Ewelina Kowalczyk: Kto przychodzi do seksuologa? Michał Sawicki: Głównie kobiety, przynajmniej do mnie, choć jeśli chodzi o czystą seksuologię to pacjentów nie ma zbyt wielu. Zgłaszane problemy najczęściej są składową większej całości i wymagają psychoterapii. Przychodzą głównie młode osoby, to budujące. Do młodych osób dociera, że można, że to żaden wstyd.
Jakiej pomocy szukają kobiety?
Przychodzą, bo chcą coś zrobić z facetami. (śmiech)
Aaaa! Chcą wiedzieć jak podnieść swoją atrakcyjność?
A skąd! To są kobiety zajęte, w formalnych związkach najczęściej. Przychodzą, ponieważ nie rozumieją, co się dzieje w ich relacji. Chcą coś zmienić, zrozumieć mężczyznę. Ale przychodzą same, bez partnera, a w takiej sytuacji ciężko będzie nam osiągnąć upragniony przez nie cel. Proponuję wtedy terapię pary. Możemy również próbować dojść do źródła w czasie terapii indywidualnej i popracować nad tym, jak ona mogłaby sobie radzić z tym facetem, ale nic nie zastąpi przegadania tego problemu we trójkę. Pacjentki mówią, że podejmowały próby przyprowadzenia swojego mężczyzny, ale panom często wydaje się, że partnerka… wymyśla. I czasem niestety faktycznie tak jest.
Ale czego one chcą? Wydawało mi się, że do seksuologa idziemy, gdy mamy problem ze swoją seksualnością.
Chcą dłużej, częściej, inaczej. Mają facetów, ale coś im w nich nie pasuje. To prawda, że kobieta prędzej niż mężczyzna uda się do specjalisty, gdy dostrzeże jakiś problem. Ale częściej problem ten widzi w relacji lub w partnerze niż w sobie.
Więc co takiego dzieje się w tej relacji, że kobieta któregoś dnia mówi: idę do seksuologa!
Przez miesiąc nie uprawiali seksu, bo miał problemy z erekcją, a nie chciał się przyznać do tego. Przychodzą też kobiety, które mówią, że facet w czasie seksu krzywo się na nie spojrzał, albo spojrzał się za krótko, a to już oznacza, że dzieje się coś złego, że jej nie kocha. Ale tu mamy do czynienia z problemem w kobiecie – chodzi o jej poczucie wartości. Na podstawie seksu można naprawdę wiele wywnioskować. Ale ważne jest też to, co się dzieje zarówno przed seksem, jak i po.
Taka kobieta przychodzi w tajemnicy?
Nie, najczęściej komunikuje to dość dosadnie lub rzuca „mimochodem”. Mężczyzna co najwyżej zareaguje słowami „idź, idź, bo najwyraźniej coś z tobą nie tak”. Oczywiście to nie jest reguła. Są mężczyźni, którzy przyznają się do problemu, szukają pomocy i są otwarci na wskazówki specjalisty.
Z czym kobiety mają problem w seksie?
Na przykład z bólem w trakcie stosunku, a w takich przypadkach musimy się zastanowić, czy jest to problem medyczny czy psychiczny. Orgazm też spędza kobietom sen z powiek – nie potrafią go przeżywać, nie wiedzą czy to już, czasem czują wstyd. Problemem może być też brak chęci na współżycie.
Uciekają wtedy w masturbację?
Różnie. Pytanie co ta masturbacja im daje? Przyjemność, której nie ma z partnerem czy zwykłe poczucie kontroli nad tym co się dzieje? A może chce zrobić na złość partnerowi? Lub go podniecić? Nie zawsze jak widać kobiety masturbują się z powodu kiepskiego seksu. Pamiętajmy, że wszystko, co robimy jest czymś motywowane – uzyskaniem przyjemności lub uniknięciem dyskomfortu. Trzeba również przyznać, że o masturbacji kobiet mówi się niewiele.
Po czym poznać, że coś z tym seksem w związku jest nie tak?
Jeśli czujemy jakikolwiek dyskomfort to powinna nam się lampka ostrzegawcza. Jasne, że nie lecimy do specjalisty po pierwszym kontakcie, który nie spełnia naszych oczekiwań. Seks w życiu wyglądać może inaczej niż na filmie. Czasem potrzeba czasu na to, żeby się „dotrzeć”. Może się oczywiście zdarzyć, że pewna błahostka odbierze nam całą przyjemność ze współżycia. Czasem nawet to krzywe spojrzenie, jeśli przywodzi emocje kształtowane przez lata, może być oznaką czegoś poważnego.
