Kilka dni temu po raz kolejny świat obiegły zdjęcia amerykańskiej fundacji „Now I Lay Me Down To Sleep” , która zajmuje się pośmiertnym fotografowaniem noworodków. Tym razem przedstawione zostały fotografie umierających dzieci. Jeszcze nie tak dawno żegnaliśmy najbliższych przy otwartej trumnie, co teraz bywa rzadkością, zaś w XIX wieku fotografowanie zmarłych było sposobem na okazanie im szacunku i miłości. Dlaczego zatem dziś tyle emocji wywołują w nas zdjęcia rodziców z małymi umierającymi bądź martwymi dzieci?
Fotografowie -wolontariusze zdecydowali się wykonać sesje zdjęciowe z udziałem rodziców i ich maluchów, których stan każe pogrzebać nadzieję na wyzdrowienie. Na zdjęciach są dzieci, o których wiadomo, że niedługo umrą i nic oraz nikt nie jest w stanie tego zmienić. Uwiecznione zostały ostatnie chwile ich życia w ramionach kochających i w ten sposób żegnających się z nimi rodziców. Jak zawsze, tak i tym razem publikowane fotografie wzbudziły wiele emocji i różnych opinii – od tych najbardziej krytycznych do pełnych współczucia i zrozumienia.
Pojawia się pytanie: Czy my jako rodzice zdecydowalibyśmy się na takie zdjęcie?
Śmierć w naszym współczesnym świecie jest tematem tabu. O śmierci nie rozmawiamy, wyrzucamy ją z naszej codzienności. Chcemy, a raczej wierzymy w to, że będziemy zawsze piękni i młodzi. Chronimy nasze dzieci przed tematem śmierci, jakby bojąc się, że samą rozmową możemy wywołać przysłowiowego wilka (a w tym przypadku potwora) z lasu. Kiedy odchodzi osoba starsza zostają nam po niej wspomnienia. Miał już tyle lat, swoje przeżył –słyszymy i usprawiedliwiamy tę śmierć szukając dla niej zrozumienia.
Narodziny dziecka to przede wszystkim miłość, radość i szczęście, nie ma tu miejsca na śmierć. Kostucha czyhająca na życie noworodka bywa dla większości z nas absurdalnym obrazem wymyślonym przez szaleńca, którego nie ogarnia nawet nasza wyobraźnia. A jednak dzieci umierają, nawet te najmniejsze. Jak reagujemy? Najczęściej oddychamy z ulgą myśląc jak dobrze, że nas to nie dotyczy.
Magda straciła dwóch synów. Jeden zmarł chwilę po przedwczesnym porodzie. Drugi walczył o życie przez kilka miesięcy w szpitalu. – Zdjęcia Gucia mamy na płycie. Teraz mając syna, który zdaje się być jego klonem rzadko do nich zaglądam. Wit natomiast żył 55 minut, urodził się w 29 tygodniu owinięty pępowiną, nie wiem, czy chciałabym mieć jego zdjęcie, raczej nie – mówi dzisiaj.
Fotografie zmarłych są bardzo głęboko zakorzenione w naszej kulturze, choć raczej nie lubimy ich oglądać. Dla rodziców umierających noworodków fotografia często jest jedynym namacalnym dowodem na to, że dziecko w ich życiu się pojawiło, chociaż czasami tylko przez chwilę. I tak jak dorośli fotografują własne zdrowe dzieci, tak z tych samych pobudek rodzice mogą chcieć sfotografować swoje umierające.
Ania jest fotografem, który wykonuje sesje zdjęciowe dzieci, a także dorosłych, którzy oczekują przyjścia na świat swojego syna czy córki. – Nie ma co ukrywać, że zdjęcia umierających dzieci szokują. Kiedy je zobaczyłam, byłam oburzona, jednak w myślach cały czas do nich wracałam. Sama straciłam dziecko, co prawda we wczesnej ciąży, jednak w całej tragedii nie przyszło mi do głowy, by je sfotografować. Z drugiej strony myślę sobie, że takie zdjęcie jest jedyną pamiątka dla rodziców, oni już nigdy swojemu dziecku nie zrobią zdjęcia.
