REKLAMA
Ojciec i syn wędrują przez postapokaliptyczną Amerykę. Nie ma dobra, nie ma piękna, życie jest piekłem. I w tym całym amoku, o którym naprawdę warto przeczytać, wycieńczony i zziębnięty ojciec ma jeszcze siłę, żeby z miłością i czułością patrzeć na śpiącego syna.
I przyszedł mi do głowy kolejny obrazek. Ogromne centrum handlowe. Idę korytarzem za ojcem i synem, których głośna rozmowa wbija się w uszy nie tylko mnie, ale też innym dziwnie patrzącym po sobie przechodniom.
Ojciec, facet lekko po czterdziestce, z drogimi spinkami w mankietach koszuli, daje synowi, na oko dwunastolatkowi, lekcję życia:
- Nie po to kupiłem ci markową polówkę, żebyś się w niej tarzał z tymi wieśniakami z twojej klasy. Dostaniesz nową komórkę, ale jak ci spadnie i potrzaskasz ją jak tę poprzednią, to mówię ci, dostaniesz w łeb. Czy ty myślisz, że ja sram kasą?
- Nie, tato...
- To weź się ogarnij, ofiaro losu!
- Nie po to kupiłem ci markową polówkę, żebyś się w niej tarzał z tymi wieśniakami z twojej klasy. Dostaniesz nową komórkę, ale jak ci spadnie i potrzaskasz ją jak tę poprzednią, to mówię ci, dostaniesz w łeb. Czy ty myślisz, że ja sram kasą?
- Nie, tato...
- To weź się ogarnij, ofiaro losu!
Po czym obaj idą do stoiska z telefonami, gdzie ojciec na oczach syna wdeptuje w ziemię zażenowaną sprzedawczynię.
Z ulgą ich mijam i odchodzę w stronę wyjścia z centrum na parking.
Jak to dobrze, że każdy może znaleźć sobie własną drogę.