U nastolatek eksperymenty z kolorem włosów i makijażem są „słodkie”. Każda z nas musi przejść w życiu przez okres dziwnych stylizacji i fascynacji, żeby odnaleźć fryzurę i makijaż, w których czuje się i wygląda najlepiej. Natomiast po 30, 35 i 40 roku życia niektóre drobne błędy niepotrzebnie dodają nam lat. Podpowiadamy, które najbardziej.
1. Widoczna „tapeta”, czyli zły kolor i rodzaj podkładu
Kiedy na cerze wyraźnie widać podkład, który odcina się od koloru szyi i dekoltu, mamy w zwyczaju o nim mówić: tapeta lub maska. Niektórzy nazywają go również gładzią szpachlową…Żadna z nas nie powinna tego błędu popełniać, niezależnie od tego ile ma lat. Zbyt jasny, bardzo matowy i kryjący podkład, który nijak nie pasuje kolorem, choćby był najlepszej marki - zamienia twarz w papierową, niemal jak postaci z japońskiego teatru Kabuki. Natomiast podkład zbyt ciemny, w odcieniu brzoskwini czy bronzera, który kończy się na linii żuchwy i odcina się odcieniem od szyi i dekoltu, to również bardzo zły pomysł. Twarz wygląda na brudną i zmęczoną. Nierówno rozprowadzony zamienia się w zacieki widoczne gdzie nie gdzie.
Jak temu zapobiec? Pójść do perfumerii, poprosić konsultantkę o dopasowanie koloru i rodzaju podkladu do kolorytu cery i potrzeb skóry, poprosić o pomalowanie nim twarzy. Po kilku godzinach warto sprawdzić, czy kolor nadal jest dopasowany, czy nie wyglądasz w nim zbyt blado? Często poprzez pracę gruczołów łojowych po kilku godzinach kolor podkładu utlenia się i jest znacznie ciemniejszy.
Natomiast jeśli nadal masz wrażenie, jakby ktoś rozsypał mąkę na twojej twarzy, a zęby wydają się żółte - to nie jest twój odcień. Warto tez poprosić o próbkę danego koloru i przetestować ją kolejnego dnia na własnej skórze. Czasami konsystencja kosmetyku może okazać się zbyt ciężka lub odwrotnie - za mało kryjąca. Wówczas masz pewność, że to nie twój idealny podkład. Idealny jest wtedy, kiedy nie odcina się od twarzy i nie widać, że jesteś w ogóle pomalowana. Poza tym, że wyglądasz na bardziej wypoczętą, a niedoskonałości skóry są wyrównane.
2. Jednolity kolor włosów
Farbowanie włosów na czarno, czerwono czy platynowy blond było dobre w czasach kiedy chodziłaś do liceum. Tak zwana przez fryzjerów „blacha koloru” podobnie jak pewne odcienie: granatowa czerń czy ognista czerwień w przyrodzie nie istnieją. Każdy naturalny włos jest nieco ciemniejszy u nasady, a jaśniejszy na końcach. Włosy jaśnieją od słońca - szczególnie po wakacjach nad morzem - również tuż przy twarzy. Dlatego od wielu już sezonów styliści i koloryści włosów stawiają na tak zwany kolor trójwymiarowy. Tak, który ma głębię i nie jest jednolity jak u lalki czy postaci z kreskówki. Nie wszystkie musimy kochać ombre i sombre, natomiast kilka jaśniejszych refleksów nie dość, że optycznie zwiększy objętość fryzury, dodatkowo da wrażenie, że włosy są młodsze.
3. Sucha, łuszcząca się skóra
Jeśli możesz na swoich łydkach czy udach pisać wiersze paznokciem, to znak, że skóra jest wybitnie sucha i potrzebuje pomocy. Najprościej i najlepiej jest wprowadzić do stałej pielęgnacji złuszczanie naskórka. Zarówno tego na ciele, jak i na twarzy. Ciało pilingujemy raz na tydzień, a twarz - co dwa tygodnie. Jak działa piling? Po pierwsze zdejmuje ze skóry, starą, zrogowaciałą warstwę zwaną marwtym naskórkiem, dzięki czemu jest bardziej miękka i świeża. A po drugie po złuszczeniu, suchy naskórek nie stanowi już dłużej bariery dla wchłaniania się składników aktywnych z balsamów i kremów. Fankom kosmetyków naturalnych i Zosiom-samosiom polecam domowe pilingi prosto z szafki kuchennej. Moim ulubionym przepisem jest wymieszanie zmielonej kawy z oliwą z oliwek w proporcji 1:3. Pięknie pachnie, świetnie złuszcza, kofeina zawarta w kawie pobudza krążenie i stawia na nogi o poranku. Problematyczne może być jedynie zmycie wanny czy kabiny po takim zabiegu. Ale gra jest warta zachodu!
