Mamy dopiero połowę października, a niektóre maluchy od września spędziły więcej czasu w domu niż w przedszkolu czy żłobku. Maluchy łapią jedną infekcję za drugą, a niektóre placówki świecą pustkami. U znajomej w przedszkolu w zeszłym tygodniu na 20 dzieci obecnych było zaledwie 4. Niestety nie są to tylko katarki, a poważne problemy zdrowotne, niekiedy wymagają podania antybiotyku. Nie zachwyca to rodziców, którzy proszą o rady w internecie. Jedna z nich jest godna uwagi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Choroby przedszkolaków i maluszków to aktualnie gorący temat na rodzicielskich grupach. Co rusz ktoś pyta, jak uniknąć antybiotyku, lub jest nieprzekonany do podania go dziecku po tym, gdy lekarz wystawił receptę. I choć diagnozowanie i leczenie dziecka na grupach dla rodziców to najgorsze co można zrobić, to – moim zdaniem – jedna rada naprawdę ma sens.
Czy zawsze konieczny jest antybiotyk?
Od lat antybiotyki wzbudzają wiele emocji i wątpliwości. Zdecydowanie nie należą one do grupy leków, które rodzice chcieliby podawać swoim pociechom bez pewności, że to konieczne. Niestety nadal są lekarze, którzy przepisują je "w razie czego". Trudno się dziwić, że zestresowani rodzice mają wątpliwości.
Prawda jednak jest taka, że jeśli jest taka potrzeba, to podać je trzeba. No właśnie, ale skąd to wiedzieć? Część lekarzy wciąż przepisuje antybiotyki, opierając się tylko na objawach (które oczywiście są bardzo ważne!). Rada, która bardzo często pojawia się w sieci, to... wykonanie prostego badania krwi.
Proste badanie
Kaszel, katar, zapalenie gardła to typowe objawy infekcji. Nie każda z nich wymaga leczenia antybiotykiem. Podaje się go jedynie w sytuacji, gdy jest ona wywołana przez bakterie. Nie każdy wie, że można to ustalić za pomocą prostego badania wykonywanego z krwi. Chodzi o badanie CRP. Stężenie powyżej 10 mg/l z dużym prawdopodobieństwem wskazuje na stan zapalny. Wynik CRP poniżej 40 mg/l to najczęściej łagodne stany zapalne, infekcje wirusowe. Natomiast wyniki CRP w przedziale 40–200 mg/l zwykle wskazują na infekcje bakteryjne. Proste, prawda?
Choć to badanie, które rozwiewa wiele wątpliwości, nie każdy lekarz na nie kieruje. Jestem mamą od prawie 10 lat i dopiero w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy moje chore dziecko (młodsza córka) dostało skierowanie na morfologię, OB, CRP oraz IgE całkowite.
Zatkany nos, katar, mokry kaszel i niewielka gorączka. Same objawy nie wyglądały jakoś bardzo niepokojąco, martwiło mnie jednak, że infekcja nie słabnie i nie mija. Po wizycie okazało się, że niestety osłuchowo nie jest dobrze, lekarz postanowił sprawdzić jeszcze krew. Wyniki były słabe. Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem, bo wszystko zostało mi dokładnie wyjaśnione.
Chodzi o zaufanie
Oczywiście antybiotyk nie jest lekiem na "wysokie CRP". Lekarz leczy pacjenta, a nie wyniki badań, szalenie istotne są przecież objawy. Jednak teraz nie wyobrażam sobie, by zgodzić się na przepisanie antybiotyku dziecku bez uprzedniego badania krwi, jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości. Mam jednak świadomość, że są sytuacje, kiedy niezwłoczne podanie antybiotyku może wręcz uratować dziecku życie, mam na myśli wyłącznie "zwykłe" infekcje.
W niektórych przychodniach są dostępne szybkie testy krwi z paluszka, których wynik można poznać po 3-5 minutach. Nie wymaga to kolejnej wizyty u lekarza. Dostępne są także domowe testy, do kupienia w aptece.
Widząc posty w sieci, wygląda na to, że niewielu lekarzy kieruje na takie badania, a rodzice mają czasem olbrzymie wątpliwości. Gdy tak jest, warto podpytać o badanie CRP, ale co jeśli pediatra nie chce go zlecić? Rodzice sugerują, że to może najwyższy czas na zmianę lekarza. I tu nie chodzi o sam antybiotyk, ale o to poczucie niepewności. Pediatrze powinniśmy ufać, w końcu chodzi o zdrowie naszego dziecka. Jeśli w naszym odczuciu coś jest nie tak, zdecydowanie warto pomyśleć o zmianie.