W powiedzeniu, że brudne dzieci to szczęśliwe dzieci jest sporo prawdy. W glebie znajdują się promieniowce. To mikroorganizmy wydzielające substancje, pod wpływem których w organizmie człowieka dochodzi do wydzielania endorfin – opowiada dr Jakub Urbański, biolog i podróżnik
Każdy rodzic jest inny. Jedni uważają, że dziecko musi wychowywać się w sterylnych warunkach. Inni, że trochę brudu dziecku nie zaszkodzi. Co, Pana zdaniem, jest mniejszym złem – trochę brudu czy nadmierna czystość?
dr Jakub Urbański: Skrajności nigdy nie są dobre, ale ja z dwojga złego wolę, gdy jest trochę za brudno. Bardzo dużo obecnych chorób cywilizacyjnych takich jak alergie czy astma wynika z tego, że ludzie żyli w zbyt sterylnych warunkach.
Proszę zwrócić uwagę na to, że dzieci chętnie liżą podeszwy butów czy z lubością zjadają brud z podłogi w przedpokoju. To bardzo naturalne zachowanie, które służy nabywaniu odporności. Jeśli pozbawi się dziecko takiego treningu, to później będzie chorować.
Dzieci w latach osiemdziesiątych były chowane właśnie we takich warunkach. I stąd dziś tyle ludzi z alergią.
Ale brud brudowi nierówny. Mnie wydaje się, że ten w domu jest nieco przyjaźniejszy dla dzieci niż ten na zewnątrz.
To prawda. Brud, rozumiany jako substancja niepożądana, może być różny. Ten w domu składa się przede wszystkim z fragmentów naszego naskórka, fragmentów włókien z ubrań czy ew. resztek sierści zwierząt, jeśli są one w domu. Ten brud jest stosunkowo bezpieczny.
Gorzej natomiast jest z tym, który jest na zewnątrz. W miastach prawdziwą zmorą są psie kupy, które mało kto sprząta. Nawet jeśli te odchody nie trafiają bezpośrednio do piaskownicy, to leżąc na powietrzu wysychają, są przenoszone przez wiatr i mogą być łatwo trafić do buzi dziecka. A w pyle mogą być jajeczka pasożytów. Dlatego trzeba uważać na to, co nasze dzieci biorą do ust na spacerze.
Pan dużo podróżuje. Czy w innych krajach i na różnych kontynentach można zauważyć różne podejście do brudu?
Zdecydowanie tak. Na przykład w krajach muzułmańskich lewa ręka, która tradycyjnie zastępuje używany w innych krajach papier toaletowy, uważana jest za gorszą, tę właśnie brudną. Ale już badania przeprowadzone w krajach europejskich pokazują, że bardziej brudna w naszej części świata jest ręka prawa. Dlaczego? Bo się szybciej brudzi. Większość ludzi jest praworęcznych i więcej czynności wykonują właśnie ręką prawą.
Jak Pan ocenia stare powiedzenie - brudne dzieci to szczęśliwe dzieci. Zgadza się pan z tym?
Jest w tym sporo prawdy. Dzieci na całym świecie lubią grzebać w ziemi. Z reguły są brudne umorusane, rzadko myte, bo w wielu krajach woda jest na wagę złota. Ale są szczęśliwe – i to ma nawet swoje naukowe uzasadnienie. W glebie znajdują się promieniowce. To mikroorganizmy wydzielające substancje, pod wpływem których w organizmie człowieka dochodzi do wydzielania endorfin. To między innymi dlatego dzieci, które tak się bawią są szczęśliwe. Podobnie jak działkowcy.
W Polsce jednak brudne dzieci kojarzą się w większości z patologią i zaniedbaniami ze strony rodziców.
To stereotyp, którego początki sięgają XIX w. Wówczas dostęp do wody bieżącej mieli tylko najbogatsi. Biedni, z powodu trudnych warunków, myli się rzadziej. Dziś już tak nie jest.
Jak często powinno się myć dzieci?
W miarę potrzeby, ale nie za często. Małe dzieci trzeba podmywać przy każdej zmianie pieluszki. Ale już codzienne kąpiele z mydłem nie są konieczne, bo takie maluchy nie pocą się tak bardzo. A jeśli już, to pot ma przyjemny zapach - skóra nie jest jeszcze wyjałowiona przez detergenty i skolonizowana przez bakterie odpowiedzialne za powstawanie przykrego zapachu. W Niemczech uważa się nawet, że nie ma potrzeby kąpania dzieci aż do czasu, gdy zaczynają się same aktywnie poruszać.
Latem, na wakacjach, dziecku wystarczy natomiast zwykła kąpiel w rzece czy jeziorze. Bez mydła.
Często podkreśla Pan, żeby uważać na detergenty.
Tak, bo one pozbawiają skórę warstwy ochronnej. Jeśli zabrudzenia nie są tłuste, wystarczy opłukać je zwykłą wodą. Tak samo nie warto używać chusteczek do mycia pupy dziecka, wbrew zapewnieniom producentów jest tam pełno chemii negatywnie wpływającej na delikatną skórę – lepiej ją po prostu opłukać pod kranem używając zwykłego mydła.
A co z twarzą dziecka? Ją chyba trzeba myć częściej?
Tak, ale znów do sprawy należy podejść rozsądnie. Dzieci mają skłonność do rozmazywania sobie jedzenia na całej twarzy. Warto im na to, pozwolić, bo dzięki temu uczą się. Poznają smaki i oswajają się z konsystencją pokarmu, jeśli im na to pozwolimy jest większa szansa, że w przyszłości nie będą mieć zaburzeń odżywiania. Ale już po posiłku oczywiście należy dziecku umyć twarz.