Co autor miał na celu - można tylko domniemywać. Skandynawskie ujęcie nagości człowieka przekracza wiele granic. Rysunki, które wklejono w zeszyty dzieci uczęszczających do pierwszej klasy w norweskim Trondheim bulwersują świat.
Wszystko zaczęło się od słonia…
Zadanie do wykonania niczym nie odbiega tego w polskiej czy jakiejkolwiek innej szkole - wypisać słowa zaczynające się na literę “E” zilustrowane na obrazku. Niby nic wielkiego, a jednak większość rodziców podczas odrabiania z dziećmi lekcji szeroko otworzyła oczy.
Niektórzy interpretują obrazek jako “siusianie słoniowi w trąbę”, inni widzą bardziej zaawansowany seksualnie przekaz. I choć pierwszoklasiście daleko do takiej interpretacji, to bez wątpienia na rysunku można znaleźć więcej międzynarodowych na słów “E” - erekcja (ereksjon), ejakulacja (ejakulasjon).
Odnoszę wrażenie, że potem było już tylko gorzej. Kolejne ilustracje autorki Henriflette nie ustępują charakterem pierwszemu rysunkowi. O ile nagość człowieka nie budzi w dzieciach tylu kontrowersji co wśród dorosłych, zastanawiający jest cały kontekst sytuacyjny malowideł. Od razu nasuwa mi się pytania: dlaczego ktoś przytrzasnął sobie penisa drzwiami od szafy i czy odbiorcą rysunku o masturbacji i ptakach powinno być dziecko?
Ilustracje autorstwa Henriflette
Równie szokująca okazała się odpowiedź norweskiego ministra edukacji, który choć pochwalił czujność rodziców i przyznał, że zadanie z takimi rysunkami jest nieadekwatne do wieku dzieci, dodał również, że cała sprawa to robienie "burzy w szklance wody".
Dyrekcja szkoły przeprosiła za niefortunne materiały, na które podobno nikt z nauczycieli nie zwrócił większej uwagi.
Skandynawskie golasy w polskich księgarniach
Wątpliwego przesłania obrazki nie są odosobnionym przypadkiem wśród skandynawskiej grafiki. W polskich sklepach od kilku lat dostępna jest "Mała książka o kupie", która zadziwia rodziców - ja, na swoje nieszczęście, ową książkę zakupiłam. O ile temat jest ważny i nie należy przesadnie doszukiwać się w nim demona, to jego rozwinięcie mocno odbiega od tytułowej kupy.
Oprócz wszystkiego, co wiedzieć dziecko powinno o kupie, autor umieścił wiele zaskakujących pomysłów i ilustracji. Mnie wciąż frapuje, czy koniecznie do puszczania bąków trzeba nago skakać po łóżku przed widownią?
Bez wątpienia polscy rodzice mogą wyciągnąć z całej tej historii jeden wniosek - za wszystkimi zarzutami wobec bezpłatnego elementarza w polskich szkołach, nie stoi nic równie abstrakcyjnego jak norweski "słoń". Może więc nie jest najgorzej.