Weźmy takiego A. Mały dom, nieźle płatny zawód, siłownia, rowerek. Trójka z przodu, dwójka dzieci z tyłu, początek prawdziwego życia. Żonę kocha. Jak maluchy pójdą spać, lubią sobie do filmu wino czerwone wypić. Butelkę. Na głowę.
B. nie wyobraża sobie życia bez pracy, a pracy bez dobrego, czeskiego lagera. Pracuje nocami, tak mu się najlepiej myśli - cisza, spokój. Pracę ma ciekawą, umysłową, chodzi spać o czwartej nad ranem. Powiedzcie sami, czy od dziesiątej do czwartej te cztery piwa to dużo?
C. w pracy zapieprza jak dziki osioł, stresowo jest, ale satysfakcjonująco. W domu się odpręża. Dobra muzyka, koncercik, trochę internetów. Dwa-trzy drinki z palemką w oczekiwaniu na wymarzone wakacje first minute. Wymyślają sobie z mężem, tematycznie jest - raz kokos, raz czekolada. Zawsze na słodko.
Kłopot z nimi mam, bo nie bardzo wiem, jak ich traktować. Jak jest jabłko i róża, to nawet Pierwszy ci powie, że owoc i kwiatek. Jak ktoś się zatacza pod przystankiem albo co dzień rano kupuje przed tobą seteczkę do bułki, to wiesz, że alkoholik. Jak kobieta w ciąży pije, to mogą ją zamknąć. A oni? Te pomidory alkosfery, kalafiory sklepów nocnych? Niczego nie zawalają, nie awanturują się, wypełniają obowiązki służbowe, są świetnymi rodzicami. Nigdy nie są pijani. Bywa, że spóźnią się do pracy albo przyjadą taksówką, ale i tak znacznie rzadziej niż większość, która zrywa się w łikendy ze smyczy - może z raz w roku. Obiektywnie rzecz biorąc, nie mają problemu.
Każde z nich wypija ćwiartkę wódki dziennie.
Długo nie mogłam się zdecydować, czy fakt, że ta ćwiartka budzi mój automatyczny, instynktowny sprzeciw, świadczy o moim zdrowym rozsądku czy poddaniu się propagandzie. Lubię wypić. Pinacolada śniła mi się po nocach w każdej z dwóch ciąż. Zdaję sobie sprawę, że używki nigdy nie będą tematem neutralnym, myślenie o nich jest zadziwiająco często kwestią przyjętej konwencji. Pierwszy z brzegu przykład: przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o Polakach jako o narodzie na wiecznej bani, ale to w Szwajcarii zdarzyło mi się odmówić propozycji podwózki, bo kierowca był na gazie - i to zupełnie legalnie, bo można tam prowadzić, mając 0,8 promila we krwi. A przecież jak mam 0,8 promila, to wydaje mi się, że umiem tańczyć.
Aż dzisiaj rano jak zwykle Pierwszy przyszedł się przytulić na chwilę do nas do łóżka przed ostatecznym wstaniem i zdziwił się, że nie ma taty. Tata spał na kanapie po klasycznym "wieczorze z kolegami", raz dlatego, że śmierdział, dwa, żeby nie budzić Młodych, trzy, bo nawet po niewielkiej dawce alkoholu niemiłosiernie chrapie. I wtedy do mnie dotarło. A., B. i C. nie sypiają na kanapach. Do pracy, żłobków i przedszkoli wybiorą się już świeżutcy, ubrani i pośniadani, ale ich pierwsze, poranne buziaki smakują przetrawionym C2H5OH. Codziennie.