![Fot. Pixabay / [url=http://pixabay.com/pl/bebe-szpital-lekarz-internatem-bebe-616418/]graphweb[/url] / [url=http://pixabay.com/pl/service/terms/#download_terms]CC O[/url] Są dzieci, które w szpitalu spędzają swoje życie, bez rodziców.](https://m.mamadu.pl/7186bc3dd39ab155320cbaaece6432d1,1500,0,0,0.jpg)
Czy trzeba medialnie nagłośnić: "Haloo, jest dziecko, potrzebuje pomocy!", żeby ta szybko się znalazła? Komentujemy, dyskutujemy, bywamy ekspertami rozmawiając o krzywdzie, jaka spotyka dzieci. Co robimy, żeby NAPRAWDĘ pomóc?
Historia dwuletniego Mateusza jest bardzo smutna. Chłopiec właściwie nigdy nie mieszkał we własnym domu, a jego matka nie wykazywała żadnego zainteresowania chłopcem. Trafił do zakładu opiekuńczo-leczniczego, skąd przeniesiono go do warszawskiego szpitala. Kiedy miał półtora roku ważył siedem kilo, nie siedział i nie chodził. Przez ponad rok pod profesjonalną opieką lekarzy i personelu szpitala, Mateusz odzyskiwał siły i zdrowie. Nauczył się siadać i chodzić, jeszcze nie mówi, ze względu na rurkę tracheotomijną, ale wkrótce zostanie mu ona wyciągnięta.
Zadzwonił do nas mężczyzna, który właściwie jest w 100% przekonany do tego, by adoptować Mateusza. Wraz z żoną są w połowie kursu adopcyjnego, wiem, że podjęli już kroki, aby móc chłopca adoptować jak najszybciej.
Pani Urszula od wielu lat jest pielęgniarką w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” i jak sama mówi, w czasie swojej pracy zetknęła się na pewno z ośmiorgiem (jeśli nie więcej) dzieci będących w sytuacji podobnej do tej, w jakiej znalazł się Mateusz. Chłopiec niestety nadal nie jest odosobnionym przypadkiem. – Obecnie przebywa u nas czteromiesięczny maluszek, którego rodzice zrzekli się praw rodzicielskich już przy jego urodzeniu i zostawili w szpitalu. Poza nim jest jeszcze dwójka dzieci, których rodzicom prawa nie zostały odebrane, choć oni w ogóle się swoimi dziećmi nie interesują. Jest to ogromna tragedia dla tych maluchów – mówi pani Urszula.
![[url=http://pixabay.com/pl/niepe%C5%82nosprawno%C5%9B%C4%87-rehabilitacji-224133/]Pixabay[/url] / [url=http://pixabay.com/pl/service/terms/#download_terms]CC O[/url]](https://m.mamadu.pl/8a63e38a4fc73000a9c50ccd987329d9,1184,0,0,0.jpg)
Placówka jedyna w swoim rodzaju
Jeden dom – dziewięcioro dzieci, te które nie mają szczęścia, by tu trafić, mieszkają w szpitalach, domach opieki społecznej lub hospicjach, gdyż placówki opiekuńczo-wychowawcze nie są przystosowane do opiekowania się chorymi dziećmi, które nierzadko wymagają specjalistycznego sprzętu medycznego, opieki pielęgniarskiej i rehabilitacji.
Udaje się wypuścić te nasze dzieci w świat, ale nie dzieje się to często. Jednak dzięki odpowiedniej opiece, rehabilitacji ruchowej, logopedycznej, pracy z psychologiem następuje poprawa ich zdrowia, dzięki czemu mają one większą możliwość znalezienia rodziny zastępczej bądź adopcyjnej.
Dzieci będące pod naszą opieką zgłaszane są do ośrodków adopcyjnych, uaktualniamy ich dane, trzymamy rękę na pulsie, a gdy widzimy, że mogą nie zostać adoptowane w Polsce, przekazujemy informacje o nich do banku rodzin zagranicznych. Ważne jest przekazane rzetelnej informacji o stanie ich zdrowia. Rodzice nim zdecydują się wziąć dziecko do siebie mogą z nami poprzebywać, zobaczyć, jak wygląd codzienność, porozmawiać z rehabilitantem, logopedą czy psychologiem.
Jak informuje pani Jola, jedną z podopiecznych adoptowała rodzina z Belgii. – Kiedy do nas trafiła miała bardzo kiepskie rokowania, jednak dzięki fachowej opiece zaczęła chodzić i mówić, bardzo dobrze się rozwijać. Oczywiście mamy także polskie adopcje, kilka rodzin zastępczych, choć ja osobiście jestem zwolenniczką rodzin adopcyjnych – tłumaczy Prezes Fundacji. Z Domu Dziecka dla Dzieci Chorych w Łodzi w świat wyszło około dwudziestu podopiecznych. Oby zgodnie z zapowiedziami dwuletni Mateusz był kolejnym, który znajdzie swoją rodzinę.