmar! Nam się nie zdarzyło, ale liczenie do 15 mam opanowane na szóstkę z plusem. Nawet w sali przeliczam dzieciaki podczas zabawy.” Pamiątam, jak na samym początku przedszkolnej kariery mojej córki, dziecię to, razem z koleżanką z grupy (dziś są przyjaciółkami) schowało się podczas zajęć w łazienkowym brodziku. Jak to zrobiły, nie wiadomo (brodzik umieszczony jest dość wysoko), dość, że nerwowe poszukiwania trwały dobre kilkanaście minut.
Dziewczynki nie wydostały się jednak poza teren przedszkola, ba! Żeby to zrobić musiałyby sforsować dwie pary drzwi zabezpieczone domofonem. Nie wyszły nawet poza teren przypisany ich grupie. Po prostu kucnęły sobie po cichutku i uznały to za fantastyczny żart...
Podobno wobec wychowawczyń sprawujących wątpliwą opiekę podczas feralnych wydarzeń w Wałbrzychu, Nowej Rudzie i Sulechowie wyciągnięto konsekwencje. Czy jednak pozostała kadra i dyrektorzy placówek wyciągnęli z tych wydarzeń jakąś lekcję? Czy oddając dziecko do tych instytucji, rodzice będą spokojni o bezpieczeństwo swoich dzieci?
Rodzice i wychowawcy uciekających przedszkolaków, kilka cennych rad znajdziecie tutaj.
Źródło: tvn24.pl