
REKLAMA
Chciałam wyjść potańczyć. Nagromadzona energia szukała ujścia, a głowa przeciążona obowiązkami zabawy. Na sobotni wieczór udało się skrzyknąć parę osób. Nie planowaliśmy odwiedzić konkretnych miejsc. Prowadzeni jednak smakiem trafiliśmy do lokalu odważnie łączącego składniki w procesie tworzenia koktajlu. Ciepły wystrój wnętrz, otwarta i kreatywna obsługa oraz pozytywne nastawienie w kieszeni, dobrze wróżyły na gorączkę sobotniej nocy.
Gdy oczekując w kolejce do toalety zaczęłam delikatnie podrygiwać wiedziałam, że to idealny moment by przenieść się na parkiet. Niestety w tym celu musieliśmy zmienić lokalizację. Nie chcieliśmy by nasze ciała niepotrzebnie traciły temperaturę więc wybraliśmy pobliski klub. Pomimo tego selekcjonerzy i tak zdążyli nas wychłodzić o parę stopni. W końcu drzwi zostały otwarte. Banknot, pieczątka, parę stopni wzwyż i pomieszczenie wypełnione ludźmi. W środku panuje inna atmosfera niż w poprzednim miejscu. Panowie ustawieni przy barze wypatrują zdobyczy. Panie nie pozostają dłużne. Zamiast uśmiechu i luzu, napięcie i powaga. Cieszę się że nie jestem sama i staram się nie zniechęcać. Dobrze znana piosenka wprawia moje ciało w ruch. Nie mogę się jednak odnaleźć i czuję, że tu nie pasuję. Wracając do najbliższych, mijam parę, która pożądliwe się całuje.
Po chwili do kuzyna podchodzi kobieta widać mocno upojona. Bez zbędnych kurtuazji zadaje pytanie:
-Ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?
Jako zażenowany obserwator zastanawiam się nad motywacjami. Czy słowa są podyktowane aktem desperacji czy zaćmieniem alkoholowym? Przecież mogła wolniej i subtelniej… nawet jeżeli szukała „bliskości” na jedną noc. A może był to jej obcesowy sposób na rozpoczęcie konwersacji? Krzykliwie i mocno byleby została zapamiętana…
Z refleksji wyrywa mnie odpowiedź kuzyna. Chyba poczuł się potraktowany przedmiotowo więc używa tych samych środków stylistycznych:
Z refleksji wyrywa mnie odpowiedź kuzyna. Chyba poczuł się potraktowany przedmiotowo więc używa tych samych środków stylistycznych:
-Gdybyś była ładniejsza to bym się ruchał.
Konwersacja dobiega końca a ja czuję biedę w obu replikach. Usiłuję jeszcze jakoś usprawiedliwić i wytłumaczyć owe zachowanie, ale niesmak pozostaje. Otaczająca mnie przestrzeń zaczyna mi ciążyć i pragnę już zakończyć ten wieczór. Wracając do mieszkania zastanawiam się czy na kobietę w jakiś sposób podziała usłyszane zdanie. A może w świecie bez granic i konwenansów wszystko jest dozwolone i mało co robi wrażenie?