![Fot. Flickr/[url=http://bit.ly/1LbfY09]a4gpa[/url] / [url=http://bit.ly/CC-BY-SA-2]CC BY-SA[/url]](https://m.mamadu.pl/a7f2dfa332edd25648091a7715a9de45,1500,0,0,0.jpg)
W Polsce bardzo dużo mówi się o dzieciach. Temat powrócił ze zdwojoną siłą, po głośnej reklamie społecznej- naprawdę zazdroszczę tej Pani z reklamy bajkowej kariery, bo ja znam same po prostu pracujące kobiety, no cóż może mam pecha i nieodpowiednie kontakty. Dyskusja pozbawiona sensu, bowiem każda kobieta sama wybiera/nie wybiera momentu, kiedy zostanie mamą. I nic nikomu do tego, no może poza ojcem dziecka. Ale to tyle o indywidualnym wymiarze rodzicielstwa. Dużo ciekawsze jest to co się dzieje z naszym podejściem do dzieci w sferze publicznej. Lubimy się, bowiem pozycjonować jako społeczeństwo rodzinne, kochające dzieci, szkoda, że jakoś tego nie widać w codziennym życiu, kiedy wychodzimy z naszymi dziećmi poza cztery ściany.
żeby nie marudził- wszelkie próby zabawiania, karmienia, pojenia i zagadywania są mało efektywne. Być może bym wyszła, zjadłszy precla na mieście, ale jedzenie już zamówione. Dodam, że przy wejściu stoi szpaler krzesełek dziecięcych, więc jest to jasny sygnał, że mali krzykacze są także mile widziani. Obok siedzi para młodych ludzi, która ostentacyjnie zmienia stolik, głośno komentując: wytrzymać się nie da, jeszcze bachora wysłuchuj. Oddycham z ulgą, kiedy w pobliżu siada małżeństwo z gadatliwymi dzieciakami, na pewno zrozumieją.
