Wstrzemięźliwość seksualna jest na pewno najskuteczniejszą metodą zapobiegania niechcianej ciąży. Ale utopią byłoby myślenie, że ta zasada mogłaby być stosowana powszechnie. Dlatego zdecydowanie lepiej i skuteczniej jest nauczyć ludzi zasad skutecznej antykoncepcji.
W tej sprawie wypowiedziała się właśnie Małgorzata Fuszara, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania. Jej zdaniem zajęcia z wychowania do życia w rodzinie powinny być obowiązkowe dla wszystkich uczniów. Dziś prowadzone są one prowadzone w szkołach podstawowych (w klasach V-VI), gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych: w każdej klasie po 14 godzin, w tym po 5 godzin z podziałem na grupy dziewcząt i chłopców. A o tym, czy dziecko będzie na nie chodziło czy nie, decydują rodzice.
Aborcja albo antykoncepcja Zdaniem Małgorzaty Fuszary obowiązek edukacji seksualnej nakłada na polskie szkoły ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży. Czyli tak zwana ustawa antyaborcyjna.
Zapisano w niej, że do programów nauczania szkolnego wprowadza się wiedzę m.in. o życiu seksualnym człowieka, o wartości rodziny i środkach świadomej prokreacji. Uzasadnienie jest rozsądne: jeśli ludzie będą się zabezpieczali, rzadziej będzie dochodziło do niechcianej ciąży i tym samym mniej będzie przypadków aborcji.
Dodatkowo ustawa antyaborcyjna nie zawiera żadnych przepisów umożliwiających uczniom bądź ich rodzicom dowolność w składaniu oświadczeń woli ws. udziału w zajęciach. Pełnomocniczka wychodzi z założenia, że jeżeli o udziale w zajęciach mieliby decydować rodzice, byłoby to zapisane w ustawie.
Dlatego kierując się tymi przesłankami Fuszara wystąpiła do minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej z prośbą o odpowiednie uregulowanie tej kwestii.
Młodym brakuje wiedzy o seksie Ale czy w sytuacji, gdy dziś wszystko można znaleźć w internecie, powinno się edukacji seksualnej uczyć w szkole? Zdaniem osób działających w Grupie Edukatorów Seksualnych „Ponton” wiedza nastolatków na temat życia seksualnego człowieka, pozostawia wiele do życzenia.
Problemem jest zwłaszcza to, iż młodym wydaje się, że powinni być tacy, jak aktorzy w filmach porno.
– Mam 16 lat i chcę zapytać, czy to normalne, że w moim miejscu intymnym rosną włosy, na filmie w Internecie widziałam, że kobiety nie są tak owłosione. Wstydzę się tego – pytała jedna z dzwoniących na infolinię nastolatek.
Problem mieli także chłopcy. – Widziałem nie raz seks na filmie i ogarnął mnie lęk przed pierwszym razem, mam obawy, że nie będę potrafił temu sprostać i na zawsze pozostanę prawiczkiem – pytał inny.
Z raportu „Pontonu” wynika, że w tym roku wyjątkowo często zdarzały się telefony dotyczące rozpoczynania współżycia seksualnego przez dziewczęta poniżej 15 roku życia. Dzwonili także chłopcy, którzy pytali, w jaki sposób przekonać małoletnią partnerkę do tego, by zaczekali jeszcze z seksem.
– Jestem z dziewczyną, od której niedawno dowiedziałem się, że jest sporo młodsza niż mi mówiła. Ona nalega na seks, a ja wolę zaczekać. Wiem, że nie ma nawet skończonych piętnastu lat, a za to chyba są jakieś prawne konsekwencje? Jak jej wytłumaczyć, że mnie kręci, ale na razie jest za młoda? Ona uważa, że mi się nie podoba – pytał inny dzwoniący.
Szkoła też niczego nie załatwi
Pytanie jednak, czy nawet jeśli wychowanie do życia w rodzinie będzie obowiązkowe dla wszystkich, to czy przyniesie spodziewane rezultaty.
Wydaje się, że nie bo nawet tam, gdzie one są, prowadzone są w nieodpowiedni sposób.
Kilka dni temu zaprezentowany został raport dotyczący edukacji seksualnej w szkołach. Badania dotyczące przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie przeprowadzono na grupie 3.3 tys. osób w wieku 11 – 30 lat za pomocą ankiety online. Ponad 86 proc. badanych miało w szkole ten przedmiot.
Co o nich sądzą ankietowani? „To nuda”, „W dzisiejszych czasach więcej dowiem się z internetu” i „Nie widzę sensu uczestniczenia w zajęciach, które prowadzi pani bibliotekarka; lekcje prowadził katecheta” – odpowiadano w ankietach.
W wielu miejscach kazano tylko uczniom podpisać listę obecności, ale żadne zajęcia się nie odbyły, bo „dyrektor w LO powiedział, że nie wyobraża sobie, żeby jego córka oglądała, jak się zakłada prezerwatywę na fantom i nie chce też tego dla uczniów.” Rodzice bywali także zmuszani do tego, by podpisywali pismo mówiące o tym, że nie chcą lekcji wychowania do życia w rodzinie.
Przekazywane przez nauczycieli w czasie tych zajęć treści także bywały nie najlepsze. Na przykład dziewczęta dowiadywały się, że jeśli rozpoczną współżycie przed ślubem, to zostaną prostytutkami, a najlepszą metodą antykoncepcji jest aspiryna trzymana między nogami. Po to, by ich "nie rozkładać."