Czasem jest tak, że nigdzie się nie spieszymy, nie gonimy, robimy wszystko na luzie, ze spokojem, dokładnie, ale… zawsze tak samo. Znacie to? Do pracy ta sama droga (no bo najszybsza, bez korków). Obiad o 16:00 przy stole w kuchni na podkładkach i talerzach tych samych co zwykle (przecież zastawy świątecznej nie będę wyciągać). Spaghetti przygotowane według tego samego przepisu (bo tylko takie zjedzą moje dzieci, jak dodam coś nowego, nikt nie ruszy). Malowanie farbami zawsze pędzlem (najmniej sprzątania wtedy). Kąpiel w wannie wieczorem przed spaniem przy użyciu tego samego płynu (płyn nie uczula, a dziecko ma się szybko umyć i do spania). Spacery w te same miejsca (po drodze jest warzywniak, piekarnia i poczta – trasa idealna)… Co by tu dużo pisać. Po co zmieniać coś, co się idealnie sprawdza?
A może po to, żeby czymś zaskoczyć dzieci i siebie przy okazji? Żeby im pokazać, że różne rzeczy można robić na kilka sposobów i że to też może być fajne? Żeby obudzić w nich kreatywnego ducha? Coś co wydaje się zwyczajne, może być niezwykłe. Co Wy na to? :) Spróbujecie?
Nie namawiam Was do wywrócenia wszystkiego do góry nogami. Zdecydowanie jestem za harmonią, spokojem, codziennym rytmem, stałymi punktami dnia. Ale proponuję zrobić coś wyjątkowo inaczej.
Plan na ten weekend – urozmaicać i zaskakiwać.
A może by tak:
1. Zjeść drugie śniadanie w domowej restauracji
W domowej, czyli takiej w Waszych mieszkaniach. Na stół załóżcie obrus, postawcie na nim świeczki i serwetki. Przygotujcie kartę dań i zaproście dzieci do restauracji na pyszne drugie śniadanie. Tata może być kelnerem i zaproponować danie dnia, a mama kucharzem, który przygotuje posiłek (lub odwrotnie). Klient może być trochę wybredny. Kto wie, może będzie chciał rozmawiać z kierownikiem lokalu? Niezależnie jak sytuacja się rozwinie, zachowujcie się profesjonalnie i zagrajcie swoje role. Nie zapomnijcie również wystawić rachunku :) I przymknijcie oko na plamy na obrusie :)
2. Pojechać pociągiem na lody
Kto ma samochód, niech go zostawi w garażu. W ten weekend dużo spacerujemy i podróżujemy… pociągiem! Ale niekoniecznie w odwiedziny do cioci, czy żeby coś zobaczyć. Cel główny – pojechać gdzieś pociągiem na przykład na lody! Albo po to, żeby na rynku w miejscowości X puścić bańki mydlane. Bo dlaczego nie? Przewidywany czas takiej wycieczki ok. 3-4 godzin (tyle to zajmie mojej rodzinie, jeśli zdecydujemy się na podróż pociągiem z krótkim spacerem i wyjściem na lody). Osoby sceptycznie nastawione do tego pomysłu informuję, że na wypady całodniowe połączone ze zwiedzaniem okolicy jakoś nigdy nie możemy się zebrać i liczę na to, że kilkugodzinna wyprawa jednak dojdzie do skutku :)
3. Poczytać dzieciom książkę na balkonie przed snem
Trochę się obawiam, co z tego pomysłu wyniknie. Po pierwsze balkon mam od strony zachodniej, więc może być bardzo gorąco i kto wie, czy po trzech minutach nie będziemy wracać do domu. Po drugie średni może z podekscytowania nie zechcieć spać po tym czytaniu. Po trzecie, a co jak mu się spodoba i będzie tak chciał codziennie? :) Warto poddawać pod wątpliwość swoje pomysły. Nie od dziś wiadomo, że to co dorosłym wydaje się ciekawe i interesujące, dla dzieci może być nudne i mało zabawne.
Trudno, raz kozie śmierć. Ja spróbuję :)
4. Pojechać na hulajnodze po truskawki
Średni na hulajnodze, tata na rowerze (bo hulajnogi nie posiada), najmłodsza w wózku, a mama z wózkiem (bo roweru swojego nie ma). Wyprawa po truskawki. Najlepiej z mapą własnoręcznie przygotowaną przed wyjściem i na jakiś oddalony rynek, bo jak się sportowcy rozpędzą, to zaraz trzeba będzie wracać. A jak wrócimy, spałaszujemy kupione truskawki z cukrem i ze śmietaną. Pychotka!
A Wy co będziecie robić w ten weekend?
P.S. W przyszłym tygodniu robimy nakrętkowe memory i może coś jeszcze przy okazji :) Miłego weekendu :)