Jak jest z seksem po ciąży? Faktycznie robi się słabo?
Wiadomo, że zmieniają się pewne kwestie biologiczne. Dochodzą stresy, obowiązki i ogromna odpowiedzialność, ale i to można przegadać z partnerem.
Ale ile można się tłumaczyć zmęczeniem? I stresem? Czy to nie wymówka naszych czasów? Łatwiej powiedzieć „miałem taki stresujący dzień”, gdy prawda jest taka, że ta kobita już nie kręci…
Łatwiej. Jeżeli tego seksu nie urozmaicamy to i bez stresu się posypie.
A częstotliwość? Czy seks trzeba uprawiać CZĘSTO i regularnie, by zachować bliskość?
Jeżeli założymy, że jedna strona się zmusza to istnieje prawdopodobieństwo, że po niedługim czasie nie będzie mogła znieść swojego partnera.
Ale jeśli chcemy coś naprawić, to czy warto postawić na seks jako klucz do sukcesu? Rozumiesz mnie? „Namuście się do tego seksu, nawiążcie na nowo bliskość, a będzie wam łatwiej na innych polach” – tak często czytamy w internecie.
Koszmar. Skoro jakoś mnie wkurzasz, to jak mogę iść z tobą do łóżka? Skoro inne problemy są nie do przeskoczenia to jak zbliżyć się do kogoś w łóżku? Nie wpadłbym na taki pomysł. Trzeba problem przegadać, wyjaśnić sobie o co chodzi. To „namuszanie” do seksu, o którym wspomniałaś, kojarzy mi się z karmieniem dzieci na siłę. Osoby znające takie sytuacje, pewnie potrafią sobie wyobrazić skutki.
To dlaczego kobiety najczęściej odmawiają seksu?
Nie chcę generalizować. Coś mogło się wydarzyć w związku lub wżyciu zawodowym. Albo chcą coś pokazać, wymusić, mieć kontrolę. Mogą się bać. Może ich zwyczajnie boleć głowa. Seks to super narzędzie do komunikowania czegoś, szkoda, że nie tak skuteczne jak rozmowa.
Czyli jest to dobra sztuczka? Możemy ją polecić?
Jeden ulegnie, a drugi pójdzie na bok lub stanie okoniem i seksu odmówi. Dlatego lepiej przegadać każdy problem. Nawet w celach późniejszej manipulacji będziemy wiedzieć co działa na tego partnera i jaki on jest (jakby, ktoś pytał – ja tego nie podpowiedziałem :) ). I nie powinno się wszystkim obarczać partnera lub na niego zwalać. Dwie niezależne jednostki, które jakoś się łączą i tworzą stwór o nazwie PARA. Czasem wiele wody musi upłynąć, by dobrze siebie poznać i zrozumieć. Związek to naprawdę odpowiedzialna praca.
A czy ludzie mają odwagę przyjść do seksuologa z jakąś dewiacją?
Rzadko. Raczej szukają pomocy w internecie. Czasem idą po pomoc do seksuologa, który jest lekarzem i dobrze robią! Bo on może wprowadzić odpowiednie leczenie. Bywają problemy, w których potrzebna jest farmakoterapia. Ja z wykształcenia jestem psychologiem a forma pomocy, w której się specjalizuję to psychoterapia. Nie mogę przepisywać leków i mówiąc szczerze, nie znam się na nich jakoś wybitnie.
Wracając do pacjentów, potrafią jednak oni ciągle zaskakiwać. Niedawno spotkałem mężczyznę, który w celu uzyskania orgazmu używał… profesjonalnej dojarki dla krów i była to jedyna forma zaznania przez niego satysfakcji.
No właśnie! Trochę klucząc… Zdarza się, że kobiecie sprawia przyjemność to, co robi mężczyzna. Jest zadowolona ze współżycia jako takiego, ale aby osiągnąć orgazm potrzebuje konkretnego sposobu. I najczęściej musi zaspokoić się sama.
I tu pytanie – czemu? Dlaczego facet nie może jej w tym pomóc? Jeśli jesteśmy w związku należy przyjść do seksuologa we dwoje. Potrzebna jest praca obojga, wsparcie. Seksuolog pomaga, podpowiada, angażuje się z boku, stara się patrzeć „na trzeźwo”.
My, wyrozumiałe kobiety, zakodowałyśmy sobie, że nie zawsze musimy mieć orgazm. Że może być miło i bez tego. Jakoś utarło się, że stosunek kończy się wtedy, gdy mężczyzna ma wytrysk. A może okłamujemy partnerów, a siebie przede wszystkim.
