
To trochę banał, ale warto przypomnieć, że gdy dziecko idzie do szkoły to “reputacja” wśród rówieśników staje się dla niego niezwykle ważna. I to, co dla nas, dorosłych może wydawać się jakimś nieznaczącym drobiazgiem, dla dziecka może być prawie końcem świata. “Ciapciak” dla nas brzmi nawet zabawnie - tymczasem młody człowiek uważa, że to powód, aby nienawidzić szkoły i nie chcieć wychodzić z domu.
Specjaliści przezywanie nazywają przemocą słowną. I stawiają ją na równi z tą fizyczną. Jeśli trwa długo - mówią o znęcaniu. Witryna www.przemocwszkole.org.pl podkreśla, że dzieci, które doświadczają przemocy słownej:
- myślą o sobie, że są "gorsze",
- stają się apatyczne lub agresywne,
- unikają szkoły (np. skarżą się rano na bóle głowy/brzucha).
Szukając rozwiązań eksperci podpowiadają, aby przede wszystkim spróbować porozmawiać z dzieckiem, dowiedzieć się w czym problem. Trzeba zachować wyjątkową delikatność, bo malec może wstydzić lub bać się tej rozmowy.
Gdy decydujesz się na rozmowę z dzieckiem postaraj się:
- pomóc mu uwierzyć w siebie, docenić każdy wysiłek ("próbowałeś się bronić", "odszedłeś z podniesioną głową, brawo", "zrobiłeś, co mogłeś");
- pozwolić mu na płacz, uszanować jego lęk i bezradność ("wiem, że to przykre", "nie łatwo jest się bronić");
Przezywanie jest od wieków obecne wszędzie tam, gdzie spotykają się młodzi ludzie. Najczęściej - jest nieszkodliwe. Czasem służy podkreśleniu cech pozytywnych albo zabawnych. Michał Jurecki, polski szczypiornista, gra w reprezentacji ze starszym bratem Bartkiem. Nazywają go dzidziuś. Paweł Zagumny mistrz świata w siatkówce to “Guma”. Niejeden Kowalski jest “Kowalem”, Orzechowska “Orzechem”, a Stefanowicz “Stefanem”. Oby tylko takie były obecne.