Gdyby zorganizować plebiscyt na słowo, które najbardziej irytuje młodych rodziców, “niepewność” z pewnością znalazłaby się na podium. Czy maluch je wystarczająco dużo? Czy ja dobrze go karmię? Czy można karmić lepiej? Niestety, nie ma szans na to, że głosik, który z tyłu głowy nieustannie powtarza: “Czy robimy to dobrze?” w najbliższej przyszłości całkowicie zamilknie. Nie oznacza to jednak, że nie można go zagłuszyć - najlepiej sporą dawką rzetelnej wiedzy. Gotowi na obalanie największych mitów na temat karmienia?
Teoretycznie kwestie związane z tak prozaiczną czynnością, jak karmienie powinny być, cóż, dziecinnie łatwe. Niestety, to, co z perspektywy “nie-rodzica’ jest po prostu zadaniem do wykonania (“Co może być trudnego w ssaniu piersi???”), z perspektywy mamy, taty i przede wszystkim świeżo upieczonego obywatela planety Ziemia, wygląda zupełnie inaczej.
Świadomość, że to my i tylko my możemy sprawić, że mały człowiek będzie co kilka godzin zasypiał spokojnie z pełnym brzuszkiem, potrafi być o tyle krzepiąca, co przytłaczająca - zwłaszcza dla młodej mamy. W związku z tym, na samy początku wypada rozprawić się z największym mitem, pokutującym na temat karmienia po dziś dzień, a mianowicie:
1. Karmienie to zadanie tylko dla mamy
MIT To zdanie brzmi jak truizm, ale zastanówcie się nad tym zdaniem przez moment. Jasne, to kobieta produkuje mleko i co oczywiste, mężczyzna jej w tym nie zastąpi. Nie oznacza to jednak, że nie może uczestniczyć w żadnym etapie operacji pod tytułem: “Karmienie maluszka”, wręcz przeciwnie.
Warto pamiętać, że jeśli proces karmienia przebiega pomyślnie, więź pomiędzy nią a maluchem tworzy się właściwie samoistnie. Bliskość i ciepło małego ciałka, świadomość, że w tym momencie nie liczy się nic więcej, że właśnie spełnimy najważniejszą funkcję w życiu - to wszystko sprawia, że w mózgu zaczyna uwalniać się oksytocyna, czyli nic innego, jak hormon szczęścia. Biologii nie można odmówić tu zasług.
W przypadku mężczyzn proces tworzenia się więzi przebiega inaczej, co nie oznacza, że gorzej czy wolniej. Po prostu inaczej. Dlatego też tak istotne jest, aby tata, o ile to tylko możliwe, był zaangażowany na każdym etapie opieki. Bliskość, jakiej doświadcza się podczas karmienia maluszka, może dawać niesamowitą moc - zarówno mamie, jak i tacie.
2. Karmienie jest łatwe i intuicyjne
MIT Zarówno karmienia piersią, jak i karmienia butelką trzeba się nauczyć. Owszem, zdarzają się “samorodne talenty”, ale absolutnie nie powinniście się zamartwiać, jeśli akurat do nich nie należycie.
Problemy z laktacją mogą wynikać z szeregu czynników. Sporą rolę odgrywa stres, ale zdarza się też, że przyczyna leży głębiej. Nie wahajcie się więc zasięgnąć porady położnej czy doradcy laktacyjnego - specjalista z pewnością pomoże zlokalizować problem i podpowie, jak zachęcić malucha do jedzenia. Co ważne, przedstawi wam również inne opcje, które możecie rozważyć, jeśli karmienie piersią okaże się niemożliwe.
Co do karmienia butelką: jasne, to zadanie łatwiejsze. Niemniej jednak, dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie był z maluszkiem tak blisko, również jest to wielkie przeżycie.
3. Każde dziecko potrafi ssać pierś
MIT Naturalny odruch - tak myślimy o ssaniu. I choć odruch, sam sobie, rzeczywiście jest automatyczny, to już samo prawidłowe uchwycenie piersi - niekoniecznie. Zdarza się więc, że dziecko, tak samo, jak mama, potrzebuje chwili, aby przyswoić odpowiednią technikę.
4. Małe piersi produkują mało mleka
MIT Kwestie estetyczne nie mają tu żadnego znaczenia. Każda pierś, niezależnie od rozmiaru, będzie w stanie dostarczyć dziecku tyle pokarmu, ile będzie ono potrzebowało. Gruczoły mleczne pracują tak samo wydajnie zarówno w przypadku, gdy są obudowane niewielką warstwą tkanki tłuszczowej, jak i wtedy, gdy jej nagromadzenie jest spore.
