Znana od pokoleń metoda na zakrztuszenie się polegająca na poklepywaniu po plecach nie działa. Ratownik medyczny prowadzący profil Pan Pielęgniarka rozprawia się z mitem, który wcale nie ratuje życia. W obszernym wpisie opatrzonym zdjęciem manewru Heimlicha zaprezentowanego na ciężarnej kobiecie Mateusz Sieradzan, autor bloga, pisze, jak naprawdę trzeba się zachować, gdy ktoś się przy nas krztusi.
Przekonuje, że kaszel jest bardzo dobrym objawem, jeśli widzimy osobę, która się krztusi, musimy pozwolić jej kaszleć. "Kaszel w zadławieniu nie jest zły. Jest zajebiście dobry, wiec pozwól kasłać i nie zawracaj głowy uderzeniami w plecy, pytaniami, czy poleceniami. Wytyczne mówią o „zachęcaniu do kaszlu”, ale to nie oznacza roli zachłystowej cheerleaderki. Bądź obok i pozwól kaszleć" - pisze Pan Pielęgniarka.
Od razu te dodaje, że podnoszenie rąk do góry nic nie daje. Ani próba rozmowy z poszkodowanym, ponieważ osoba, która walczy o życie, po prostu nie słucha. "Nie licz na współpracę, tu trzeba bezwzględnie, bez pytania i zgody wiedzieć co robić" - czytamy we wpisie.
I dalej: "Uciśnięcia nadbrzusza, powinny być wykonywane agresywnie, bez zastanawiania się, czy zrobimy krzywdę. Nie ma większej krzywdy niż śmierć, więc wszelkie dywagacje na temat ewentualnych szkód, są abstrakcją".
Mocno uderzyć należy także niemowlę czy małe dziecko, które włożyło do ust mały przedmiot. W sytuacji zagrożenia życia trzeba uderzyć dziecko w okolicę międzyłopatkową. Ratownik przyznaje, że sam sprawdzał tę metodę na swoim miesięcznym dziecku: "Działa".
Na końcu pisze, że z uwagi na ryzyko powikłań, po uciśnięciach, poszkodowany powinien zostać zbadany, by ocenić, czy mogło dojść do innych uszkodzeń.
Po wpisie Mateusza z pewnością właściwie zareagujecie w sytuacji, gdy ktoś się krztusi. Najważniejsza nauka płynąca z jego postu jest taka, że nie ma co się patyczkować w sytuacji zagrożenia życia, tylko należy działać.
Czytaj także: https://mamadu.pl/154385,male-dziecko-sie-zakrztusilo-zainterweniowala-policjantka-nagranie