Kiedy już raz się zacznie, trudno zrozumieć, czemu zajęło się uprawą ziół tak późno. Nie da się porównać aromatu potrawy doprawionej świeżymi ziołami z tą potraktowaną spylonym suszem z torebki. Skazywać się w sezonie zimowym na brak świeżych ziół tylko dlatego, że sezon ogrodowy za nami? Nie ma mowy!
Idąc po najmniejszej linii oporu, można po prostu zakupić swój ogródek ziołowy w supermarkecie i postawić na parapecie – będzie od razu ładnie zazieleniony i wonny. Ale warto spróbować i innej opcji. Poczynając od najbardziej prozaicznych powodów, takich jak znacznie mniejsze koszty, a kończąc na innych korzyściach: zioła wysiane przez nas samodzielnie będą w takiej kondycji, o jaką my zadbamy. Nie musimy obawiać się o to, że po kilku dniach zwiędną z racji zaniedbania ich w miejscu, gdzie je kupowaliśmy. Z drugiej strony, można traktować kupienie ziół w supermarkecie jak rodzaj misji – na pewno dobra opieka w domu zapewni im dłuższy żywot.
Późne lato – idealny czas na zielarski start
Jeżeli siać – to właśnie teraz. Nasiona wysiewamy do niskich, szerokich pojemników. Gdy wzejdą, przesadzimy uzyskane siewki do pojemników docelowych. Dobierzmy żyzną, lekką i przepuszczalną ziemię, by woda nie zalegała wokół korzeni naszych ziół – nie lubią one przelania. Warto użyć keramzytu, który będzie stanowił warstwę drenażową. Wysypmy nim dół doniczek. Jakie doniczki wybrać? Takie jak nam się podobają. Nie ma wobec nich żadnych specjalnych wymogów, poza jednym – niech będą zaopatrzone w otwór, którym wypłynie nadmiar wody, jeżeli zaserwujemy takowy naszej ziołowej plantacji.
Miejsca na zimowy ogródek ziołowy najlepsze
Ponieważ planujemy ogród zimowy, musimy zdać sobie sprawę z tego, że nasze zioła będą odczuwać brak wystarczającej ilości światła. Nie planujmy zatem naszych upraw w dużych odległościach od nasłonecznionych okien. Z racji, że przed nami najciemniejsze dni w roku, przeznaczmy na zioła po prostu parapet.
Co jeśli jest tak wąski, że nie mamy szans na szersze pole manewru? Postawmy na uprawę wertykalną i zagospodarujmy wolną ścianę w pobliżu okna. Nie tylko zagwarantujemy naszym ziołom maksymalny dostęp światła, ale jeszcze zyskamy na urodzie pomieszczenia, w którym umieścimy ziołowy ogródek.
Oczywiście z wielu względów najpraktyczniej będzie, jeżeli zioła będziemy mieli pod ręką – w kuchni. Gdy jest w niej naprawdę ciasno, można rozważyć doniczki wiszące pod sufitem „do góry korzeniami”. Postawić zioła na liściach? Dlaczego nie? Obecnie dostępne są już specjalne doniczki, dzięki którym nie tylko zyskujemy pewność, że roślina nie wypadnie, ale i będziemy bez żadnego problemu ją podlewać. I choć postawienie na rośliny uprawiane na opak, zdaje się być ryzykowną rewolucją, w przypadku ziół może się ono z powodzeniem sprawdzić. Bo jakkolwiek można być przeciwnikiem metody z racji, że pod wpływem geotropizmu rośliny zaczynają się wyginać, pobudzanie ziół do wzrostu, polega przecież na ich regularnym przycinaniu. A że najczęściej obcina się wierzchołki pędów, zioła nie będą skręcać się tak bardzo, jak inne, wyższe rośliny.
Jest tylko jeden szkopuł – specjalna doniczka do uprawy „na opak” kosztuje – bagatela! – około stu złotych.
Jakie zioła najłatwiej będzie się uprawiać zimą?
Które z ziół najlepiej zniosą umiarkowaną ilość światła oraz suchość powietrza wywołaną ogrzewaniem? Poleca się melisę, rozmaryn, kolendrę, miętę, rzeżuchę oraz estragon. Trudniej może być, jeżeli zapragniemy mieć w zasięgu ręki tymianek, bazylię, majeranek, szałwię, koper czy oregano – te rośliny południa kochają przecież słońce. Nie żałujmy sobie za to pietruszki naciowej oraz cebuli – codzienne dawki tej świeżej zieleniny będą w zimne, ciemne dni szczególnie cenne dla organizmów. Szczególnie wdzięczna będzie uprawa pietruszki. Jej pierwszych zbiorów możemy spodziewać się już po tygodniu od zasadzenia, jeżeli zdecydujemy się na uprawę z wysadzonego świeżego korzenia.
