To jedna z najważniejszych umiejętności. Żadne dziecko nie jest za małe, aby się tego nauczyć
Karolina Pałys
08 września 2017, 00:36·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 września 2017, 00:36
Marzycie sobie czasem, że wasze dziecko wychowuje się w bezpiecznej, pluszowej bańce, do której przedostają się tylko dobre wiadomości, skoczne piosenki i, okazjonalnie, słodkie kotki do głaskania? Zero trudnych pytań do odpowiadania, niestosownych obrazków do zakrywania oczu, tematów do odkładania na „kiedy dorośniesz”. Rodzicielstwo byłoby bajką – nudną i monotonną, ale jednak bajką. Niestety (na szczęście?) rzeczywistość to raczej film przygodowy, który może mieć miliony scenariuszy – dobrych i złych. O tych drugich też trzeba z dziećmi rozmawiać, i to jak najwcześniej.
Reklama.
Bo może zdarzyć się scenariusz na przykład taki: dziewięcioletni chłopiec siedzi z mamą w domu. Nagle mamie robi się słabo – powoli osuwa się na podłogę, traci przytomność. Kiedy chłopczyk widzi, że mama nie reaguje ani kiedy krzyczy jej imię, ani kiedy potrząsa jej ręką – bez zastanowienia chwyta za telefon. Wbija na klawiaturze trzy dziewiątki, ale okazuje się, że nie ma pieniędzy na koncie. Obok leży komórka mamy. Choć dziewięciolatek nie umie jej odblokować, wie że numer alarmowy 112 wybrać może. Kiedy zgłasza się dyspozytor, chłopiec potrafi odpowiedzieć na wszystkie jego pytania: wie, ile mama ma lat, że choruje na cukrzycę. Podaje również swój wiek oraz dokładny adres, na który przyjeżdża karetka.
Inny scenariusz, tym razem z dwulatkiem w roli głównej. Maluch bawi się na dywanie, kiedy nagle widzi, jak mama upada na podłogę. Są w mieszkaniu tylko we dwoje. Kiedy mama nie reaguje na płacz, chłopiec znajduje komórkę i dzwoni pod numer alarmowy. Dyspozytorowi potrafi powiedzieć tylko, że mama śpi, mimo to zgłoszenie zostaje potraktowane zupełnie poważnie. Kiedy karetka dotrze na miejsce okaże się, że mama chłopca miała bardzo niebezpieczny zakrzep.
Powyższe zdarzenia wydarzyły się naprawdę. I choć obu chłopców dzieli wiele kilometrów - pierwszy mieszka w Rudzie Śląskiej, drugi – w Leicestershire, to obaj dokładnie wiedzieli, jak należy zachowywać się w sytuacji zagrożenia. Role „superbohaterów” w swoich życiowych filmach zagrali bezbłędnie.
I choć każdy rodzić wolałby, żeby jego dziecko przywdziewało superbohaterską pelerynę tylko z okazji balu przebierańców, to jednak nie można wykluczyć, że kiedyś będzie musiało udzielić pomocy w prawdziwym życiu. Teoretycznie, jej zasady powinno poznawać w domu. W praktyce jednak wielu rodziców nie czuje się w tej kwestii kompetentnymi – podczas badania przeprowadzonego przez Kantar TNS na potrzeby programu „Mali Ratownicy” taki pogląd wyraziło aż 67 proc. badanych. Z kolei z ankiet przeprowadzonych wśród dzieci, wynika, że o tym, jak dodzwonić się na pogotowie oraz jak udzielić pierwszej pomocy dowiedziały się w szkole (52 proc.) i przedszkolu (36 proc.). Rodzice przeszkolili w tej kwestii zaledwie 33 proc. maluchów.
Od tego roku rodzice mogą liczyć również na wsparcie producenta samochodów Volkswagena, który wraz z Fundacją Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy prowadzi program „Mali Ratownicy”, w ramach którego w całej Polsce odbywają się szkolenia z pierwszej pomocy dla najmłodszych.
Jak przekonuje psycholog Małgorzata Ohme, znajomość zasad pierwszej pomocy jest dla dzieci ważna nie tylko z punktu widzenia ogólnego bezpieczeństwa:
– Dziecko, które potrafi pomóc, postrzega siebie jako osobę sprawczą, samodzielną, ważną dla innych, a w konsekwencji ważną też dla siebie. Doświadczenie z tym związane, czyli wdzięczność poszkodowanego, podziw innych, aprobata, zachwyt tylko wzmacniają jego rozwijające się poczucie wartości. A ponadto wszystko to sprawia, że czuje się bezpiecznie w świecie, w którym żyje, bezpiecznie nie dlatego, że chronią go inni, ale dlatego, że potrafi chronić się samo. Takie poczucie bezpieczeństwa jest ogromną psychologiczną zdobyczą – tłumaczy psycholog.
Od początku roku do Małych Ratowników Volkswagena dołączyło prawie 6 tys. dzieci. W wakacje namioty z logo programu rozstawiano w popularnych miejscowościach wypoczynkowych, a warsztaty odbywały się nawet na plażach.
Jak zapewniają twórcy akcji, moc superbohatera ma w sobie każde dziecko, ale oprócz falującej na wietrze peleryny, musi również znać scenariusz filmu pod tytułem „Pierwsza pomoc”.