![Fot. Flickr/[url=https://www.flickr.com/photos/sleepyjeanie/5152864862/]Lauren Hammond [/url] / [url=https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/]/CC BY]CC0 Public Domain[/url]](https://m.mamadu.pl/b126667831aad755c62578e3380187ca,360,0,0,0.jpg)
A może kliknęliście ten tekst, bo wasze bogate życie towarzyskie zaczyna was męczyć? Mam dla was garść porad co zrobić, aby telefon zamilkł, żebyście odzyskali wieczory tylko dla siebie i mieli czas, by zająć się czymś bardziej pożytecznym niż imprezowaniem. Stuprocentowa skuteczność. Przetestowane na mnie.
1. Postarajcie się o dziecko.
2. Odczekajcie półtora roku.
I teraz zaczyna się główna faza eksperymentu
3. Zaproście przyjaciół do siebie na wieczór. Zagońcie ich do sprzątania zabawek, a potem rozmawiajcie z nimi równocześnie karmiąc dziecko, przewijając i próbując je uśpić przed północą.
4. Umówcie się z przyjaciółmi na mieście i przyjdźcie z dzieckiem. A potem zamiast rozmawiać, biegajcie za swoim malcem wyjmując mu z rąk noże, widelce, szklanki i gońcie go, gdy uda mu się sforsować drzwi i uciec na dwór.
5. Umówcie się z przyjaciółmi na mieście i odwołajcie spotkanie w ostatniej chwili, bo mały dostał gorączki.
6. Umówcie się z nimi na mieście i odwołajcie, bo niania zadzwoniła, że jednak nie przyjdzie.
7. Umówcie się z nimi na mieście i odwołajcie, bo nie macie już siły ani ochoty na włóczenie się po knajpach.
8. Umówcie się z nimi na mieście i odwołajcie, bo w ostatniej chwili policzyliście kasę i doszliście do wniosku, że nie stać was na takie przyjemności.
9. Umówcie się z przyjaciółmi na mieście i po prostu nie przyjdźcie, bo ze zmęczenia zapomnieliście.
10. Zadzwońcie do przyjaciół, żeby się z nimi umówić na spotkanie i odkryjcie, że nie mają już ochoty spotykać się z wami w domu, ani – po sprawdzeniu kalendarza – nie udaje im się znaleźć żadnego wieczoru, żeby się spotkać na mieście. Brawo! Straciliście przyjaciół!
Nakarmiony i przewinięty potrafi przespać kilka godzin. Jeśli ma się szczęście i dzieciak lubi drzemki o regularnych porach, można bez problemu dostosować do niego nasze życie towarzyskie. Przez pierwszy rok życia naszego synka, znajomi wpadali do nas regularnie i często nawet mogli nie zauważyć, że w pokoju, w łóżeczku, śpi słodko niemowlak. Ze wzruszeniem przeglądamy zdjęcia naszego synka, gdy miał kilka miesięcy: śpi w foteliku samochodowym na wspaniałej imprezie na pokładzie Daru Pomorza. Śpi w japońskiej restauracji, do której poszliśmy celebrować naszą kolejną rocznicę. Na co drugim zdjęciu śpi, śpi, śpi… Optymistycznie uważaliśmy, że tak będzie zawsze. Myliliśmy się.
Nasze mieszkanie stało się placem zabaw, a wszystkie szuflady, szafki, półki, były tylko magazynami ciekawych przedmiotów, które należy jak najszybciej wywalić na środek pokoju. W naturalny sposób wydłużyły się też godziny aktywności naszego syna. Czasem zasypiał zmęczony o 20.00, ale gdy ktoś do nas wpadał z wizytą, synek potrafił broić do 23.00, popisując się przed „ciocią”, czy „wujkiem”.
I liczyć: sprzątanie, mycie podłogi lepkiej od soczku – to dwie godziny. A co w tym czasie z dzieckiem? Przecież jeśli zaczniemy sprzątać w kuchni, on natychmiast, ze zdwojoną energią będzie bałaganił w pokoju. Czy zaśnie przed 20? A jeśli nie? A co zrobimy do jedzenia? I kiedy się za to możemy zabrać, skoro już jest siedemnasta?
Próbowaliśmy. Naprawdę. Kiedy jeszcze był niemowlakiem wszystko było OK. Spotykaliśmy się ze znajomymi, a on grzecznie spał w wózeczku. Potem się nie dało, bo zamiast grzecznie siedzieć, biegał po całym lokalu, a my – chcąc nie chcąc – za nim.
Jej entuzjazm, by ofiarnie trwać na placówce, gdy my sączymy drinki i wesoło bawimy się z przyjaciółmi, był jednak – szczerze mówiąc – dość ograniczony. Do tego doszło zmęczenie. Nadrabianie wieczorami zaległości z pracy (bo usiąść do komputera można dopiero, gdy mały zaśnie). Zima, to czas przeziębień, kasłania i kichania. A jak tu wyjść na umówioną imprezę, gdy godzinę przed spotkaniem dziecko dostaje gorączki?
Pozostaje więc wiara w to, że za parę lat wrócimy do tematu. A wy jakie macie sposoby na urwanie się z domu na imprezę?