Mężczyzna też nie musi mieć orgazmu, by odczuwać satysfakcję z tego seksu. Wszystko zależy od tego jak postrzegamy seks. Przecież to nie tylko przyjemność brania, ale i dawania.
Ale mężczyźni uskuteczniają pewne sztuczki, wmawiają nam różne dziwne teorie typu „z prezerwatywą nic nie czuję” albo „jeśli nie dojdę to coś mi się stanie”, co brzmi jakby miał w następnej sekundzie umrzeć.
Jeśli w ten sposób miałby się kończyć każdy stosunek dla faceta to z pewnością doprowadziłoby to do frustracji, jednak raz na jakiś czas nic złego się nie stanie. Jeśli chodzi o brak kobiecego orgazmu – czy ta kobieta udaje, że wszystko jest ok, czy też może jemu nie zależy? Czasem facet żyje w nieświadomości, bo nawet nie wie, czy ta kobieta miała orgazm. Po mężczyźnie widać bardziej. Fajnie, żeby kobieta komunikowała swoje zaspokojenie. I tu pytanie – czy ona daje sobie do tego prawo? Jasna komunikacja to podstawa.
Kobiety przeżywają orgazm ze wstydem? Po cichu?
To jest wychowanie, to nie kwestia biologiczna. Założenie jest takie, że człowiek jest egoistyczny. Nawet w kwestii macierzyństwa – jeśli kobieta dba o dziecko to po to, by spełnić się jako dobra matka. Jest oczywiście opieka, miłość, empatia. Ale naszą główną motywacją jest zaspokojenie własnych potrzeb. To bardzo indywidualna sprawa, nie należy generalizować. Po prostu często realizujemy swoje potrzeby. I tak też bywa w seksie – jeśli wiecznie jestem tą uległą to może dlatego, że odczuwam taką potrzebę? Oddaję kontrolę, nie chcę odczuwać zbyt wiele, wstydzę się swoich emocji, bo tak mnie nauczono i w tym muszę trwać. Bo w ten sposób unikałam wcześniej złości ojca czy matki, a późniejszym życiu niezadowolenia partnera.
Ale koniec końców udajemy te orgazmy. Po co?
Bo tak jest na filmach pornograficznych? Bo wtedy facet będzie zadowolony? Bo wtedy ona sobie wmawia, że jest przyjemnie? Ale niczego dobrego to nie przyniesie. Wolimy poudawać zamiast porozmawiać co jest źle, a czego zabrakło. Co ciekawe, często pary homoseksualne tworzą czasem o wiele szczęśliwsze związki, ponieważ mają tendencję do nakreślania z góry czarno na białym co jest dobre, a co nie. Co akceptuję, a co jest dla mnie totalnie nie do przyjęcia. W związkach heteroseksualnych często przyjmujemy nauczone lub wymuszone przez społeczeństwo role. Nic nie omawiamy w obrębie pary, związku.
Jaki paradoks! Czyli pary heteroseksualne powinny trochę wzorować się na podejściu par homoseksualnych?
Koniecznie! Geje i lesbijki często nie znają pary jednopłciowej, na której mogliby/mogłyby się wzorować, więc wprowadzają własne reguły, które świetnie funkcjonują. Po prostu obie strony rozmawiają. Starają się poznać nawzajem swoje oczekiwania. Wprowadzają i wypracowują własny system, podział ról, priorytety, zasady. Oczywiście nie wszyscy, ale pozwoliłem sobie tutaj na uogólnienie, by pokazać pewne wartości.
Czyli rozmawiajmy? Co się dzieje? Jakie jest źródło? Co zrobić, by wyjść z kryzysu i czy aby na pewno chcemy? Każdy kij ma dwa końce?
To nie jest proste, bo nikt z założenia na początku znajomości nie ustala zasad. Jeśli znamy się chwilę to nie rozmawiamy o zdradzie, bo o jakiej zdradzie mowa, gdy kochamy się do szaleństwa? Ale potem nadchodzą kryzy i sytuacje nie do zaakceptowania. Ważne, by nie umknął nam moment, w którym trzeba pogadać. Wyróżniamy dwa rozwojowe kryzysy: po około czterech i po dwudziestu latach, gdy następuje zmęczenie tego materiału. Nie mówię tu o kryzysach sytuacyjnych, gdy wydarza się coś wyjątkowego.
Złota rada?
Wiem, ze się powtarzam, ale - rozmawiać. Szczerze i na bieżąco.
Michał Sawicki jest psychologiem-seksuologiem oraz psychoterapeutą poznawczo-behawioralnym w procesie certyfikacji.