Pajęczyca Tekla z “Pszczółki Mai” była lepsza od Spidermana. Ale już “Miś z okienka” był gorszy od “Piątku z Pankracym”... Porównywanie bajek z dzieciństwa dziadków, rodziców i dzieci zazwyczaj kończy się westchnięciem “za moich czasów to były bajki… nie to co teraz”. Wzdychają oczywiście dziadkowie i rodzice - dzieci w tym czasie oglądają telewizję. Ale - uwaga! - teraz też niektóre bajki są świetne, tak jak 30 lat temu niektóre były beznadziejne.
Teraz bajki są gorsze
Przekonanie, że współczesne bajki są gorsze niż kiedyś jest u wielu rodziców silne jak dąb Bartek. Raz - pełno w nich przemocy, agresji i “jakiś robotów”. Dwa - są głupie i brzydkie. A w dodatku jest ich tak dużo, że nie wiadomo, kto jest kim.
Nie to co plastusiowy pamiętnik… Jednym tchem i alfabetycznie rodzic potrafi wymienić “swoje” bajki - zaczynając od Bolka i Lolka, a na Żwirku i Muchomorku kończąc. A o ich wartościach edukacyjnych mógłby (ale nikt nie chce tego słuchać) mówić godzinami. Na pewno pojawiłyby się takie piękne słowa jak przyjaźń, pomaganie, bezinteresowność...
Avengersi ratują świat, a Reksio podwórko
Gdyby dzieciom się chciało to mogłyby na chwilę przestać oglądać telewizję i wziąć udział w tej dyskusji. Powiedzieć, że Avengersi i Żółwie Ninja BEZINTERESOWNIE ratują cały świat (a Reksio tylko swoje podwórko). Przyjaźń w “Kung-fu pandzie” jest w zasadzie podstawą fabuły, a “Pan Robótka…” naprawdę uczy jak coś zrobić (a nie jak Adam Słodowy wyjmuje spod biurka mówiąc “ja już mam tutaj gotowe”...).
No i przede wszystkim dzieci mogłyby zapytać, co WOLELIBY oglądać ich rodzice w swojej młodości. Zapewnienia, że “tylko i wyłącznie Misia Uszatka” mogą nie zabrzmieć przekonywująco, gdy mama i tata przypomną sobie, jak bardzo czekali na kolejny odcinek He-Mana…
Prawda jest taka, że programów i bajek dla dzieci było kilkadziesiąt lat temu tak mało, że oglądało się wszystko - na dobranockę przed telewizorem siadały 4-latki, 8-latki i 12-latki. Nie było z czego wybierać.
Nie wszystkie bajki głupie, nie wszystkie mądre
Wielką niesprawiedliwością jest sprowadzanie współczesnych bajek jedynie do tych strzelających i wybuchających. Jest mnóstwo propozycji, które - wykorzystując nowoczesne możliwości - są baaaardzo atrakcyjne dla dzieci, a jednocześnie przemycają wartości edukacyjne i wychowawcze. Subiektywny wybór autora to “Niedźwiedź w dużym, niebieskim domu”, “Charlie i Lola”, czy właśnie przygody “kung-fu pandy”. A od czasu do czasu zerknę (tak niby niechcący) z synami na Spidermana….
To wszystko oczywiście nie znaczy, że kanały dla dzieci emitują jedynie fajne programy i można beztrosko pozwalać dzieciom spędzać pół dnia przed telewizorem. Nie jest i jak zwykle warto choć próbować zachować nad tym kontrolę i umiar.
Kiedyś też tak było
Ale brak też dowodów, że to, co serwowały dla dzieci dwa kanały telewizji w PRL było tylko piękne i mądre. Trochę działa tutaj tendencja do idealizowania wspomnień z młodości. W bajkowej pamięci zostają tylko miłe wspomnienia, a te złe znikają…
Poza tym bajkami rządzi prawo rynku - te naprawdę fajne przetrwały i wciąż oglądają je dzieci (i rodzice). Jeśli ktoś tego jeszcze nie próbował, to wystarczy znaleźć dla dzieci w internecie lub telewizji “Pszczółkę Maję”, “Gumisie” czy “Smurfy”.
Te same odcinki, które cieszyły rodziców 30 lat temu cieszą dzieci i teraz. Choć dzieci nieraz dziwi to, że Bolek i Lolek musieli szukać budki telefonicznej, aby zadzwonić…