Reklama.
"Ostrzegam, będzie osobiście i emocjonalnie, bo coś we mnie pękło". Tak zaczyna swój list rezydentka, której słowa na pewno wstrząsnęły wieloma rodzicami.
Może cię zainteresować także: Strajk lekarzy - mnie to nie dotyczy? Tych 8 zdań zmieni wszystko
Jestem rezydentem pediatrii, a właściwie, żeby wszyscy zrozumieli, o co chodzi, napiszę: jestem lekarzem, leczę dzieci. Czy jak przychodzicie do największego szpitala dziecięcego w Warszawie, obchodzi Was moja forma zatrudnienia? Raczej nie. A czy chcecie, żeby opieka lekarska była sprawowana na najwyższym poziomie? Raczej tak. No to posłuchajcie mojej (i wielu moich kolegów) historii.
Rezydenturę zaczęłam w listopadzie 2015 r.
Po 4 miesiącach pracy u szefostwa zapadła decyzja, że czas dla mnie na rozpoczęcie samodzielnego dyżurowania. Prośba o odsunięcie tego o miesiąc nie została zaakceptowana. Nie miałam również możliwości skorzystania z prawa do niedyżurowania, które mi teoretycznie przysługuje, gdy mam dziecko poniżej 4 r.ż., oraz nie miałam możliwości nie podpisać klauzuli opt-out, która "pozwala" pracować powyżej dopuszczalnej normy godzinowej.
Brzmi fajnie, co nie?
No i efekt był taki, że jako najmłodszy dyżurant dostawałam dyżury prawie wyłącznie w weekendy (przecież nie lubię spędzać czasu z rodziną, prawda?), już w lipcu przepracowałam prawie 250 h/miesięcznie. Dodam do tego, że w tym czasie leczyłam kwasicę ketonową, niewydolność oddechową, sepsę u noworodka (wszystko to są stany bezpośredniego zagrożenia życia!) i wiele innych. Tak – z 4-miesięcznym doświadczeniem. A nadzór specjalisty (jak to jest zapisane w programie specjalizacji)? Tak, przez telefon… No to zapraszam, żeby o 2 w nocy dzwonić do szefa po porady. Ręka w górę, kto odważny!
Tak wygląda moja praca (którą bardzo lubię!), nie mam na to wpływu. Teraz pytanie, CZEMU ona tak wygląda?
BO JEST NAS O WIELE ZA MAŁO!
Gdyby było więcej specjalistów, rezydentów obciążenie pracą byłoby dużo mniejsze. Byłby możliwy zapisany w programie specjalizacji właściwy nadzór nad młodymi lekarzami. Bo on jest konieczny!!! Można by otworzyć więcej poradni specjalistycznych, zmniejszyć kolejki, nie trzeba by było, za każdym razem próbując się dostać do specjalisty, uciekać się do forteli i błagać panie w rejestracji o szybszy termin. Bo o ile kogoś stać na wizytę prywatną, to ok. Ale gdy nas przestanie stać?