Szanowne Panie, nie wiem jak Wy, ale ja pewne rzeczy lubię mieć pod kontrolą. Chociażby budżet domowy, planowanie weekendów, wycieczek i wakacji, organizowanie uroczystości rodzinnych, opłacanie rachunków w terminie i pakowanie toreb oraz plecaków na wyjazdy. Nie będę roztrząsać czy to iście kobieca cecha, czy wynikająca z tego, że jestem mamą, czy też nauczycielem, czy to mój znak zodiaku, czy może taką po prostu osobą jestem. Lubię mieć kontrolę i lubię pakować. Koniec kropka.
Pakowanie wygląda mniej więcej tak: robię krótką listę niezbędnych rzeczy (długiej mi się nie chce), a następnie pakuję każdego członka rodziny po kolei (oprócz Ł. – facet niech się sam pakuje, bez przesady). Na koniec sprawdzam zawartość bagaży z listą i gotowe. Brzmi prosto, w praktyce zajmuje minimum trzy godziny, bo nic nie można znaleźć, bo zrobił się bałagan, bo dzieci biegają między pokojami, bo zaczęło się robić nerwowo... Ja jednak potrzebuję ciszę i spokój.
Po nocach pakować nie będę! Odmawiam układania rzeczy w torbach, jak tylko dzieci zasną. Najstarszy chodzi czasem spać później ode mnie. Najmłodsza potrafi dać wycisk wieczorny i zasnąć po 23:00… To kiedy niby miałabym pakować? W ciemnościach egipskich, czy może bladym świtem?
Jestem zwolenniczką uczestnictwa dzieci w życiu rodzinno – domowym prawie w każdej sferze. Młodzież mała i duża powinna wiedzieć, że w domu nic się samo nie robi. Tak wiem, wszystkie czynności trwają przez to dłużej, może być więcej zamieszania i…. sprzątania, ale trudno. Dlatego też mimo iż wszystko przeciągnie się w czasie, dzieciaki trochę mi w tym pakowaniu pomogą.
Przedstawiam Wam cztery pomysły na bezstresowe pakowanie. 1. Bez tego nigdzie nie jadę, czyli dzieci pakują swój plecak
Awantury będą zawsze o wszystko. O to co zabieramy ze sobą też. Średni nie pojedzie bez „Basi”, najstarszy bez tabletu, tata bez gier planszowych, a mama bez książek i laptopa. Nie wiedzieć dlaczego dzieci i dorośli pół domu chcą ze sobą zabrać, a pojemność bagażnika samochodowego ma przecież jakieś granice. Dlatego też każdy dostaje plecak, do którego może zapakować to, co uważa za niezbędne (oprócz ubrań i środków higieny, bo te rzeczy lądują w torbach IKEA). Najstarszy i jego tata za niezbędne przez chwilę uznali playstation! ;)
I ja nie wnikam, czy do tych plecaków wylądują bakugany, plastelina, trzy samochody, jo-jo i pudełko z kamieniami, czy nie. Upewniam się tylko, czy nie ma tam nic kosztownego, nic co się rozpuści pod wpływem upału lub rozleje, gdy samochód będzie hamował.
2. A w wakacje będziemy zbijać bąki, czyli robimy wyjazdową listę życzeń
Jeśli kilka osób jednocześnie ma urlop i wakacje w tym samym terminie, to na mur beton będą jakieś zgrzyty. Tata chce napisać swój program, mama pozwiedzać i poczytać książki, najstarszy grać na laptopie, średni chodzić na place zabaw, a najmłodsza jeszcze nie wie, co chce, ale na wszelki wypadek trochę popłacze. Więc żeby wilk był syty i owca cała przed wyjazdem spisujemy kto i jakie ma wakacyjne oczekiwania i staramy się planować tak dzień, żeby każdy znalazł w nim coś dla siebie. I w ten oto sposób czysto teoretycznie wyeliminujemy małe awantury. Listę z życzeniami oczywiście zabieramy ze sobą.
3. Sport to zdrowie, czyli kilka zabaw z piłką w roli głównej
I na tym etapie moja cierpliwość w sprawie walizek się kończy, więc plan jest taki, że mama pakuje, a w tym czasie tata wychodzi z dzieciakami z domu. Może też skorzystacie z tego pomysłu? Zabierzcie ze sobą kanapki, napoje, piłkę oraz dobry nastrój, a potem poszukajcie miejsca, w którym można się wyszaleć za wszystkie czasy. W co można grać? Strzelanie do bramki, w "Kolanko" (pamiętacie?), "Głupiego Jasia", w chowanie piłki, rzucanie do celu, w "Zbijaka" w wersji zmodyfikowanej. A że mi się w oku łezka zakręciła przypomnę zasady gry w "Kolanko".
Rzucamy do siebie piłkę, jeżeli ktoś nie złapie, musi uklęknąć na jedno kolano. Przy ponownym niezłapaniu piłki klękamy na drugie kolano, a potem kolejno kładziemy jeden i drugi łokieć na ziemi, a na końcu brodę. Gracz odpada z gry, jeśli w tej pozycji nie złapie piłki. Natomiast, gdy uda mu się złapać, zostaje wybawiony. Każde złapanie piłki cofa jedno utrudnienie.
4. Lody dla ochłody, czyli słodka wyprawa dla małych łasuchów
A gdy już się dzieci najedzą kanapek i wybiegają, to możecie wybrać się na lody. Na małe porcje oczywiście, żeby potem brzuchy nie bolały (jeszcze by tylko tego brakowało, żeby wyjazd stanął pod znakiem zapytania). Po czym teoretycznie wybawione i zadowolone dzieci wracają do domu i od razu trafiają do kąpieli. Walizki w tym czasie zapakowane, lista sprawdzona i pozostaje tylko dopakować kilka rzeczy wieczorem oraz rano przed wyjazdem. Gotowe. Możemy ruszać w drogę :)