Uprzedzając kolejne pytania: posiadanie małych czy płaskich brodawek nie jest przeciwwskazaniem do karmienia. Owszem, w słowniku położnych funkcjonuje pojęcie “trudnych brodawek”, do których dziecku teoretycznie trudniej jest się przystosować.
W takich przypadkach warto przystawić dziecko do piersi jak najszybciej po porodzie - w ten sposób maluch od razu zacznie przystosowywać się do nieco mniej typowego kształtu. Nie zna przecież żadnego innego, więc jest spora szansa, że z powodzeniem zaaklimatyzuje się do tego, jaki posiada jego mama.
5. Dieta wpływa na jakość mleka
MIT Temat wpływu diety na jakość mleka mamy został przebadany na wszystkie możliwe sposoby i właściwie nie ma tu kwestii spornych. Niemniej jednak chyba każda młoda mama chociaż raz usłyszała życzliwą radę, odnoszącą się do tego, co powinna jeść, aby mieć więcej mleka, albo czego nie jeść, żeby dziecko nie dostawało kolek, wzdęć, czkawki (niepotrzebne skreślić).
Prawda jest oczywiście taka, że niezależnie od tego, czy zjecie dokładkę bigosu, czy nie, albo czy pozwolicie sobie na łyk gazowanej wody, właściwości tego pokarmu nie wpłyną na jakość mleka. To, o czym jednak warto wiedzieć, to fakt, że do mleka przedostają się substancje wchłaniane do krwi. Taką substancją jest na przykład alkohol, dlatego w okresie karmienia jego spożywanie również nie jest wskazane.
Wskazana nie jest również restrykcyjna dieta: niedobory kaloryczne mogą przyczynić się do mniejszej produkcji pokarmu. Młoda mama powinna wiec jeść tyle, ile potrzebuje i nie zaprzątać sobie głowy restrykcjami żywieniowymi.
A prawda jest taka…
Niektóre z mitów pokutujących na temat karmienia piersią mogą wydawać się zabawne (słyszeliście ten o “ważeniu się” mleka podczas ćwiczeń fizycznych? Rozwiewamy wątpliwości: to nieprawda). Z drugiej strony, jeśli nie jesteśmy znawcami tematu, każda, nawet błaha rzecz może nas wytrącić z równowagi. Dlatego zawsze warto pytać i poszukiwać rzetelnych odpowiedzi.
Może się bowiem okazać, że kwestie, które jeszcze jakiś czas temu uważane były za problematyczne, już nimi nie są. Przykład? Stosowanie butelki naprzemiennie z karmieniem piersią.
Obawa związana z tym, że stosując butelkę “odzwyczaimy” dziecko od piersi, wydaje się sensowna, zwłaszcza gdy nauka pobierania pokarmu sporo nas kosztowała. Dzisiaj jednak mamy do dyspozycji produkty, które pomagają wydłużyć okres karmienia dziecka mlekiem matki i jednocześnie umożliwiają włączenie w ten proces ojców. Mowa o responsywnych butelkach Natural marki Philips Avent.
Mówiąc wprost, smoczek butelki Natural działa jak pierś mamy. Jego specjalna konstrukcja sprawia, że pokarm wypływa z niego tylko w momencie, gdy dziecko aktywnie go ssie. W momencie, gdy maluch robi sobie przerwę na oddech lub przełknięcie jedzenia, mleko przestaje płynąć.
Jak to możliwe? W przeciwienstwie do standardowych smoczków, ten zastosowany w butelce Natural nie ma dziurek, gwarantujących swobodny przepływ płynu, ale specjalne rozcięcie typu J-slit, które otwiera się i zamyka, zgodnie z rytmem ssania dziecka. Co więcej, smoczek marki Philips Avent może mieć dodatkowo działania antykolkowe, niwelować gazy czy refluks u dzieci z predyspozycjami do tych problemów. Wystarczy skorzystać ze specjalnej wkładki AirFree.
Brzmi jak magia? Nic dziwnego. Rodzicielstwo ma w sobie sporo elementów, które wydają się nierealne. Ta największa przygoda życia jest jak najbardziej realna.
Artykuł powstał we współpracy z Philips Avent.