„Żadnemu z rodziców tego nie życzę". Tej tragedii mogło zapobiec szczepienie
Monika Przybysz
24 września 2020, 09:10·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 września 2020, 09:10
Meningokoki atakują w Polsce około 200 osób rocznie. Ta liczba może nie zrobić wrażenia na kimś, kto nie wie, jakie spustoszenie mogą zasiać w organizmie te pozornie niegroźne bakterie. Dlaczego pozornie? Bo większości swoich nosicieli meningokoki nie wyrządzają krzywdy. Ale kiedy już zaatakują - najczęściej wrażliwy, dziecięcy organizm – dają bardzo groźne skutki.
Reklama.
Dotkliwie przekonała się o tym Kasia - mama Maćka: zdrowego, uśmiechniętego chłopca, który – mając 1,5 roku – niemal w kilka godzin zmienił się w dziecko obłożnie chore, wymagające natychmiastowej interwencji medycznej.
Meningokoki atakują znienacka
Najpierw pojawiła się gorączka - bardzo wysoka, sięgała 40 stopni. Każdy rodzic wie, że w takim momencie nie wolno zwlekać, tylko jak najszybciej zgłosić się do szpitala. Tak też zrobili rodzice Maćka.
Początkowo diagnozy nie było. Po dokładnych oględzinach lekarze stwierdzili, że chłopca należy przekazać w ręce specjalistów z Warszawy. Rodzina nie zdążyła się jednak nawet spakować, kiedy stan dziecka zaczął gwałtownie się pogarszać.
Maciek gasł w oczach dosłownie z minuty na minutę. Jego mama wspomina, że zaczął gwałtownie wymiotować, przerażająco pobladł. Do tego brzuchu i udach pojawiły się czerwone plamki.
W tym momencie lekarze nie mieli już wątpliwości: zdiagnozowali u Maćka sepsę, jak później pokazały badania, wywołaną przez meningokoki typu B.
Dlaczego meningokoki atakują dzieci?
Meningokoki wywołują inwazyjną chorobę meningokokową (IChM), która może przebiegać w trzech postaciach: zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, sepsy z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych lub samej sepsy.
Najczęstszymi ofiarami tych niezwykle groźnych drobnoustrojów są małe dzieci, których organizmy z powodu młodego wieku nie mają jeszcze nabrać wystarczającej odporności. Większość pacjentów, którzy trafiają do szpitali z objawami zakażenia, jest mniej więcej w wieku Maćka, ma mniej niż 1 rok.
Cechą charakterystyczną zakażenia meningokokami jest zatrważająco szybki rozwój choroby. Jak zauważa mama Maćka, od uśmiechniętego dziecka do prawie nieprzytomnego dziecka minęło bardzo niewiele czasu. Meningokoki potrafią zabić w 24 godziny.
Objawy mogą różnić się w zależności od postaci zakażenia oraz wieku dziecka. W większości przypadków choroba z początku przypomina zwykłe przeziębienie. Po kilkunastu godzinach temperatura gwałtownie wzrasta, mogą pojawić się wymioty, biegunka i ogólne osłabienie.
Najbardziej charakterystycznym objawem sepsy meningokokowej są jednak wybroczyny. Nie sposób pomylić ich ze zwykłą wysypką, ponieważ w przeciwieństwie do niej, skóra pokryta wybroczynami nie blednie pod naciskiem.
Skutki sepsy meningokokowej
Maciek miał szczęście. Lekarze podali odpowiedni antybiotyk i po dwóch dobach zaczęli go wybudzać. Ósmego dnia pobytu w szpitalu maluch grał już na korytarzu w piłkę. W tej skrajnie ciężkiej sytuacji jego organizm poradził sobie nadzwyczaj dobrze.
Ale większość dzieci ma mniej szczęścia. Nawet 1 na 5 osób chorych na IChM umiera i tyle samo doznaje trwałego uszczerbku na zdrowiu. Lekarze ostrzegli Kasię, że w przyszłości jej syn może mieć problemy z koncentracją. Maciek uniknął natomiast powikłań neurologicznych, takich jak padaczka, głuchota czy niedowład, jak również amputacji kończyn czy wymagających przeszczepu ubytków skóry.
Szczepionka ratuje życie
Rodzice Maćka wiedzieli o istnieniu meningokoków i planowali zaszczepić synka. Wierzyli, że mają jeszcze czas, że zdążą to zrobić, gdy mały nieco podrośnie. Tymczasem szczepienia przeciwko meningokokom można rozpocząć już po ukończeniu przez dziecko drugiego miesiąca życia.
Ochrony przed tymi bakteriami nie trzeba więc, a co najważniejsze: nie warto odkładać. Inwazyjna choroba meningokokowa nie zaczeka i najczęściej dotyka najmłodsze dzieci. Wszystkie szczegóły dotyczące kalendarza i schematów szczepień można znaleźć tutaj.
Artykuł jest częścią kampanii "Wyprzedź meningokoki".