Konkretne zapotrzebowania poszczególnych ziół?
Rozmaryn – zapewnić mu trzeba dużą ilość światła, ciepła oraz większą donicę. Mięta – wybaczy nam bardziej zacienione stanowisko, byle intensywnie ją podlewać oraz przycinać. Tymianek – to właśnie jedno z ziół, które będzie czuło się zimą gorzej z racji światłolubności, warto zatem postarać się je nawet doświetlać sztucznie, by cieszyć się wonnymi zbiorami. Zostawić trzeba mu też sporo miejsca w doniczce – lubi być rozłożysty. Pietruszka – choćby i na balkonie, dopóki nie ma przymrozków – to roślina bardzo odporna na zimno. Ruccola – szybko nam urośnie, jeżeli zapewnimy jej słońce. Mijające lato było jak najbardziej sprzyjające hodowli rukoli, ale zimą… różnie może być! Bazylia – kolejne z ziół spragnionych słońca, ciepła i umiarkowanego podlewania – bardzo przyjazna w uprawie, z racji, że sama sygnalizuje zbytnie wysuszenie, a po podlaniu szybko odzyskuje odzyskuje wigor. Oregano – pod względem zapotrzebowania na światło jeszcze bardziej wymagające niż dwa poprzednie. Melisa – lubi solidną dawkę wilgoci. Koperek – siejmy go stopniowo i obficie podlewajmy – jest mało odporny na przesuszenie. Rzeżucha – szczególnie wdzięczna roślina do uprawiania przez dzieci; nie trzeba ziemi, wystarczy wilgotna lignina, przy minimalnym wysiłku maksymalnie szybkie kiełkowanie. Szczypiorek – podobnie jak pietruszkę z korzenia, tak i szczypiorek można uzyskać dzięki zasadzeniu samej cebuli, dzięki czemu zyskujemy gwarancję szybkiego wzrostu rośliny.
Jeżeli zioła, to i zbiory!
Oczywiście można uprawiać zioła dla ich funkcji czysto estetycznej. Można się upajać ich zapachem i poprzestać na tym. Jeżeli jednak chcemy, by nasze ziołowe uprawy były bujne i wartościowe, nie należy dopuszczać do zawiązania się owoców. W tym celu przycinamy rośliny, by na bieżąco korzystać z dobroczynnej mocy przypraw. Pamiętajmy jednak, by nie przycinać zdrewniałej części łodygi, a części zielone.
Na wielkie zbiory przychodzi czas tuż przed tym, gdy nasze zioła zakwitną. To moment, w którym uzyskamy plony najbardziej aromatyczne. By zasuszyć nasze zioła wieszamy je w pęczkach „u powały”. Przez kurzem uchronią je najlepiej plastikowe butelki PET, przycięte w połowie i nałożone na pęczki ziół jak kapturki. Jeżeli mamy takie butelki w domu – wykorzystajmy.
Pamiętajmy, by ziół nie suszyć w kuchni – przejdą aromatami gotowanych potraw, a ich własne zapachy zostaną stłumione. Podobnie niekorzystnym miejscem na suszenie ziół jest słoneczna wystawa, gdzie nasze zioła szybciej utracą swe olejki eteryczne, a w związku z tym i smak.
Kilka praktycznych rad
Warto zapamiętać, że zioła nie przepadają za podlewaniem lodowatą wodą – przecież nie taka jest im serwowana w naturalnych warunkach. Nim zdecydujemy się na sadzenie ziół, poczytajmy o tym, co lubią i jaki jest ich system korzeniowy. Posadzenie obok siebie ziół tak ekspansywnych jak mięta czy lubczyk, będzie na pewno krokiem bardziej przemyślanym niż wybranie im w roli sąsiada, np. tymianku, który wytwarza o wiele mniejszy system korzeniowy, wolniej wzrasta i daje się zagłuszyć roślinom mniej niż on lubiącym płożenie. Takich problemów unikniemy oczywiście, jeżeli każde z ziół posadzimy w osobnej doniczce.
Podsumowując – nim ruszymy na zakupy, poczytajmy i dobrze się zastanówmy, jak rzetelni z nas ogrodnicy. Nawet jeżeli jednak wydaje nam się, że taka uprawa szybko nas znudzi, odważmy się spróbować. Za oknami z dnia na dzień zrobiło się pochmurno i chłodno, definitywnie ogłoszono koniec upalnego lata. Niebawem zacznie nam brakować kontaktu z przyrodą, co fatalnie odbije się na naszych nastrojach. Opieka nad własnym ziołowym ogródkiem to nie tylko kwestia wzbogacenia naszej kuchni, ale i poratowania samopoczucia!