Redaktor Aleksander M. postuluje na łamach MamaDu powrót (?) do wygodnej i – jak mówi – pełnej męskości roli ojca w rodzinie. Olek, chłopie, czy Ty się dobrze czujesz? Czy Ty NAPRAWDĘ chcesz powiedzieć, że jak facet przytuli dziecko to przestaje być męski? Serio uważasz, że starcie marchewki dla córki sprawi, że Ci odpadnie? Czy tak tylko napisałeś, żeby więcej “klików” było, hę? Bo mi się wydaje, że nawet Bolesław Chrobry uważałby Twój tekst za spore przegięcie w temacie ról społecznych.
Wstyd dla mężczyzn
MamaDu to taki fajny projekt internetowy, którego łamy są otwarte dla wielu opinii. Nie ma jednej linii redakcyjnej, nikt tu żadnemu dziennikarzowi nie mówi, co ma myśleć. To ma wiele dobrych stron, ale nieraz szkoda, że tak jest. Być może gdyby tak nie było, to na łamach nie zagościłby tekst kolegi Aleksandra, który (tekst, nie kolega) przynosi wstyd męskiej części ludzkości.
Co mówi artykuł pod wcale nie enigmatycznym tytułem “Nowoczesny model rodziny to koszmar dla mężczyzn”? Pomińmy sprawność warsztatową (brawo Olek!), zajmijmy się meritum. A meritum to jakiś wirtualny byt, za którym tęskni mężne serce redaktora – rodzina, w której rolą mężczyzny jest szukanie Gwiazdy Północnej i przechodzenie po obiedzie do salonu na cygara. Ojcostwo sprowadza się do SAMYCH PRZYJEMNYCH zajęć. Wspólne łowienie ryb, jazda na rowerze, tworzenie zasad i stawianie wymagań.
Jakiej by do tego ideologii nie dorabiać, jakich imponujących słów nie użyć, aby przekonać świat, że to niezwykle trudne, to taka wizja bycia tatą jest po prostu przyjemna i fajna. Pisze A.: “ To wcale nie jest łatwe. Więcej – to trudniejsze niż przewijanie i wybór tapety do pokoju dziecięcego”. Bzdura. To jest łatwe i miłe. Ciekawe i zajmujące.
Trochę – drogi kolego – masz rację. To są zadania dla ojca (i dla matki też niektóre).
Niech żyje XXI wiek
Ale nie te zadania, albo nie tylko one, wyznaczają, czy jesteś dobrym czy słabym tatą. W artykule pada efektowna teza, że mężczyźni zostali wmanewrowani, a “mnóstwo autorytetów” wmówiło wszystkim, że w XXI wieku facet MUSI uczestniczyć w każdym aspekcie życia dziecka. Przewijaniu, karmieniu, chorobach i “wyborze jabłuszka na śniadanie”. To – zdaniem A. – jest delikatnie mówiąc niemęskie i samcom nie przystoi.
Aleksandrze! NIE MUSISZ. To wolny kraj, spakuj się, trzaśnij drzwiami i zapal sobie to swoje cygaro. Idź szukać Gwiazdy Północnej. Prawdziwy mężczyzna CHCE w tym uczestniczyć. Więcej – odpowiedzialny ojciec i partner matki, czuje, że POWINIEN w tym uczestniczyć. A sporo facetów – nie spadnij Olek z krzesła – LUBI w tym uczestniczyć.
W czym uczestniczyć? We wspólnym wychowywaniu małego człowieka albo małych ludzi. Nie w jakimś nędznym buchalteryjnym liczeniu obowiązków, że ja to, a ty tamto, ale jak ty tamto, to ja to już nie. Raczej w tworzeniu z ukochaną kobietą drużyny – teamu, który dzieli obowiązki, radości, smutki i strachy. Przecież, kurcze, wszyscy kochają to dziecko tak samo. Zmienianie pieluch, szczepienia i poprawianie kocyka to nie są kobiece zadania. To są zadania rodziców. Ani męskie, ani żeńskie. Rodzicielskie. Wypisać się można, ale to oznacza utratę zaszczytnego i lepszego niż szlachecki tytułu. Tytułu: DOBRY TATA.
Niebycie "dobrym tatą" to obciach
Kto tytułu nie chce, niech idzie palić cygara (wiem, że się czepiam tych cygar, ale mnie wkurzyły). Obowiązku posiadania nie ma, ale jego nieposiadanie to szczyt obciachu i braku odpowiedzialności. I “niemęskości” właśnie.
Kobiety do igieł? Spróbuj którejś zabronić, szycie teraz modne (choć mój najlepszy garnitur uszył krawiec, nie krawcowa). Mężczyźni do siekier? Pewnie, że tak! Nie ma nic lepszego na kaca (również moralnego) niż porąbać kubik drewna. Ale co to ma wspólnego z wychowaniem dzieci? Ja związku nie widzę.
Dedykuję Ci Aleksandrze fragment listu, który 150 lat temu Piotr Czajkowski (taki kompozytor, jakbyś muzyki klasycznej też nie uznawał) dostał od swojego ojca: "Szczęście w małżeństwie jest oparte na obopólnym szacunku. Nie możesz pozwalać, aby żona była Twoją służącą , tak jak i ona nie chce, abyś był jej lokajem".
PS. Jeśli chcesz się Olek obrazić, to najpierw oddaj mój redakcyjny cukier.