Kiedy możemy na wycieczkę rowerową pojechać z dzieckiem?
TEKST POWSTAŁ W RAMACH WSPÓŁPRACY Z PZU ZDROWIE
27 maja 2015, 14:10·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 maja 2015, 14:10
Wiosna, to czas kiedy odkurzamy rowery i marząc o wietrze we włosach planujemy rowerowe wycieczki. Jeśli mamy dziecko, wcale nie musimy czekać do momentu, kiedy nauczy się ono jeździć na rowerze.
Reklama.
Dla mnie wyprawa rowerowa to jedna z najprzyjemniejszych form spędzania czasu. Nie mogłam się doczekać momentu, od którego dzieci będą mogły nam towarzyszyć. I tu przychodzi dość sporo wątpliwości, bo kiedy możemy dziecko wsadzić w fotelik, czy nie zaszkodzi mu taka przejażdżka. Co wybrać – fotelik czy coraz bardziej popularną przyczepkę?
W foteliku?
Producenci fotelików zapewniają, że są one przeznaczone już dla dziewięciomiesięcznych niemowlaków. Rodzice zaprawieni w rowerowych wycieczkach wożą już roczne pociechy, fizjoterapeuci i pediatrzy najczęściej mówią, że na w foteliku rowerowym najlepiej wozić dzieci, które ukończyły półtora roku. Rodzicom zwraca się przede wszystkim uwagę na niedojrzałość aparatu kostno-stawowo-mięśniowego najmłodszych cyklistów.
Dziecko, które chcemy wozić w foteliku powinno przede wszystkim samodzielnie siedzieć, gdyż należy mieć na uwadze wstrząsy, na jakie narażone jest przewożone dziecko. Dorosłym poleca się następujący eksperyment – rozpędzić rower po wybrukowanej drodze i podnieść nogi do góry, wtedy poczują się podobnie do dziecka umieszczonego w foteliku, całym ciałem będą odbierać wszystkie wyboje. Dlatego tak ważne jest przy wyborze fotelika zwrócić uwagę na jego amortyzację, jaką może zapewnić dziecku.
Obecnie oferowane są foteliki umieszczane z przodu lub z tyłu roweru. Osobiście nie zaryzykowałbym przewożenia dziecka z przodu. W przypadku stłuczki, czy to z pieszym, innym rowerem lub autem, to maluch jest najbardziej narażony na urazy. Ale to moja subiektywna ocena.
Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, jest jeszcze jedna ważna kwestia w przypadku wycieczek rowerowych – nie wyobrażam sobie wozić dziecka w foteliku bez kasku. Wygodniejsze będą dla niego te z płaskim tyłem. Nie powinno się ponadto wozić dzieci, których głowa wystaje już ponad fotelik.
A może przyczepką?
Jest jeszcze inna alternatywa – przyczepka. W niej, jeśli jest wyposażona w specjalny hamaczek, można przewozić już kilkumiesięczne niemowlę. Zgodnie z zasadą, że im wyżej, tym silniejsze wstrząsy dla małego kręgosłupa, przyczepka jest wskazywana jako najbezpieczniejsza do przewożenia młodszych dzieci. Jej plus to także duża pojemność.
Można zapakować jedzenie, koc, zabawki i wyruszyć na cały dzień na łono przyrody. Mało komfortowy jest jedynak brak kontaktu z dzieckiem, którego nie widzimy i nie mamy możliwości porozmawiania z nim. Trzeba ponadto zaznaczyć, że problemem jest wjechanie przyczepką do lasu czy na wyboisty teren. Tu zdecydowanie łatwiej poruszać się rowerem z fotelikiem.
Jesteś dla dziecka przykładem
Wycieczka rowerowa nie musi od razu spodobać się maluchowi. Zacznijcie od krótkich przejażdżek, zobaczcie jak dziecko reaguje na taką formę aktywności (oczywiście aktywności rodziców). Nie wszystkie od razy to polubią. Dzieciom bywa niewygodnie, za ciasno, nie chcą ubrać kasku. W takim przypadku trzeba być cierpliwym, tłumaczyć, że to dla bezpieczeństwa.
Można również robić częstsze przystanki, pozwolić dziecku się wybiegać. Warto także obrać cel podróży, na przykład jakiś super plac zabaw, na którym twoje dziecko będzie mogło się pobawić, a ty odpocząć.
Jeśli już zdecydujesz się na przejażdżkę rowerem ze swoim dzieckiem, nie ograniczaj się jedynie do niedzielnych wycieczek. Dziecko można wozić do przedszkola rowerem, a w drodze powrotnej zatrzymać się w parku, czy odwiedzić ciekawe miejsca, na które często brakuje nam czasu, bo stoimy w korkach autem, bo nie mamy gdzie zaparkować. Z rowerem nie ma tego problemu, często można przemieszczać się szybciej niż samochodem. Co ważne pokazujemy dziecku, że aktywność fizyczna może przynosić wiele przyjemności, co w obecnych czasach zagrożenia otyłością jest naprawdę bardzo istotne.
Rower to w końcu obcowanie z przyrodą, niespodziewany przystanek, by popatrzeć na klucz przelatujących kaczek, czy podziwianie goniących się wiewiórek. Do domu wracamy może i zmęczeni, ale z większą ilością endorfin w naszym organizmie, dzięki czemu uśmiechamy się do siebie nawzajem i jesteśmy szczęśliwsi. I nim się obejrzymy, to nasze dziecko będzie jechało obok na swoim rowerze.