Są przepisy (np. ograniczenie prędkości), które wkurzają, są takie, które są obojętne, ale są i takie, które rodziców naprawdę cieszą. Do tych ostatnich na pewno należeć mogą regulacje dotyczące tego, co i jak mogą kupować dzieci. Bez zgody rodziców - niewiele więcej niż bułkę i ołówek. Warto o tym pamiętać szczególnie po Świętach, bo Mikołaj-dziadek, Mikołajka-ciocia i wielu innych zostawiają pod choinką tabliczkę czekolady z doklejonymi “walorami”. Po Wigilii dziecko często dysponuje wcale pokaźną gotówką.
Poniżej 13 lat - brak zdolności
Choćby dziecko było najzdolniejsze na świecie, to przed ukończeniem 13 lat jednej zdolności będzie mu brakować - zdolności do czynności prawnych. Tako rzecze Kodeks cywilny i wielu dzieciom z pewnością te zapisy nie spodobałyby się, gdyby je oczywiście znały.
Co oznacza brak takiej zdolności? Zgodnie z prawem wszystkie czynności prawne dokonywane przez takie osoby są nieważne. Form i rodzajów czynności prawnych jest bez liku, ale na pewno jedna jest dla dzieci najważniejsza. Chodzi o zakupy. Bo choć nieraz na to nie wygląda, to każde wydanie pieniędzy w sklepie jest właśnie “czynnością prawną”.
Samodzielnie najwyżej bułkę
Wychodzi więc na to, że dzieci poniżej 13 lat nie mogą nic samodzielnie kupować. Prawie, bo w przepisach zrobiono wyjątek dla umów “powszechnie zawierane w drobnych sprawach życia codziennego”. Zamkniętego katalogu takich “drobnych spraw” brakuje, ale trzeba to traktować na tak zwany “zdrowy rozum”. Zakup kanapki, zeszytu lub gumki do włosów pewnie jest drobną i codzienną sprawą. Dzieci nie staną się też kryminalistami, gdy kupią owoce w sklepiku szkolnym (bo pączków już kupić tam nie powinny móc).
Ale (nie ukrywajmy - to dobry powód do rodzicielskiego uśmiechu) legalnie kupić nowej gry komputerowej już nie mogą. Ani odtwarzacza MP-ileśtam. Tu - przynajmniej zgodnie z przepisami - konieczne jest pośrednictwo rodzica. I dobrze, bo przy okazji można lekko wpłynąć na dokonany wybór. Albo go zupełnie zmodyfikować.
Jak kupiło, to można oddać
Jeśli jednak dziecko (jeszcze) nie zna na wyrywki Kodeksu Cywilnego, a i sprzedawca w sklepie nie ma go w pamięci to może dojść do “zawarcia czynności prawnej”, a w domu pojawiają się nowe sprzęty elektroniczne, albo gry komputerowe.
Rodzic ma prawo ich nie lubić, nie chcieć i nie zgadzać się na ich obecność w życiu dziecka. I śmiało razem z paragonem (oby był!) iść do sklepu i zażądać zwrotu pieniędzy. Biada sprzedawcy, który się będzie opierał - bo nie tylko nie ma racji, ale zgodnie z prawem w ogóle nie powinien sprzedawać dziecku “tego czegoś”. Można go śmiało postraszyć inspekcją handlową, albo rzecznikiem praw konsumenta. Nawet jak będzie się upierał, że nowy iPad to rzecz “drobna i codzienna”,
Po 13. roku niewiele się zmienia
Z perspektywy dzieci niewiele zmienia się po ukończeniu 13. lat. Choć “brak zdolności do czynności” zmienia się na “ograniczoną zdolność do czynności” to i tak (jak zwykle) potrzebni są rodzice. Nastolatki mogą kupować wszystko co chcą i legalnie płacić z własnej kieszeni, ale każdy inny niż “codzienny i drobny” zakup musi zostać potwierdzony przez rodzica. Brak potwierdzenia lub zgody oznacza, że nowy komputer lub Call of Duty śmiało można oddać w sklepie.
Przepisy zdają się dobrze zabezpieczać rodziców i dają im pełny wpływ na to, co kupują dzieci. To gwarancja, że finansowe prezenty od Mikołaja nie zamienią się w brutalną strzelankę albo niebezpieczną procę. Argument dziecka, że “przecież to jego pieniądze” jest oczywiście słuszny, ale na szczęście bez zgody rodziców może ono je co najwyżej oszczędzać. Warto wykorzystać ten czas na naukę mądrych wydatków, bo prędzej, czy później dziecko będzie miało 18. lat. Wtedy “czynności prawne” są pełne, a nawet najgłośniejszy sprzeciw rodzica jest - z punktu widzenia kodeksu - bezskuteczny.