Zaczęło się niewinnie. Byłam wtedy na drugim roku studiów, nadarzyła się okazja. Wróżki udzielały bezpłatnych konsultacji w studio telewizyjnym. Usiadłam naprzeciwko jednej z nich i usłyszałam: Proszę przetasować karty. Zrobiłam to. Kolejny krok: wybór kilku z nich. Nic wielkiego, a może? Odwróciła je i zaczęła mówić. Widziała mężczyznę, ale nie tego, który wtedy siedział mi w głowie. Opowiadała, co mnie z nim czeka, kim prawdopodobnie jest… Nie sprawdziło się, ale od tamtej pory ciągnie mnie do tarota.
Poszukiwanie darmowej wróżby w sieci stało się normą Zaczynałam albo kończyłam dzień, wpisując odpowiednie hasło. Pojawiały się dziesiątki stron z interaktywną talią. Zanim w nią kliknęłam, zgodnie z instrukcją, próbowałam się wyciszyć i dopiero zadać pytanie. Dziś wydaje mi się to śmieszne – dorosła kobieta, która uzależnia tak wiele od prostej aplikacji nie może być przecież poważna, prawda?
Przez jakiś czas wydawało mi się, że to tylko etap, że z tego się wyrasta. Myliłam się. Uzależniłam się. Musiałam dokładnie wiedzieć, co się stanie. Słowo na P czasami przerażało do tego stopnia, że nikt poza wróżką nie mógł mnie uspokoić.
Miłość była temat numer 1 Od dwóch lat z powodu wróżby nie wiem, co zrobić – kocham, nie będąc kochaną i szanowaną, nie dostając nic w zamian. A jednak brnę, bo przecież to nam „pisane”. Tarocistka, z którą rozmawiam za pośrednictwem Facebooka, rozbudza moje nadzieje, podtrzymuje je, by raz na jakiś czas podważyć swoje przepowiednie.
Czerwona lampka zapaliła się kilkakrotnie, gasiłam ją szybko, gdy pasowało mi to, co czytałam. W każdym zdaniu potrafiłam znaleźć punkt wspólny z rzeczywistością. A jeśli nie, to na pewno sama sobie byłam winna. On mnie nie chciał, ale co z tego, skoro wkrótce wszystko się zmieni… Jest zamknięty, potrzebuje czasu – czytałam. Blokada karmiczna, musimy przerobić winy z poprzedniego życia. On był wojownikiem, ja kapłanką. Złamałam mu serce, więc on teraz łamie moje. Ucieka, broni się, ale coś czuje. Czas płynął, mężczyzna życia nie kiwnął palcem, zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i wcale się z tym nie krył. Cierpiałam i pozwalałam sobie na to, bo przecież…
Wczoraj był ostatni raz – tak przynajmniej chcę myśleć Rozum, powtarzam, nie kilka zdań osoby, której nie widziałam na oczy. Zapętliłam się, uwierzyłam, a moja wiara nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Życie jest raczej gdzie indziej.
Czyszczę historię wyszukiwarki. Wyłączam komputer. Wychodzę z domu. Wiem, że wszystko się ułoży, i choć korci mnie by to jeszcze potwierdzić, powstrzymuję się. Zamiast napisać do wróżki, wybieram numer terapeutki.