Osiem godzin nieprzerwanego snu – o tym marzą rodzice wielu małych dzieci. Taki właśnie jest optymalny dla ludzkiego organizmu wypoczynek. Jednak nie zawsze udaje się go osiągnąć, zwłaszcza, jeśli mamy pod opieką wymagającego niemowlaka. Co jeśli ten komfort z różnych względów jest dla nas nieosiągalny? Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Medycznym Johna Hopkinsa w Baltimore wykazały, że na nasze samopoczucie znacznie lepszy wpływ ma zbyt krótki, nieprzerwany sen, niż ten urozmaicony licznymi pobudkami.
Fazy snu Podczas snu kluczowe dla regeneracji jest przejście przez wszystkie fazy snu. Dlatego tak fatalny wpływ na samopoczucie ma płytki sen przerywany kilkoma, lub kilkunastoma pobudkami w środku nocy, charakterystyczny np. dla bezsenności. Co to oznacza dla świeżo upieczonych rodziców? Jeśli niemowlak daleki jest od przespania przepisowych 8 godzin, i tak mają oni szansę na w miarę dobrą regenerację.
Proces snu składa się z trwającej około 100 minut fazy snu wolnofalowego i trwającej ok. 15 minut fazy REM, która jest kluczowa dla naszej regeneracji. Jeśli dziecko przesypia około 2 – 3 godzin bez przerwy daje ono szanse rodzicom na dotrwanie do fazy REM. Przy odpowiednim wydłużeniu czasu snu, można zatem osiągnąć dobre samopoczucie.
Skąd się zatem bierze fatalne samopoczucie po nocy urozmaiconej wieloma pobudkami? Przerwy w śnie musiały uniemożliwić osiągnięcie fazy REM. Oczywiście nie jesteśmy w stanie nakłonić niemowlaka, by aplikował nam nocne pobudki w odpowiednich dla nas momentach. Jeśli jednak po takiej „przerywanej” nocy czujemy się w miarę dobrze oznacza to, że maluch pozwolił nam dotrwać do fazy REM. Wówczas nawet krótka drzemka w ciągu dnia świetnie wpłynie na uzupełnienie naszej regeneracji. A to pozwoli przetrwać czas częstych nocnych pobudek w pierwszych miesiącach i latach życia dziecka.