4. Odwodnienie organizmu
Picie wody lub płynów (poza kawą i herbatą, które działają moczopędnie) jest zbawienne dla zdrowia całego organizmu. I dla urody też! Skóra u osoby, która wypija 8 szklanek płynów dziennie wygląda o niebo lepiej (i młodziej) niż u osoby, która jest odwodniona. Jest bardziej promienna, jędrna, wydaje się być pełniejsza i mniej sucha. A na przykład zmarszczki wokół oczu u osoby dobrze nawodnionej są mniej widoczne! Jeśli woda z kranu czy mineralna ci nie smakuje, wzbogać ją o kilka plasterków ogórka, albo wrzuć do karafki pokrojonego arbuza lub maliny lub plastry pomarańczy, limonki czy cytryny. Bez dodatku cukru! Świetne do wzbogacenia wody w smak są tez bazylia i melisa. Mój sposób, aby wypić odpowiednią ilość wody: codziennie na stole czy biurku, przy którym pracuję stawiam dzbanek z wodą lub mineralną w butelce. I szklankę. Wówczas pod koniec dnia pracy widzę ile płynów wypiłam.
5. Suche, zniszczone włosy
Znów zapomniałaś użyć odżywki po umyciu włosów? A może w ogóle jej nie kupujesz, bo szkoda ci czasu na codzienne jej nakładanie i spłukiwanie? To duży błąd. Włosy umyte mają otwarte łuski i są bardziej podatne na zniszczenia mechaniczne i przez to - łamliwe. Wyglądają na suche i niestety - stare, zwłaszcza jeśli je stylizujesz używając suszarki, lokówki czy prostownicy i kosmetyków do modelowania. Zwykle te zabiegi dodatkowo włosy przesuszają. Sposób: jeśli nie lubisz odżywki do spłukiwania, kup taką w spreju. To wygoda i oszczędność czasu. Natomiast raz w tygodniu każda z nas powinna, chociażby w weekend, kiedy mamy zwykle więcej czasu na jakiekolwiek zabiegi, nałożyć na włosy maskę i pozostawić ją na nich na 20-30 minut. Dodatkowo wzmocni jej działanie czepek kąpielowy lub worek foliowy. Wiem, że nie wygląda się w nich najlepiej, ale włosy po takim zabiegu wyglądają jak po ampułce regenerującej u fryzjera!
6. Zapominanie o dłoniach i dekolcie
Wiele z nas ma już we krwi używanie kremu z filtrem. Przynajmniej w okresie letnim. Ale niewiele pamięta, aby oprócz twarzy nakładać go również na dłonie i dekolt. Są najbardziej narażone na fotostarzenie, gdyż pozostawiamy je samym sobie. Skutki uboczne niestety widać już po 30-stce. Na dłoniach i dekolcie pojawiają się plamy i przebarwienia. Przesadzam? Znam to z autopsji. Z każdym rokiem na moich dłoniach i dekolcie przybywa więcej piegów i stają się bardziej suche. Sposób? Sprawdzony w boju patent, czyli do dużej torebki (ja innej nie noszę) wrzucić małą próbkę lub opakowanie kremu z filtrem. I nosić przy sobie i stosować od marca do października.
7. Nie noszenie okularów słonecznych
Nie ma lepszego sposobu na zapobieganie powstawaniu kurzych łapek i przebarwień na skórze wokół oczu, jak noszenie okularów słonecznych z filtrami UV. Im większe, tym lepiej. Na szczęście póki co duże okulary nie wychodzą z mody. Ale oprócz ich posiadania, trzeba też je nosić. Przynajmniej w okresie wiosennym i letnim. Natomiast póki co pogoda jest niezmiennie słoneczna, więc warto zawsze je mieć w torebce, bo przydają się niemal codziennie. Naprawdę widać ogromną róznicę w kondycji skóry na powiekach u osób, które nie noszą okularów w porównaniu z tymi które noszą. Poza tym to świetny patent, kiedy jesteś w biegu i nie masz czasu na pomalowanie rzęs, duże okulary ukrywają też zmęczenie. Dlatego tak bardzo kochają je gwiazdy.