
Reklama.
Ból, cierpienie, niekończąca się walka o sprawność
Maksymilian Szendera urodził w Anglii 12 lat temu. Przyszedł na świat przed terminem i choć był maleńki, lekarze przekonywali, że chłopiec nadrobi zaległości. Niestety, gdy miał cztery miesiące, przestał się rozwijać. Rodzice postanowili wrócić do Polski, by tu walczyć o zdrowie i życie dziecka. Okazało się, że Maks cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, małogłowie i padaczkę. Od początku miał też problemy ze stawami biodrowymi. Za chłopcem i jego rodzicami już niejedna zła wiadomość i niejedna batalia. Teraz przed rodziną kolejna walka. Walka, w której potrzebują olbrzymiego wsparcia."Przeżyliśmy tyle bólu i rozczarowania przez ostanie lata, że wręcz byliśmy pewni, że więcej nie można. Jak można tak bardzo cierpieć z bólu, niemocy, i patrzeć na cierpienie dziecka, które z całych sił każdego dnia stara się żyć na nowo" - mówi mama chłopca, która po raz kolejny usłyszała, że życie jej dziecka jest zagrożone.
Maks po operacji bioder zaczyna znowu chodzić przy chodziku, jednak olbrzymia skolioza bardzo szybko rośnie i stwarza kolejne zagrożenie dla życia dziecka. Rodzice mieli nadzieję, że rehabilitacja wystarczy. Niestety kręgosłup uszkadza biodra, a uszkodzone biodra pogłębiają skoliozę. Błędne koło, które grozi śmiercią. Pogłębienie skrzywienia kręgosłupa może doprowadzić do niewydolności oddechowej, ucisku jelit, najprawdopodobniej nie wytrzymają tego także dopiero co naprawione biodra. Jedynym ratunkiem dla chłopca jest operacja wykonana przez specjalistów z Paley European Institute. Niestety kosztuje ponad pół miliona złotych.
Potrzebne pół miliona od zaraz
Teraz jak najszybciej trzeba wykonać prosty zabieg, usztywnić tylko fragment kręgosłupa. Naprawić to, co zepsuły przez lata niestabilne bioderka, by chłopiec nie stracił tego, co do tej pory wypracował, by jego stan się nie pogorszył. Niestety kwota potrzebna na sfinansowanie operacji, a jest ogromna. Zbyt duża, by rodzice mogli ją udźwignąć sami, do 14 marca muszą uzbierać 560 000 złotych. Operacja nie może czekać. Czas ucieka, a internetowa zbiórka Maksa stanęła w miejscu."Kocham go tak mocno, że jak tylko bym mogła, odebrałabym ból i niepełnosprawność wzięła na siebie. Nie tak miało nasze życie wyglądać, często płaczę z bezsilności, jak nikt nie widzi. Wiem, że muszę być silna, walczyć o niego, bo wiem, że mnie kiedyś zabraknie, a on będzie żył i dlatego zrobię wszystko, aby był jak najbardziej sprawny. Teraz możemy go uratować i naprawić to wszystko, co jest do uratowania" - apeluje zrozpaczona matka. - "Marzymy, aby prosty i dumny, bez ucisku na płuca i narządy, mógł kroczyć przed siebie!" - dodaje.
Jeśli chcielibyście wesprzeć zbiórkę Maksa Szendera,
tu znajdziecie więcej informacji.
tu znajdziecie więcej informacji.