Z całą pewnością nie należy oceniać decyzji rodziców, którzy zdecydowali się na wykonanie fotografii umierającego czy też zmarłego dziecka. Każdy na swój własny sposób przeżywa żałobę po jego stracie, na którą w naszym kraju, powiedzmy sobie szczerze, nie ma przyzwolenia.
Bardzo często szpitale na całym świecie mają swoich fotografów, którzy przychodzą na sale poporodowe i pytają mamy o zgodę na wykonanie sesji zdjęciowej noworodka. Oczywiście często jest to zwykły biznes, bo przecież dla swojego dziecka rodzic zapłaci każdą cenę.
- Starszego syna rodziłam akurat w Niemczech. Fotograf zjawił się u mnie sześć godzin po porodzie. Kiedy przyniósł album ze zdjęciami, oczywiście nie musiałam go kupować. To jest granie na emocjach, wiadomo, że każda mama czy tata chce mieć taką pamiątkę, nawet jeśli musi za nią zapłacić 250 euro – opowiada Ania.
A gdyby w Polsce szpitale wyszły z propozycją wykonywania zdjęć umierającym noworodkom, gdyby rodzice usłyszeli: Może chcą Państwo zrobić zdjęcie swojemu dziecku? I wcale nie musiałaby to być sesja zdjęciowa, a fotografia zrobiona chociażby przez personel szpitala. Może wówczas takie zdjęcia by nas nie szokowały, nie byłby uznawane za fanaberię, a wręcz przeciwnie stałyby się wyrazem naturalnej potrzeby rodziców, którzy chcą zatrzymać te krótkie chwile spędzone ze swoim dzieckiem?
Fotografia dorosłego z wtulonym w niego noworodkiem wzrusza niemal każdego. Czasami ma się wrażenie podglądania tak bardzo przecież intymnej dla nich chwili. Miłość i spokój to emocje, które nadają takiemu zdjęciu wyjątkowości. Mówimy: Ależ pięknie, jacy są szczęśliwi. Co takiego zmienia się w naszym myśleniu, kiedy dowiadujemy się, że dziecko, które widzimy właśnie umiera?
Ania, jako fotograf nigdy sama by nie wyszła z ofertą wykonywania zdjęć umierającym dzieciom. – Nie godzę się na taką formę biznesu, natomiast jeśli ktoś bliski poprosiłby mnie o sesję, z pewnością bym ją zrobiła, choć byłoby to dla mnie bardzo wyczerpujące emocjonalnie.
Fotografowie fundacji „Now I Lay Me Down To Sleep” nie pobierają pieniędzy za wykonane zdjęcia, czynią to całkowicie społecznie. Czy chcą nimi szokować? A może po prostu zależy im na zwrócenie uwagi na tragedie, które dotykają rodziców oraz na sposób radzenia sobie z tą trudną sytuacją.
Są rodzice, którzy pozbywają się pamiątek po zmarłym dziecku, jednak z naszego doświadczenia wiemy, że częściej są one gromadzone. Test ciążowy, wyniki badań, zdjęcie z usg, buciki kupione partnerowi, kiedy mówiłyśmy mu o ciąży, to wszystko nabiera symbolicznego znaczenia. Podobnie jest ze zdjęciem
Małgorzata Bronka
Stowarzyszenie Rodzice po Poronieniu
Zdjęcia są elementem pożegnania, które jest bardzo trudne dla rodziców. Nie mają oni żadnych wspomnień, a raczej ich wspomnienia związane są z bólem i cierpieniem. A przecież dziecko to też ogromna miłość, którą na zdjęciach pokazywanych przez amerykańską fundację widać. Kiedy minie żałoba, to właśnie fotografie będą o tej miłości przypominać.